Rozdział 2

Severus dwadzieścia trzy razy zamieszał w kociołku, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, po czym zmienił rękę i zamieszał cztery razy w przeciwnym kierunku. Eliksir beknął na niego i zaczął powoli się zagotowywać, od czasu do czasu strzelając małymi, irytującymi iskrami. Poczuł podobieństwo do mikstury – mu ostatnio też zdarzało się strzelać małymi, irytującymi iskrami.

– W porządku, jak wygląda? – szczęśliwy głos Hermiony rozbrzmiał w laboratorium.

– Dużo lepiej, od kiedy dodałem Ślaz.

– Tak, wygląda idealnie – powiedziała, stając za nim, aby móc spojrzeć na bulgoczący eliksir. Czuł na plecach nacisk jej brzucha. Jego dziecko. Ich dziecko. – Nie pamiętam, aby w składnikach był jakikolwiek Ślaz.

– I to właśnie było problemem, więc zwiększyłem Ślaz z zerowej ilości do trzech łodyg.

– Interesujące… Co cię do tego skłoniło?

– Przeczucie. Jeśli ktoś je ma, to wie. A dla tych, którzy nie go nie mają… – Severus wzruszył ramionami, zmniejszając płomień.

Hermiona wybuchnęła śmiechem, po czym od razu zamilkła.

– Nie rozśmieszaj mnie, Severusie. Czuje się, jakbym na dnie miednicy miała kaktusa.

– Jak cudowna jest ciąża.

– Jak cholernie przerażająca jest ciąża – poprawiła go, uśmiechnięta. – Ale chociaż moje włosy są wspaniałe, a cycki absolutnie gigantyczne.

– Em… – Severus zauważył wzrost piersi, ale nie włosów. Spojrzał na nią krytycznie, lecz, prawdę mówiąc, naprawdę wydawały się grubsze i bardziej błyszczące. Zastanowiło go, czy ten jeden, konkretny stan wywołany przez hormony, można by odtworzyć w eliksirze bez takich efektów jak niespodziewane dziecko czy bóle miednicy. Zarobiłby mnóstwo galeonów, gdyby obiecał kobietom wspaniałe włosy i wielkie piersi.

– Twoja mina sugeruje, że zastanawiasz się nad czymś moralnie wątpliwym. 

Severus przybrał niewinną minę. 

– Nieprawda. Zastanawiało mnie, jak poszedł twój lunch z Potterem i Wasleyem?

– Było ekscytująco – powiedziała, siadając na jedynym, wygodnym krześle, które Severus umieścił w rogu laboratorium. 

Mężczyzna usunął zaklęcie zastoju czasu na eliksirze. Hermiona uśmiechnęła się szeroko, gdy podał jej filiżankę gorącej herbaty na niebieskim, porcelanowym talerzyku, na którym znajdowały się również dwie świeże bułeczki z cynamonem. 

– Dlaczego?

– Harry wypróbował kolejnej wersji Finite. Pachniało goździkami i tymiankiem.

Severus obserwował z obrzydliwą fascynacją, jak Hermiona zanurza kawałek bułeczki w herbacie, a potem próbuje ugryźć. Nie udało jej się złapać ustami całego ciasta i spory kawał pieczywa wpadł do środka filiżanki. Jej mina sugerowała, że jej to nie przeszkadza.

Gdy jej ciąża stała się na tyle widoczna, że zauważyli ją nawet obserwatorzy, przyjaciele, sympatycy i nie-tacy-sympatycy, ludzie ostrożnie wypytywali ją o ojca. Uporczywie mówiła każdemu, że Severus Snape jest ojcem i odmawiała odpowiedzi na więcej pytań. Od ogłoszenia tej rewelacji, Potter i Weasley, w regularnych odstępach, przybywali, próbując uratować ją spod złego uroku, pod którego wpływem na pewno była.

– Łatwiej byłoby ci powiedzieć im prawdę – powiedział. – I oszczędziłoby to ich mikroskopijnym mózgom wysiłku przed znajdowaniem kolejnych rzeczy, które złamałyby urok.

– Albo – odparła – mogliby po prostu się zamknąć, przestać się wtrącać, dać mi ciasteczka i pomasować mi stopy.

– Czy w ten pasywno-agresywny sposób prosisz mnie o masaż stóp?

– Tak.

Jego wzrok skupił się na jej stopach, odzianych w zielone buty ze smoczej skóry. Na łydkach, nad obuwiem, można było zauważyć kawałek skarpet, przedstawiający czerwono-białe paski. Nie miał wątpliwości, że jej stopy były mocno spocone. Przeszedł go dreszcz.

– Severusie, żartuję. Nie stresuj się.

– Chyba bym skapitulował – powiedział sztywno.

– Całe życie marzyłam o kimś, kto by skapitulował, gdybym poprosiła go o coś miłego.

– Pewnego dnia znajdziesz mężczyznę nieposiadającego węchu, który nie będzie chciał od życia niczego więcej niż dotknięcie twoich stóp.

– Największe pragnienie mojego serca. – Mrugnęła do niego w dziwny sposób, zdecydowanie niepokojący, gdy brała kolejnego gigantycznego gryza bułeczki.

– Zamierzasz odpoczywać przez resztę popołudnia? – zapytał, zdając sobie sprawę z odpowiedzi. Hermiona rzadko odpoczywała i bardzo często zasypiała w laboratorium. Początkowo Severus aportował ją z powrotem do jej domu i kładł do łóżka, ale jego plecy szybko wyraziły sprzeciw. Zdecydował, że najlepszym wyjściem będzie zrobienie z krzesła świstoklika. Wystarczyło, że nacisnął jeden przycisk, a ona natychmiast została przeniesiona, nie przeszkadzając mu dłużej swoim chrapaniem.

– Wybiorę się do Sluga i Jiggera. Zamówiłam pewne składniki i muszę sprawdzić ich jakość.

– Pozwól mi to zrobić.

– Nie, nie, nie. – Hermiona machnęła palcem. – Mogłam zamówić też coś dla ciebie i chcę, żeby była to niespodzianka.

Severus przewrócił oczami.

Hermiona często obdarowywała go różnymi rzeczami bez wyraźnego powodu. Nigdy nie było to jakąś specjalną okazję, przez którą mógłby się tego spodziewać. Czasem to była książka, którą znalazła w sklepie z antykami, lecz zazwyczaj prezentem był rzadki składnik do eliksirów, który zauważyła, robiąc zamówienie do własnych sklepów. Przy jednej pamiętnej okazji była to czarna koszulka z napisem “Moje gówniane nastawienie to nie twoja pieprzona sprawa”. Regularnie nosił ją w domu. Severus nie do końca rozumiał jej motywy, ale akceptował prezenty, uznając, że powody były prawdopodobnie nieszkodliwe.

– Severusie, spójrz! – Hermiona umieściła na brzuchu filiżankę, która trzęsła się we wszystkie strony, rozlewając kropelki herbaty na jej szaty.

– Przestań denerwować dziecko – zażartował.

– Lubi ją kopać. Pomagam mu ćwiczyć! Przyjdzie na świat z cudownie rozwiniętymi mięśniami udowymi.

– Bądź miła. Co, jeśli będzie to pamiętał?

– Mam taką nadzieję – zachichotała. – Będę zabawną mamą. To ty możesz być zrzędliwym ojcem, który nie pozwoli mu używać dobrych noży.

– Aportuję się później z kolacją – powiedział, ignorując jej zaczepkę.

– Bardzo ostra? – zapytała z nadzieją.

– Bardzo ostra, chociaż nie ma żadnych dowodów na twoją tezę, że przyśpieszy to poród.

Hermiona odłożyła pustą filiżankę i talerz na bok, po czym się podniosła.

– Zawsze zostaje przytulanie – zasugerowała, sugestywnie poruszając brwiami. Severus przewrócił oczami.

– Postaraj się nie przytulać Sluga i Jiggera, gdy tam będziesz. Mam reputację, której jesteś świadoma.

– Jestem i stąd moja oferta. To może być moment, w którym w oczach publicznej opinii zmienisz się z ponurego, samotnego pustelnika w lubieżną maszynę miłości.

– Idź odebrać swoje eliksiry – powiedział, odpychając ją od stołu laboratoryjnego. Hermiona wybuchnęła śmiechem.

Severus potrząsnął głową z rozbawieniem. Hermiona była trochę niechlujna, ale genialna i nigdy nie zawodziła w rozśmieszaniu go. Możliwe, że jej umysł był zajęty innymi rzeczami niż porządek. Na przykład jej ogólne dążenie do chaosu nigdy nie odzwierciedlało jej precyzyjnej pracy w laboratorium. Wrócił do eliksiru, uprzednio usuwając okruchy, które zostawiła na krześle. Na poduszce była wielka plama po herbacie. 

Godzinę później Severus czyścił stół, gdy sowa wleciała przez okno. Odebrał list, rzucając ptakowi mysią śledzionę.

 

Twoja żona znajduje się tutaj wraz z synem.

Agnes Gergen, Położna, Święty Mungo.

 

– Co?

Chwiejnie aportował się do Munga, czując rosnącą ekscytację i nerwowość. Była tutaj razem z jego synem. Jego synem! To właśnie dzień, gdy jego życie jako ojciec się rozpocznie. Podszedł do małego pokoju na końcu korytarza, gdzie Hermiona leżała na łóżku, trzymając w dłoniach małe zawiniątko (jego syn!)

– Dobrze się czujesz? – Zdziwił się, słysząc, jak sam wypowiada to pytanie. Najpierw chciał zapytać o dziecko, ale te słowa same z niego wyszły.

– Jest w porządku. Nigdy nie zgadniesz, co się stało!

– Urodziłaś dziecko i to było przerażające.

– Właśnie nie! – Uśmiechnęła się. – Aportował się.

– Przepraszam? – zapytał, czując, że chyba oszalał.

– Stałam przy ladzie u Sluga, gdy zaczęłam odczuwać skurcze i silny nacisk.

– Bóle porodowe.

– Tak. Dziękuję, Pani Pomfrey – powiedziała sarkastycznie. – Tak czy siak pomyślałam, że muszę iść do szpitala, gdy dziecko znalazło się na ladzie. Pan Chantelle nie był szczęśliwy i sądzę, że przez jakiś czas nie dostaniemy zniżek.

– Kto był na ladzie? – zapytał Severus, zmieszany.

– Dziecko! Chyba nie był zainteresowany inną opcją. Może mój kanał rodny był zbyt ciasny i uznał, że to wyjście będzie lepsze. To dość imponująca magia. Może jest utalentowany – mówiła, rozpromieniona.

– Utalentowany?

– Może przywitasz się ze swoim ojcem? – szepnęła do dziecka w jej ramionach, sekundę później wyciągając zawiniątko w jego stronę.

Dziecko była najbrzydszą rzeczą, jaką Severus kiedykolwiek widział, ale także najpiękniejszą. Czerwona, pomarszczona twarz była zwieńczona cienkim kosmykiem czarnych włosów. Chłopiec na krótko otworzył oczy, po chwili je zamykając. Severus czuł się kompletnie niezrównoważony i przerażony, a do tego nieprzygotowany. Jak miał chronić tą malutką, kruchą istotę?

– Jest taki mały – powiedział.

– Myślę, że powinniśmy go nazwać Sorensen – zasugerowała. – To znaczy syn Severina, co przypomina mi ciebie. Do tego posiada trzy sylaby, co sprawia, że jest to świetnie imię.

Severus umieścił palec w malutkiej dłoni jego syna, a dziecko natychmiast je ścisnęło. Spojrzał na Hermionę.

– Dziękuję. Jest cudowny.

– Ma słodką, małą twarz – powiedziała czule Hermiona. – Wygląda trochę jak suszona morela, ale myślę, że jest trochę bardziej symetryczny niż inne dzieci, które widziałam. To zasługa świetnych genów.

Gdy dziecko sapnęło cicho i podniosło malutką pięść do ust, aby ją przegryźć, Severus poczuł, że uderzyła go fala niepewności i strachu.

– Myliłem się. Nie wiem, jak to jest być ojcem. Nic nie wiem! Co, jeśli będę w tym beznadziejny?

– Nie będziesz. Zresztą, zaczynacie od czystej kartki. Ty nigdy wcześniej nie byłeś ojcem, ale on nigdy nie był człowiekiem. Już jesteś trochę do przodu!

Severus przytaknął. Słuchając jej, czuł się spokojniej.

– Ze szpitala napisali, że znajduje się tutaj moja żona – powiedział, przypominając sobie o tym. Hermiona przewróciła oczami.

– Są tutaj okropne staroświeccy, więc myśl, że jestem niezamężna to dla nich zbyt dużo do zniesienia, więc powiedziałam, aby wysłali sowę do mojego męża. Możemy to zrzucić na chwilowe zaćmienie umysłu.

– Hmmm… – mruknął, zwracając uwagę z powrotem na dziecko. Jego syn miał długie, ciemne rzęsy i różowy łuk Kupidyna. Nie było możliwości dowiedzenia się jak loteria genetyczna, która zakręciła DNA jego i Hermiony, stworzyła tak idealne dziecko.

– Powiedzieli, że za kilka godzin będziesz mógł zabrać go do domu. Wszystko jest w porządku. Idę spać.

– Możesz odwiedzać go, kiedy tylko będziesz chciała.

– Myślę, że to zrobię. Jest słodszy niż sądziłam – powiedziała, przeciągając się.

Severus przytaknął. Oczywiście, że jest. Sorensen był już najdoskonalszym dzieckiem, jakiego kiedykolwiek widział. I do tego inteligentnym! Jego syn poszedł w ślady rodziców. Genialny czarodziej.

Uśmiechnął się do dziecka, które drzemało z zadowoleniem, nie zdając sobie sprawy z myśli ojca.

 

Rozdziały<< Wychowanie BabymortaRozdział 3 >>

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 26 komentarzy

  1. O własnych też tak twierdziłam po porodzie 🙂 Dopiero po paru dniach zaczęły przypominać ludzi. Nie wiem, czemu we wszystkich fanfikach tak się roztkliwiają nad „pięknem i uroczością” noworodków….Wróć do czytania

Dodaj komentarz