Zakazany Owoc cz. 2

Zapraszam na drugi rozdział z punktu Severusa 🖤

★★★

Niczego nie żałował. Może jedynie tego, że nie wytrzymał do końca roku szkolnego. Tak. Został jedynie tydzień, a on spieprzył po mistrzowsku. Żar, który poczuł był dla niego jak iskra zapalająca świecę. Gdy pożądanie wybuchło, nie potrafił go opanować. Granger była tak piękna, zmysłowa. Mąciła mu w głowie, pokazując jak wielką moc potrafią mieć uczucia.

Już na początku zaznaczyli, że są to tylko emocje i pociąg fizyczny. W którymś jednak momencie zauważył zmianę u gryfonki. Był dla niej atrakcyjny i z jakiegoś pokręconego humoru, podobał jej się na tyle, aby mogła się w nim zakochać. Było mu źle z tymi emocjami. Czuł się niepewnie, zwłaszcza, że nikt wcześniej nawet na niego nie spoglądał w tak przychylny sposób. Codziennie obdarowywała uśmiechem i w końcu sam zapragnął go dostrzegać częściej. Uczucia obudziły się, tak nagle i niespodziewanie, więc jak tylko połączyli z Hermioną swoje wargi, nie było odwrotu.

Pieścił każdy cal ciała młodej skóry, napawając się jej przyjemnym ciepłem i odgłosami, które pobudzały go jeszcze bardziej do działania.

Ciepło biło od niej niczym promienie od słońca, twarz rozjaśniał uśmiech, a małe dłonie delikatnie sunęły po jego klatce piersiowej, pierwszy raz pozbywając się jego koszuli. I gdy tak myślał, iż jest wstrętny oraz oszpecony, ona podziwiała każde wgłębienie i zaróżowioną skórę, bez mrugnięcia okiem. To właśnie wtedy zapragnął jej jeszcze bardziej. Nigdy nie był akceptowany do końca, ale w tej właśnie chwili poczuł, że to się zmieniło i za sprawą zakazanego owocu, mógł w końcu żyć.

Otworzył się na wszystko co dawała, a on o dziwo dawał więcej niż brał. Obsypywał ją pocałunkami, szeptał słowa i podniecał każdy skrawek ciała, nie pozostawiając czasu na zastanowienia czy wahania.

Jej fałdka na brzuchu nie przeszkadzała mu bardziej niż szopa na głowie, którą wręcz uwielbiał targać podczas ich uniesień. A gdy w końcu ich ciała się połączyły, nie mógł znieść myśli, że prawie odtrącił jedyną kobietę, na której mu prawdziwie zależało.

Wzdychała i mruczała niczym kotka w rui, kiedy doprowadzał jej ciało i umysł do szaleństwa. Zwiększał siłę pchnięć, samemu chcąc czuć spełnienie, które wręcz zbliżało się nieubłaganie. Wyginała się, eksponując małe piersi i pieprzyk na prawym boku, którego nie potrafił wymazać z pamięci. Wracał do tego miejsca dłonią, chcąc upewnić się, czy na pewno tam jest. Kreślił po nim kółka, przejeżdżał palcem, wywołując dreszcze.

Stęknął, gdy docisnęła piętami jego pośladki, a paznokciami podrapała barki.

– Severusie.

Jego imię brzmiało tak podniecająco w jej lekko zachrypniętym głosie. Zapragnął usłyszeć je ponownie, więc zwiększył prędkość swoich bioder i pochylił się zagłębiając twarz w zagłębienie jej szyi.

Tego wieczoru nie myślał zbyt dużo. Czuł jedynie ogarniające uczucie przynależności, zaspokojenia seksualnego i coś, czego nie potrafił zrozumieć. Zrozumiał jednak, że w tych drobnych ramionach może być sobą, niezależnie od sytuacji, a Hermiona była dla niego na tyle ważna, że pozwolił jej zbliżyć się do siebie i swoich sekretów.

Kiedy padli zmęczeni, zastanawiał się, czy cokolwiek to zmieni w jego życiu. Czy brnąć w romans dalej, pozwalając przelewać uczucia młodej kobiety na swoją osobę. Był jednak na tyle samolubny, że nie potrafił jej odsunąć. Pragnął jej miłości, ciała i duszy. Była jego zakazanym owocem, a zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej.

★★★

Obudził się nagi, okryty kołdrą, a bujne włosy kobiety pokrywały cały jego tors. Patrzył na jej nagie ciało, twarz, podziwiając piękno, pragnąc znowu poczuć choćby jej usta na swoich wargach.

Przejechał dłonią po biodrze, wywołując gęsią skórkę. Wymamrotała coś pod nosem i okręciła się do niego tyłem, wypinając swoje nagie pośladki w jego stronę. Uniósł prawą brew, a kącik ust w tym samym czasie poszybował w górę.

Położył dłoń na jej plecach, palcami sunąc w dół po kręgosłupie do linii pośladków. Obrysował je palcem, ściskając delikatnie jeden z nich.

– Krzywołap, przestań – machnęła dłonią, odsuwając się od niego kawałek. – Daj mi jeszcze pospać – mruknęła, nieudolnie zaciągając na siebie kołdrę.

Parsknął, podpierając się na łokciu. Włosy Granger były dosłownie wszędzie. Myślał, że będzie mu przeszkadzać obecność kobiety, ale poczuł coś zupełnie odwrotnego. Zmarszczył brwi i opadł na plecy. Co czuł? Sam nie wiedział. Było to dziwne i zaskakujące. Nie był biegły w rozpoznawaniu emocji. Całe życie miał pod górkę. Zdobył jedynie uczucia rozpaczy, smutku, gniewu, rozgoryczenia i mały zalążek przyjaźni, który szybko przerodziła się w miłostkę. Jednak to, co czuł kiedyś, a co czuje teraz, drastycznie się różniło.

Wewnętrznie wiedział, że coś się zmieniło. Mimo to, wyrzekał się jakichkolwiek pozytywnych uczuć bardzo długo i nie potrafił tak po prostu zaakceptować silniejszych emocji.

Granger wymamrotała coś przez sen i westchnęła, unosząc dłonie do góry. Przeciągnęła się z cichym jękiem otwierając zaspane oczy. Budziła się powoli, rozkładając na boki, jakby nie wiedząc do końca gdzie jest. Przyćmiony snem umysł powoli, jakby z ociąganiem rozbudzał się, dopuszczając do siebie wszystkie zewnętrzne bodźce jak dźwięk czy węch. Przekręcia głowę w jego stronę, a zamglony wzrok nagle się rozbudził. Uniósł brew, gdy sięgnęła po kołdrę i szczelnie się nią okryła.

– Jak widzisz, to nie Krzywołap zakłócał ci sen.

Zarumieniła się mógłby przysiąc, że jej policzki nabrały barw Gryffindoru. Machnięciem dłoni zapalił świecę na stoliku nocnym, stojącym przy łóżku z jego prawej strony i oparł się na łokciu podziwiając jej nieład na głowie z uniesionymi brwiami.

Kto by pomyślał, że może być jeszcze większa.

Sunął wzrokiem dalej, kierując go po ciele ukrytym pod kołdrą, pragnąc je znowu zobaczyć. Sięgnął dłonią do policzka, chwytając jej brodę palcami. Patrzyła na niego tymi dużymi oczami z blaskiem płonącej świecy.

– Wybacz. Zawsze rano Krzywołap budzi mnie, abym napełniła mu miskę.

Tłumaczyła mu się raczej niezdarnie, co chwilę jąkając się, jakby zrobiła coś strasznego. Prychnął i pochylił się w stronę jej twarzy, mrużąc oczy.

– Chciałbym znowu mieć przy sobie tą chętną i pewną siebie czarownicę, więc skończ z rumieńcami zawstydzenia. Widziałem każdy cal twojego ciała – zabrał dłoń i odsunął lekko kołdrę, ukazując obojczyk. Widniała na nim sporej wielkości malinka i ślady jego zębów. Satysfakcja i duma rozpierała go od środka. Była jego. Cała. – Ognista z ciebie kobieta, jednak musimy porozmawiać.

Westchnęła, chyba z rozczarowania, a może z ulgi. Przyjrzał się dokładnie wyrazowi jej twarzy, dostrzegając lekki grymas ust, jakby z niezadowolenia.

Mała gryfoneczka jest spragniona. 

– Zakładam Granger, że chciałabyś czegoś więcej, ale sytuacja jest lekko mówiąc patowa. Wszystko szlak trafiło i teraz nie możemy sobie pozwolić na pomyłkę. Nie winię cię. Poległem ulegając młodej kobiecie. Ta noc na pewno zalicza się do jednych z bardziej udanych – odparł, przeczesując włosy dłonią. – Jednak to co dzieje się między nami, musi pozostać tajemnicą.

Skinęła głową i zarumieniła się, przysuwając się bliżej niego. Aż dziw, że nie czuła przy nim skrępowania. Był nagi, narażony na ciągły kontakt wzrokowy. Z klatki piersiowej blizny nagle nie zniknęły, a oczy Gryfonki często znajdowały tą jedną, najbardziej widoczną i różową bliznę.

– Jestem świadoma konsekwencji, jakie mogą wypłynąć z naszego romansu. Wszakże w świecie prawa jestem twoją uczennicą i każdy z nas może ponieść karę za łamanie regulaminu i prawa – usiadła, pozwalając materiałowi opaść, jakby walcząc sama ze sobą, chwyciła go w dłonie i zacisnęła w mocnym uścisku. – Tej nocy oddałam ci się cała, bez żalu podarowałam ci siebie, swoje dziewictwo. Większość kobiet oddaje je z miłości lub zauroczenia. Jestem jedną z nich.

Granger była nad wyraz rzeczowa i widział jak powstrzymuje się, aby nie utkwić wzroku w swoich lekko drżących dłoniach. Trzymała głowę wysoko, ukazując mu swoją wewnętrzną siłę.

Każdą inną kobietę po prostu by zbył, a następnie wyszłaby trzaskając drzwiami. Granger jednak była jego czarownicą i nie miał zamiaru z nikim się nią dzielić. Jeśli sny coś znaczyły, to prawdopodobnie, jakby kretyńsko to nie brzmiało, byli sobie przeznaczeni. Snape nigdy nie wierzył w te bujdy, jednak teraz, miał nadzieję, że jednak coś takiego istnieje. Nie kochał jej. Nie teraz. Jeśli jednak Granger miała mu ofiarować swoje uczucia, chciał je w niewielkim stopniu przyjąć, a może i on nauczyłby się co to znaczy mieć serce. Skrzywił się.

Robię się sentymentalny… 

– Jednak nie czas teraz na tak poważne rozmowy. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy od początku wiedzieli jakie konsekwencje płyną z zakazanego romansu i podjęliśmy się tego. Czas więc zająć się czymś przyjemniejszym, a zmartwienia i niepewności zepchnąć na drugi plan.

Zamyślony przegapił większość wypowiedzi kobiety, mimo to darował sobie uświadamianie jej tego faktu. Nie ważne co powiedziała. Czuł w swoich starych kościach, że nie pożałuje swojej decyzji.

– Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

Chwycił w dłoń jej szyję i naparł na nią swoim ciałem, atakując miękkie usta.

– Panie profesorze, a cóż to za pośpiech – mruknęła, owijając go nogami wokół bioder.

Prychnął, wodząc dłonią po gładkiej skórze uda. Granger była nad wyraz chętna. Brał więc to, co mu dawała w danej chwili, chcąc później odpłacić jej orgazmem. Sam chciałby poczuć ją raz jeszcze. Zagłębić się w jej wnętrzu i zatracić w przyjemności. Każdy facet mając gorącą kobietę w swoim łóżku by skorzystał.

Czemu miałbym zareagować inaczej? 

Była atrakcyjna i ponętna, a on dawno nie pozwolił sobie na chwilę wytchnienia. Lucjusz zawsze mu powtarzał, że jeśli kobieta czegoś chce, trzeba jej to dać, a Hermiona Granger chciała jego osoby.

Dlaczego więc, miałby przestać rżnąć tą kobietę, która krzyczała pod nim w uniesieniu? Wypinała w jego stronę swoje jędrne pośladki, które raz za razem uderzał otwartą dłonią, chcąc zadać jej ból przyjemności i pobudzić jej już i tak zaciskającą się łechtaczkę.

– Sev…

– A gdzie, panie profesorze? – sapnął, zwalniając na moment tempa.

Jęknęła protestując. Poruszyła biodrami zniecierpliwiona. Och tak. Wyczuł jak bardzo jest podniecona. Nie chciał jednak kończyć z Hermioną zbyt szybko.

Odsunął się od niej, kładąc na plecach. Wykrzywił usta w paskudny uśmiech zadowolenia i poklepał się dłonią po udach nakazując tym samym zająć jej miejsce.

Popatrzyła na niego tak niewinnie. Lekkie niezdecydowanie zamigotało w jej posturze sylwetki, kiedy unosiła się na łokciach.

Patrzył jak powoli unosi się i siada mu na biodrach. Jej policzki były zaróżowione, a ciało lekko zroszone potem. Przegryzła wagę patrząc rozszerzonymi oczami na naprężonego penisa. Przerzuciła włosy na lewe ramię, jakby odruchowo, chcąc zapanować nad niepewnością. Położył dłonie na biodrach kobiety, sunąc nimi w górę i w dół. Mógłby przysiąc, że jego dotyk działał na nią nie tylko pobudzająco, ale także uspokajająco.

Jej brak doświadczenia prawdopodobnie w tej chwili ujawnił się i nie do końca wiedziała co ma robić, ale on pragnął zobaczyć ją na sobie w tej pozycji. Snape zacisnął dłonie na biodrach, czując jak jego penis drga.

Hermiona nagle wciągnęła powietrze i złapała go w dłoń, zaciskając na nim palce. Sapnął przez niespodziewany dotyk, przymykając na moment oczy, kiedy poruszyła dłonią. Pozwolił jej na zaspokojenie ciekawości, samemu odczuwając lekkie dreszcze przyjemności. Sam dotyk Hermiony doprowadzał go do przyśpieszonego oddechu. Wciągnął z świstem powietrze. Palce wbił mocniej w uda Granger, powodując śmielsze działanie ze strony partnerki.

– Granger nie mam zbyt wiele czasu na zabawy. Chce ci przypomnieć, że jestem profesorem i mam swoje obowiązki.

Zarumieniła się, pochylając swoje ciało nad jego. Oparła się na przedramionach i spojrzała swoimi dużymi oczami sarny, jakby chcąc cokolwiek wyczytać z jego wzroku. Mruknął, gdy otarła się o jego przyrodzenie.

– Musisz być bardziej cierpliwy, Profesorze – przesunęła swoje usta do jego, a on chętnie chwycił jej wargę między usta.

Chwycił jej biodra i przesunął je wyżej, nabijając jej cipkę na swojego penisa. Westchnęła mu w usta, gdy znalazł się w jej wnętrzu. Poruszał wolno biodrami, rozkoszując się ciepłem ciała. Mruknął w jej usta, gdy rozchyliła je przy mocniejszym pchnięciu.

– Musisz wiedzieć, że nie mam w sobie za krzty cierpliwości, jeśli gorąca czarownica jest w moim posiadaniu – dłońmi nadawał ruchy jej pośladków.

Patrzył na jej twarz, wsłuchując się w wydawane przez nią westchnienia i zwiększając tępo, które wydawało mu się zbyt wolne.

– W takim razie naucz mnie wszystkiego co potrafisz, Severusie.

Zadał jej klapsa w prawy pośladek. Wygięła ciało delikatnie w jego stronę, głośniej reagując. Och jak on pragnął spędzić z nią cały dzień w plątaninie pościeli i cieszyć się jej chęcią nauki nowych rzeczy. Była z tych uczennic, które wręcz pragnęły pochłaniać wiedzę. Wszystko to mogło być bardzo ciekawe, jednak dzisiaj, dzisiaj jedynie rozpoczną swój dzień chwilą przyjemności i rozkojarzeni, nie mogący skupić się na innych sprawach, pójdą wypełniać swoje obowiązki nauczyciela i uczennicy.

Chrzanić obowiązki, mam gorącą czarownice do zaspokojenia. 

Jakby wstąpiły w kobietę nowe siły, uniosła się, opierając o jego brzuch dłonie. Czuł paznokcie wbijane w swoje mięśnie i wzmocniony uścisk na swoim członku. I tylko samokontrola utrzymywała go przed przejęciem dominacji, którą teraz przejęła gryfonka.

Raz za razem podnosiła się i opadała wydając rozkoszne dźwięki, a jej piersi podskakiwały w rytm ruchów ciała. Mógł nacieszyć oczy widokiem, jaki ukazywał się przed nimi nawet nie krył jak bardzo pobudzał go widok ujeżdżającej go kobiety.

Jej ciało zadrżało, a Severus postanowił przejąć stery. Unosił biodra kobiety, samemu zwiększając siłę pchnięć. Jęczała ponętnie nad jego ciałem, wykrzykując w chwili orgazmu jego imię.

– Severusie!

★★★

Do cholery był głodny, a Minerwa nie pozwalała mu się w spokoju najeść! 

Wielka Sala tętniła życiem. Bachory darły się jeden przez drugiego, a jedzenie fruwało od stołu do stołu szukając swoich dzisiejszych ofiar. Patrzył na swoją kanapkę ledwo naruszoną jakby to ona wszystkiemu zawiniła. Prawda była taka, że całą noc i poranek zabawiał się w sypialni z pewną gryfonką. Ona, w porównaniu do niego, siedziała przy stole Gryffindoru i pochłaniała kolejną porcję śniadanie, gdzie Severus mógł nacieszyć się jedynie paroma łykami gorzkiej kawy i jednym ugryzieniem kanapki.

– Po śniadaniu podejdź do mojego gabinetu. Musimy omówić kwestię nadchodzącego zakończenia roku.

Zakrztusił się i prawie wyzionął ducha, chcąc ukryć swoje dławienie. Severus westchnął. Był najgorszą osobą, która mogłaby organizować cokolwiek związanego z tą szkołą. Skrzywił się, jakby zjadł miseczkę kwaśnych malin i skinął głową. Cóż. Kiedy możliwe, że zostanie dyrektorem, a wtedy, wtedy nawet butelka whisky nie pomoże.

★★★

Witajcie! Wróciłam z kolejnym rozdziałem, a trzecie jest w trakcie tworzenia. Miłego wieczoru! 🖤

Darietta

Rozdziały<< Zakazany OwocZakazany Owoc cz.3 >>

Dodaj komentarz