Wychowanie Babymorta

Autor: Grooot, MyWitch. To tylko tłumaczenie.

Disclaimer: Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.


Severus Snape chciał mieć dziecko. 

Ta myśl powoli wkradała się do jego umysłu, z biegiem czasu będąc coraz silniejsza.

Mając czterdzieści lat, w jego głowie pojawiła się nieproszona myśl, że malutki pokój na końcu korytarza, znajdujący się na pierwszym piętrze jego domu, ma idealną wielkość na pokój dziecięcy.

Gdy miał czterdzieści trzy lata i warzył eliksir, jego wyobraźnia podstępnie rozproszyła jego uwagę, pokazując mu obraz małej dziewczynki o czarnych włosach, która stała obok niego i obserwowała, jak tworzy miksturę. Z bólem uświadomił sobie, że jest to coś, czego raczej nigdy nie doświadczy.

Gdy miał czterdzieści siedem lat, myśli zrobiły się jeszcze bardziej natrętne.

Zbierając składniki, zastanawiał się, jakby się czuł, tłumacząc komuś, gdzie znajdują się najlepsze miejsca, w których można znaleźć Figę Abisyńską. I jak rozpoznać czy białe plamy na liściach Dyptamu wzmacniały roślinę, czy ją osłabiały. Jego wyobraźnia podsunęła mu chudego chłopca (z olbrzymim nosem, na pewno odziedziczonym po nim), którego trzymał za rękę, gdy szli na skraj lasu.

Usiadł naprzeciwko kominka i pomyślał, że miło by było mieć kogoś, kto leżałby teraz wtulony w jego nogi, stukając palcem w obrazki w książce, gdy na zewnątrz padał deszcz, głośno uderzając o szyby. A piekarnia, która otworzyła się na samym końcu ulicy, miała już pierniki. Mógłby kupić te z czekoladowymi oczami i lukrecjowymi włosami, a oni śmialiby się z tego, jak bardzo są podobni do tych nieszczęsnych ciasteczek.

Mając czterdzieści osiem lat, zaczął rozważać różne opcje. Oczywiście wiedział, jak działa podstawowy proces – włóż wypustkę A do gniazda B, zwracając uwagę na wypustkę C, jeśli będzie to potrzebne. To nie było problemem. Miał wypustkę A, która całkiem nieźle funkcjonowała. Znał się też na wypustce C. 

Jednak najczęściej wybierana przez ludzi opcja spłodzenia dziecka – znalezienie kobiety, która byłaby heteroseksualna i chciała połączyć ich wypustki i gniazdka – nie była łatwa. Prawdopodobnie związane to było z tym, że Severus nie był miłym człowiekiem, ludzie zazwyczaj byli irytujący, a większość z nich denerwowała go po dziesięciu minutach rozmowy. Poszedł nawet na kilka randek i odbyły się chwilę z wypustką, ale potrzebował kogoś, kto zostanie z nim na więcej niż jedną noc. I, szczerze powiedziawszy, kogoś, kto byłby zainteresowany połączeniem ich DNA.

Inną opcją była adopcja, która, niestety, była niemożliwa dla mężczyzny stanu wolnego w jego wieku, do tego z taką reputacją. Jedyną i ostatnią możliwością była matka zastępcza. Musiał znaleźć kobietę, która z radością nosiłaby jego dziecko, z szerokim uśmiechem i machnięciem dłoni oddałaby mu wszelkie prawa rodzicielskie, a do tego przekazała jakieś użyteczne geny. Najważniejsze, żeby była to inteligencja. Umiejętność posługiwania się magią nie była konieczna, choć pożądana. Wygląd też się nie liczył – Severus nie był hipokrytą.

Nieraz już ślęczał nad książką adresową, przekopywał się przez akta absolwentów Hogwartu, a nawet od niechcenia pytał znajomych, czy nie znają kogoś, kto mógłby to rozważyć. Nie znali. 

Tylko że… Ktoś tutaj był. Ktoś był tuż pod jego nosem, a nawet o niej nie pomyślał. 

Zaryzykował trzy dni po swoich czterdziestych dziewiątych urodzinach.

– Myślę, że to czas, abym został rodzicem.

Kobieta, słysząc to, nie podniosła nawet głowy. Odłożyła jedzenie na talerz tylko po to, aby móc przewrócić stronę czytanej właśnie książki. Na jej nadgarstku była wielka plama pomidorowego sosu.

– Dziedzicem? – zapytała Hermiona Granger. – A twoja rodzina ma cokolwiek, co mógłbyś odziedziczyć? 

– Nie, nie dziedzicem. Powiedziałem rodzicem. Chcę mieć dziecko.

Hermiona podniosła wzrok, a Severus zauważył, że ma na twarzy sos pomidorowy, a we włosach utknęły jej dwa ołówki.

– Co? Piłeś coś?

Severus poczuł, jak dziwne ciepło rozpowszechnia się po całym jego ciele i odchrząknął nerwowo.

– Nie. Chcę mieć dziecko i chciałbym, żebyś została jego matką.

– Upiłeś się – powiedziała, patrząc na niego podejrzliwie. – Nie bądź śmieszny.

– Wcale nie. Chęć prokreacji jest kompletnie normalną ludzką potrzebą.

– Oczywiście, ale to nie jest moją potrzebą. Szczerze mówiąc, to ja mam kompletnie przeciwnie – chciałabym trzymać się od dzieci najdalej jak to możliwe. Dla mojego przetrwania. Przetrwania mojego zdrowia psychicznego.

– Nie oczekiwałbym, że wychowywałabyś dziecko. Ja bym się tym zajął.

– Tak bardzo pochlebiasz mi, oferując mi wynajęcie ci macicy, ale, niestety, muszę odmówić – powiedziała, kierując swoją uwagę z powrotem na książkę. Wzięła gigantycznego gryza kanapki, wydając przy tym ogromnie irytujące cmokanie. Severus zauważył, że wszystkie paznokcie na jej dłoni były obgryzione prawie do krwi.

– To nie tylko obecny stan twojej macicy spowodował, że cię zapytałem. Jesteś idealnie zdrowa. Jesteś inteligentna. Nie masz żadnych znanych mi defektów genetycznych.

Hermiona parsknęła śmiechem, wypluwając kawałki jedzenia na stół.

– O mój boże, Severusie! Tylko ty mógłbyś pomyśleć, że cokolwiek co powiedziałeś, byłoby przekonującym argumentem dla matki twojego dziecka. Naprawdę jesteś dziwny. – Severus westchnął. Cóż, to mu się nie udało. Czas wrócić do punktu wyjścia. – Może chcesz skomplementować pojemność moich płuc? Może powinnam otworzyć usta, żebyś mógł dokładnie przyjrzeć się moim zębom?

– Zęby nie są problemem, o który się martwię – powiedział ponuro, upewniając się, że jego usta zasłaniają fatalny stan jego uzębienia. 

– A co jeśli dziecko odziedziczy moją nieznośność? Albo mój katar sienny? A co najgorsze, moje włosy? Gwarantuję, że nie dasz rady tego rozczesać. 

– Nie wyobrażam sobie, abym miał nie polubić jakiejkolwiek twojej cechy, którą odziedziczyłoby nasze dziecko – powiedział szczerze. – Jesteś jedną z niewielu osób, z którymi mogę znieść przebywanie przez dłuższy czas.

Hermiona mrugnęła dwukrotnie i zamilkła. Odłożyła powoli kanapkę i zmarszczyła brwi. Minuty boleśnie długo się wlokły, gdy przyglądała się mu, zamyślona.

– Moje badania ucierpią – w końcu się odezwała, bębniąc palcami o książkę. – Nie wspominając o stresie i napięciu, jakie niesie ze sobą ciąża.

– Pokryję wszystkie twoje medyczne wydatki i uwarzę specjalny eliksir, który zmniejszy negatywny wpływ ciąży na twoje ciało. 

– Dlaczego ja? Dlaczego nie… Jak jej tam? Genevieve?

– Nie jesteśmy razem – powiedział, odrobinę zirytowany, że Hermiona ją zapamiętała. Zawsze myślał, że dziewczyna tak naprawdę nie słucha tego, co mówił w ich wspólnym laboratorium. Od czasu do czasu wspominał o jego życiu prywatnym, ale sądził, że wszystko jej wpada do jednego ucha, a drugim wylatuje. Widocznie tak nie było.

– Nie miałam pojęcia. Przepraszam. – Hermiona wzruszyła ramionami. – Szczerze mówiąc, to miała dziwny zwyczaj rozszerzania nozdrzy za każdym razem gdy coś mówiła.

– Nie zauważyłem – odparł sucho, zatajając fakt, że to zauważył i że doprowadzało go to do szaleństwa.

– Poza tym, że jestem inteligentna i jestem kobietą, to co jeszcze cię do tego skłoniło?

– Nie przeraża mnie to, że przez dziecko byłbym z tobą związany przez resztę mojego życia.

– To pocieszające – powiedziała cicho, wyglądając na smutną.

– Sądzę też, że jesteś trochę mniej idiotyczna niż wszyscy, których do tej pory poznałem.

– Jesteś uroczy. 

– I do tego prawdziwie cię szanuję, a ty szanujesz mnie, tak myślę. Dwie osoby, które siebie szanują? To więcej, niż ma większość dzieci.

Zmarszczki na jej czole się pogłębiły.

– Nieważne czy tutaj będę, czy nie, to dalej będzie moje dziecko. Jak mogę wierzyć w to, że będziesz dobrym ojcem? 

Severus wzruszył ramionami.

– Nie możesz. Sam nie wiem, co powinien robić ojciec, aby być dobrym. Ale wiem, jak to jest mieć złego ojca i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby takim się nie stać.

Severus obserwował, jak Hermiona znów dwa razy zamrugała. Powoli potarła dłońmi twarz, rozmazując sos, po czym położyła ręce na kolanach. Po chwili, gdy Severus miał już podnieść się i wyjść, skrzyżowała ramiona na grubym, wełnianym swetrze i odetchnęła głęboko.

– W okresie ciąży – wypalił – wstrzymam wszystkie moje dodatkowe projekty i będę pracował jako twój asystent. Dzięki temu ten okres nie wpłynie na twoje badania.

Twarz Hermiony zmieniła się z zamyślonej na kalkulującą tylko po to, aby sekundę później rozświetlił ją uśmiech.

– W porządku. Zrobię to. 

– Co? – zapytał, czując w sercu rosnącą ekscytację. 

– Urodzę twoje dziecko. Więc… Jaki masz plan? Czy będziemy… – Wykonała dziwny, falisty ruch między ich ciałami.

Ciepło z jego ciała wróciło z podwójną mocą, obejmując jego policzki. 

– Nie! Nie. Nie ma potrzeby na… ee… Współżycie. Są zaklęcia zapłodnienia – powiedział, sfrustrowany kierunkiem rozmowy.

– To w twoim stylu, zabierać jedyną radość z tej dziwnej umowy – odparła. Severus spojrzał na nią ostro, lecz zauważył tylko szeroki uśmiech.

Ach. Żart. Ale może… Może by chciała? Nieważne.

– Chciałbym, abyśmy szybko się za to zabrali, ale, oczywiście, zależy to od ciebie.

– Naprawdę tego chcesz! Nie rozumiem dlaczego. Dzieci są upiorne. Harry ma dwójkę i jedyne co robią, to krzyczą albo zrzucają rzeczy z wszystkich półek, do których dosięgną, o każdej porze dnia i nocy. 

– Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, jak wiele rodziców jest beznadziejnych w tym, co robią – powiedział konspiracyjnym tonem. – Poznałem dużą liczbę z nich, jeśli pamiętasz. Mam więc dobrą możliwość oceny, dzięki której doszedłem do takiego wniosku.

– Hmmm… Więc sądzisz, że poradzisz sobie z niemowlęciem?

– Hermiono, jestem gotowy. Mam prawie pięćdziesiąt lat i to moja ostatnia szansa. Utrzymałem Pottera przy życiu, prawda? I mogę tylko założyć, że noworodek nie wpakowuje się non stop w śmiertelne niebezpieczeństwo. – Hermiona się zaśmiała.

– Może i noworodek tego nie robi, ale James zawsze się pakuję w kłopoty. A przynajmniej tak twierdzi Harry.

– Wiesz, jak bardzo lubię nasze rozmowy o Potterze – powiedział, przewracając oczami. Hermiona wzruszyła ramionami i zaczęła układać książki, które ze sobą przyniosła.

– Co mam powiedzieć ludziom?

– Prawdę lub kłamstwo. Co tylko zechcesz.

– Myślę, że powiem im, żeby zajęli się sobą – powiedziała, na co Severus się zaśmiał.

– Oczywiście.

– Więc gdy będę w ciąży, to zostaniesz moim asystentem? – zapytała, podnosząc książki.

– Tak, taka była umowa.

– Skoro tak to nie ma na co czekać, rzucaj zaklęcie! Mam dla ciebie dużo pracy – odpowiedziała, uśmiechając się. 

RozdziałyRozdział 2 >>

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 10 komentarzy

Dodaj komentarz