Rozdział 3

Rozdział III

„To, co dookoła nas”

 

Mistrz Eliksirów nie płakał długo. Serię szlochów przerwała delikatna, lecz lodowata dłoń, która oparła się o jego ramię. Podniósł głowę i spojrzał zaskoczony na właściciela owej ręki- pochylonego i patrzącego mu prosto w oczy Albusa Dumbledore’a.

– Nie, tylko nie ty… jęknął.

– Mój chłopcze, wspaniale znów cię widzieć!

– Odwal się, stary łajdaku.

– No, no, mógłbyś być nieco milszy dla starego przyjaciela.

Severus zacisnął zęby, wymuszając złośliwy uśmiech.

– Przyjaciele się nie zabijają, pamiętasz? Nie jestem twoim przyjacielem. A ty, z całą pewnością, nie jesteś moim.

Albus sięgnął do kieszeni szaty, wyciągając z niej niewielką puszkę. Kiedyś prawdopodobnie była w kolorze srebrnym, ale czas nie okazał się dla niej łaskawy. Obecnie wyglądała na równie szarą i przezroczystą, jak sam Dumbledore. Ten zdjął metalową pokrywkę i wcisnął puzderko w twarz Snape’a.

– Cytrynowego dropsa?

Severus wytrącił puszkę z rąk trzymającego ją mężczyzny i gwałtownie wstał. Zaciskając dłonie w pięści, spojrzał z nienawiścią na człowieka, który dołożył wszelki starań, by uczynić jego życie nieszczęśliwym. Był tak spięty, że miał wrażenie, iż zaraz pęknie i rozsypie się w drobny mak.

– Dlaczego tu jesteś? – warknął.

– Mój drogi, dobrze wiesz, dlaczego tu jestem – odparł duch z błyskiem w oku.

Oczy mężczyzny niebezpiecznie się zwęziły. – Nigdzie. Z. Tobą. Nie. Idę.

– Opieraj się, jeśli musisz – odparł spokojnie Albus, przyglądając się mu uważnie. Po chwili podniósł się i stanął naprzeciwko byłego szpiega. – Niestety, mój chłopcze, czy tego chcesz, czy nie, nie masz wyboru.

Powiedziawszy to, Dumbledore chwycił mocno dłoń Severusa. Pokój zaczął wirować i młodszy mężczyzna poczuł falę ogarniających go mdłości. W ciągu kilku sekund pojawili się w domu Timothy’ego Bella.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Znajdowali się teraz w niewielkiej, ale dość zabałaganionej kuchni. Rodzice chłopca pieczołowicie przygotowywali świąteczny obiad. Ojciec siekał warzywa na małej, kwadratowej desce, a matka właśnie wyjmowała coś z piekarnika. Po chwili obróciła się, niosąc przed sobą ogromnego indyka. Nagle usłyszeli hałas dochodzący z drugiego pokoju, a do pomieszczenia wbiegła starsza siostra Timothy’ego, Katie.

– To Tim! – krzyknęła przeraźliwie.

Jej ojciec upuścił trzymany nóż, a matka szybko odłożyła potrawę na blat, zanim oboje wybiegli z kuchni. Severus poczuł na plecach zimną dłoń, popychającą go w stronę drzwi, za którymi zniknęli państwo Bell. Zaszczycając Dumbledore’a piorunującym spojrzeniem ruszył za rodziną, wbiegającą właśnie po schodach.

Weszli do sypialni, w której znajdował się chłopak i zatrzymali się w progu. Timothy rozpaczliwie próbował złapać oddech, ale wyglądało na to, że się dusi. Ojciec podbiegł do łóżka i zaczął machać nad nim różdżką, podczas gdy matka trzęsącymi się rękoma przerzucała eliksiry stojące na szafce nocnej. W końcu znalazła ten, którego szukała i pospiesznie wlała go synowi do gardła. Dyszenie ustało, ale chłopiec opadł z powrotem na pościel, całkowicie wyczerpany.

– To… Było…blisko – powiedział, próbując miarowo oddychać.

Pani Bell pogładziła go po włosach – Już dobrze, Tim. Spokojnie.

Ten uśmiechnął się do niej z miłością.

Severus odchylił się nieco i szepnął do Dumbledore’a. – Czy nic nie da się zrobić? Z pewnością magia może uleczyć chłopaka.

Starzec nie zawracał sobie głowy szeptaniem, ani nawet cichszym mówieniem. Nawet w tak przerażającej sytuacji w jego donośnym głosie można było wyczuć optymistyczne nuty, które przyprawiały Snape’a o skręt żołądka. Ten człowiek miał w sobie zdecydowanie zbyt wiele radości.

– Zabierali go kolejno do wszystkich uzdrowicieli w kraju. Nikt nie wiem, co mu jest.

Chłopiec w końcu zebrał w sobie wystarczająco siły, by podnieść się z łóżka. Wstał ostrożnie, wspomagany przez silną rękę matki pod swoim ramieniem.

– Nic mi nie jest, mamo – powiedział, delikatnie strząsając jej dłoń.

Mistrz Eliksirów obserwował, jak Timothy kuśtyka w kierunku komody, łapie szczotkę i próbuje rozczesać splątane pasma włosów.

– Te ataki… Często je ma? – zapytał Severus.

– Praktycznie codziennie. Nie lubi zwracać na siebie uwagi, więc często przebywa w swoim pokoju. Jego współlokatorzy w Hogwarcie pomagają mu, podając eliksiry, gdy jest zbyt słaby, by zażyć je samodzielnie.

– To dlatego rzadko go widuję. Prawdę mówiąc, właściwie nigdy nie pojawia się na posiłkach.

– Jedzenie przynoszą mu skrzaty. Zejście, a następnie wejście po schodach do wieży Gryffindoru to dla niego znaczny wysiłek.

– Musi być coś, co da się zrobić. Na Merlina, Dumbledore, jesteśmy czarodziejami. Taka choroba nie powinna nigdy pojawić się wśród nas.

Albus spojrzał na młodszego mężczyznę ze smutkiem – Niestety, wszystkie możliwości zostały wyczerpane.

– Jakiś eliksir? – Snape nie poddawał się. – Taki, który ktoś mógłby stworzyć specjalnie dla niego.

Duch wzruszył ramionami.

– Co się z nim stanie, jeśli nie uda się go wyleczyć?

– Wówczas widzę puste miejsce przy stole i rodzinę pogrążoną w żałobie.

Scena zmieniła się. Severus ponownie spojrzał na rozciągnięty przed nim obraz. Znów patrzył na drobne ciało Timothy’ego Bella, które tym razem ogarniał nieprzenikniony mrok. Poczuł, jakby ktoś wyrwał mu serce z piersi.

– Dumbledore, zabierz mnie stąd. Nie mogę na to patrzeć ani chwili dłużej.

Albus chwycił mężczyznę za rękę, a świat wokół nich znów zamienił się w wirującą, mętną masę.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy rotacja ustała, Snape spojrzał na byłego dyrektora spode łba. – Musisz to robić? Ja nie…

Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym wylądowali. Była to niewielka, słabo oświetlona i dość skromnie umeblowana chatka. Za sobą usłyszał coś, co przypominało skomlenie, więc odwrócił się, chcąc zobaczyć kto wydaje z siebie takie żałosne dźwięki. Hermiona Granger siedziała skulona z twarzą schowaną w dłoniach naprzeciwko paleniska. Płakała.

Mężczyzna spojrzał na nią z troską – Co jej się stało?

– A jak myślisz, Severusie?

Przyjrzał się jej ponownie i wzruszył ramionami. – Ewidentnie coś ją zasmuciło.

– Trafne uwaga, mój drogi – odpowiedział Albus z przekąsem – Widzę, że przez te wszystkie lata twoje zdolności dedukcji nie stępiały.

Snape spojrzał wściekle na Albusa – Niby skąd mam wiedzieć, o co jej chodzi?

– Pracuje u ciebie, czyż nie?

– Tak

– A zatem powinieneś wiedzieć. Z jednej strony widujesz się z nią częściej niż ktokolwiek inny, a z drugiej jest dla ciebie zupełnie obcą osobą, prawda?

– Wiem tyle, że jest irytująca.

– Czyżby?

Severus zerknął na dziewczynę, która nadal szlochała, zakrywając oczy rękoma. Jeśli miałby być przed sobą szczery, nie była już dziewczyną. Była kobietą. Ta smarkula przed jego oczami wyrosła na kobietę, a on nawet się nie zorientował.

Zaczął analizować w myślach jej zachowanie. Przychodziła i wykonywała swoją pracę bez zbędnej gadaniny. Nigdy nie zapytał o jej życie poza pracownią eliksirów. Tak, wspominała coś o rodzicach, zwłaszcza, gdy zeszłej wiosny znów stracili pamięć i opowiadała mu trochę o swoich zajęciach poza pracą, ale co o niej tak naprawdę wiedział? Nie miał pojęcia, jaka rzecz mogła doprowadzić ją do takiego stanu.

– Chodzi o jej rodziców? – zapytał.

Duch spojrzał na niego oceniająco i powoli skinął głową. – Częściowo. Jestem zaskoczony, że w ogóle zwróciłeś na to uwagę, Severusie. Nie spodziewałem się, że będziesz miał jakiekolwiek podejrzenia – przyjrzał się uważnie Mistrzowi Eliksirów. – Być może jest jeszcze nadzieja…

– Dumbledore, o czym ty mówisz?

W odpowiedz starzec jedynie machnął wątłą ręką. – Nieważne. Jak już wspominałem, rodzice są teraz dla niej ogromnym ciężarem. Obwinia się za ich stan. Czuje się w pełni odpowiedzialna za utratę pamięci na skutek zaklęcia, mimo że wówczas nie miała pojęcia o możliwości wystąpienia takiego efektu ubocznego. Zbyt ambitny umysł robi jej wyrzuty, że nie zgłębiła czegoś, co na zewnątrz wydaje się proste. Zapomina jedynie, że tego typu objaw niepożądany jest rzadki i praktycznie nieudokumentowany – popatrzył z uwagą na Hermionę, po czym kontynuował. – Tęskni też za relacją, którą mieli. Zaczynają ją znów akceptować jako córkę, ale nie mają z nią żadnych prawdziwych więzi. Jest dla nich po prostu osobą, która od czasu do czasu przyjeżdża z wizytą. Być może znajomą, być może daleką krewną, jako że nie pamiętają nic z jej dzieciństwa ani młodości. Matka, która zawsze była powierniczką, traktuje ją z chłodną uprzejmością. To właśnie jej stratę odczuwa najmocniej.

– I nic nie da się zrobić?

Albus wzruszył ramionami. – Jakiś eliksir mógłby pomóc, ale dziewczyna nie wie, od czego powinna zacząć. To jest powód, dla którego chciała zostać twoją praktykantką. Ma nadzieję, że pewnego dnia wynajdzie dla nich lekarstwo.

– Nigdy mi tego nie mówiła – wymamrotał Severus.

– A co byś powiedział, gdyby ci się zwierzyła?

Młodszy mężczyzna spojrzał na Dumbledore’a z zakłopotaniem. – Wyśmiałbym jej wysiłki.

– Zatem dziwisz się, że milczała?

Snape spojrzał na podłogę.

– To nie jedyna rzecz, która ją gryzie.

Oczy Mistrza Eliksirów zawędrowały z powrotem w kierunku płaczącej kobiety, która teraz zsunęła się z krzesła i zwinęła w kłębek na niewielkim dywanie przy kominku. Jej ramiona unosiły się w spazmach.

– Nikt mnie nigdy nie zechce – zaszlochała.

Severus popatrzył zaskoczony na ducha. Ten podniósł swoje przezroczyste brwi, spoglądając na niego z wyrzutem, jakby próbując pokazać, że jest skończonym kretynem.

– Panna Granger wciąż jest młoda, ale odczuwa upływ czasu. Wszyscy wokół łączą się w pary i mają dzieci, a jej samej nie udało się znaleźć osoby, która by do niej pasowała. Ma wrażenie, że jej szansa przepadła.

– Przecież naprawdę jest taka młoda – wyszeptał Snape.

– Panna Granger ma dwadzieścia sześć lat.

– Jest genialna, na pewno ktoś to zauważy…

– Jest zbyt inteligentna, Severusie. Mężczyźni czują się przez nią onieśmieleni.

Severus prychnął. – Każdy, kogo onieśmiela wiedza, jest zwykłym durniem.

– To prawda – zgodził się Dumbledore. – Niemniej jednak, właśnie z tym musi się mierzyć, bardziej lub mniej świadomie. Uważa, że to jej wygląd odstrasza. Nie zdaje sobie sprawy, że znacznej większości przedstawicieli płci męskiej się podoba, tylko nie nadążają za jej umysłem.

– To bardzo atrakcyjna kobieta! Jak ona może tego nie widzieć?

Albus skinął głową. – Nie wierzy w to. Nikt nigdy nie sprawił, że poczuła się piękna i przez to sądzi, że nie uda jej się znaleźć miłości.

Severus udawał, że podziwia drewniane panele na podłodze.

– Brzmi znajomo? – spytał starzec z chytrym uśmieszkiem.

– Albusie… – warknął młodszy mężczyzna.

– Nie ty jeden myślisz, że szansa na miłość cię ominęła. Nie ty jeden uważasz się za nieatrakcyjnego, podczas gdy wcale tak nie jest.

– Dumbledore!

Zimna dłoń dotknęła ramienia Severusa.

– Nie ty jeden porzuciłeś nadzieję na szczęście w swoim życiu.

Snape przyjrzał się stojącej przed nim kobiecie. Pomimo swojego chłodnego stosunku do niej, był całkiem zadowolony z jej postępów. Po prostu czuł, że okazanie nawet minimalnego zadowolenia sprawi, że pycha przysłoni jej rozsądek . A pycha i eliksiry nie szły w parze. Jedyne do czego doprowadzały to zwiększona ilość pogrzebów.

– Z pewnością zdaje sobie sprawę ze swoich zdolności – wyszeptał, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.

Duch spojrzał na niego w zamyśleniu. – Wierzy w to, co mówią inni w takim samym stopniu jak ty.

Severus prychnął, ignorując insynuacje starego głupca. Spojrzał smutno na Hermionę, która teraz siedziała i ocierała łzy. Jej oczy były czerwone i spuchnięte, włosy w zupełnym nieładzie, ale mimo to uznał, że wygląda pięknie.

– Szkoda, że nikt jej nie docenia- mruknął.

– Szkoda – zgodził się Dumbledore. Chwycił dłoń Snape’a, który nawet nie zdążył zareagować i wirujących kłębach oddalili się z mieszkania Hermiony Granger.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Mężczyzna poczuł narastający ból głowy, więc zacisnął powieki, by choć trochę go opanować. Gdy je otworzył zobaczył, że znajduje się czyimś salonie, gdzie ewidentnie odbywa się przyjęcie. Obrócił się wokół własnej osi, patrząc na otaczających go ludzi, gawędzących, składających sobie życzenia i popijających drinki. Podejrzanie wielu gości miało na głowach rude czupryny. Małe dziecko przebiegło wprost przez niego, co spowodowało kolejny dzisiaj odruch wymiotny. Właśnie wtedy z kuchni wyszedł młody, brązowowłosy mężczyzna w okrągłych okularach.

– Potter – splunął Severus.

– Wesołych Świąt wszystkim! – zawołał – Jesteśmy przeszczęśliwi mogąc was po raz kolejny gościć w naszym domu.

Ron Weasley objął swoją żonę, Lavender i uśmiechnął się szeroko do Harry’ego. – Oj, a gdzie jest Hermiona?

Harry spojrzał na swojego starego przyjaciela. – Zdecydowała, że woli spędzić spokojny wieczór.

– Snape będzie? – zawołał ktoś.

– Znów nie przyjął zaproszenia. – Wybraniec wyglądał na zatroskanego.

– Cóż… – kontynuował tajemniczy głos. Severus odwrócił się i zobaczył, że należy on do Percy’ego Weasleya. – I tak cały czas by zrzędził i psuł atmosferę.

W pokoju rozległ się szum aprobaty.

– Chciałbym, żeby w końcu nauczył się żyć – zadumał się Harry.

– W dniu, w którym to nastąpi, piekło zamarznie! – odparła Molly ze śmiechem.

– Taa – zgodził się Ronald. Wszyscy wiemy, że świat się wtedy skończy. Stary dupek nigdy się nie zmieni. Gdyby się uśmiechnął, jego twarz pewnie rozpadłaby się na tysiące kawałków.

Cały salon wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Severus odwrócił się i spojrzał groźnie na Dumbledore’a.

– Nie ja zsyłam te wizje – powiedział duch przepraszająco – One stanowią jedynie odbicie prawdy.

– Prawdą jest to, że jestem tak znienawidzony jak myślałem.

Albus przytaknął. – Racja, mój chłopcze. – Mówiąc to, poklepał go energicznie go po plecach. Niespodziewający się takiej fizycznej siły ze strony zjawy, Mistrz Eliksirów potknął się i prawie wylądował na podłodze. – Mógłbyś nad tym popracować.

Severus odwrócił się i zgromił go spojrzeniem. Nie przyniosło to zamierzonego efektu, gdyż mały, rudowłosy Weasley po raz kolejny skorzystał z okazji, by przebiec przez jego ciało. Dumbledore obserwował ich z rozbawieniem.

– W tym nie ma nic śmiesznego! – warknął Snape.

– Mój drogi… – zaczął ponownie starzec, kładąc mu dłoń na ramieniu – zdajesz sobie sprawę, że ci ludzie, mimo niewybrednych żartów, chętnie ugościliby cię ta tym przyjęciu.

– Żeby móc swobodnie mnie obgadywać.

– Cóż, należałoby ci się, czyż nie? Przez cały rok gnębisz każdego z nich. Wszyscy próbowali być twoimi przyjaciółmi, ale odrzuciłeś ich szyderczymi uwagami i paskudnymi minami. Być może szczere przeprosiny z twojej strony w połączeniu ze świąteczną życzliwością, pozwoliłyby ci na jeszcze jedną szansę?

Severus przyglądał się zgromadzonym przy stole, zastanawiając się, jak to jest uczestniczyć w takiej uroczystości i być mile widzianym. Nie miał wystarczająco czasu, aby dogłębnie rozważyć ten problem, gdyż Dumbledore ponownie ujął jego dłoń i odwrócił się od gawędzącej grupy.

Tym razem wirowanie było tak silne, że Severus natychmiast upadł na ziemię. Otworzył oczy i stwierdził, że wpatruje się we własną zimną, kamienną podłogę. Jego oddech stał się ciężki, gdy podniósł głowę i rozejrzał się dookoła. Znowu był sam, w swoich kwaterach. Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku godzin poczuł rozdzierający go smutek. Przyciągnął nogi do klatki piersiowej, oparł się o ścianę i schował głowę w dłoniach.

Czy ta noc kiedykolwiek się skończy?

 

Rozdziały<< Rozdział 2Rozdział 4 >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Ach, mały Timmy. Ciekawie się to czyta – to chyba najbardziej zbliżona do klasycznej wersja Opowieści Wigilijnej jaką czytałam.Wróć do czytania

Dodaj komentarz