Wyśniony cz.2

Dzień dobry!

Kolejny rozdział do was leci. Początek zdecydowanie +18. Miłego czytania 💛

★★★

Silne dłonie trzymały jej biodra, gdy raz za razem wchodził w nią i wychodził poruszając energicznie biodrami. Hermiona głośno sapnęła, gdy prawa dłoń na moment zwolniła uścisk i odbiła się o jej pośladek.

– Severusie…

Przeniósł dłonie na pościel wokół jej sylwetki zmieniając pozycję i ciałem opadając na plecy kobiety. Westchnęła. Chciała to wszystko co jej dawał, chciała czuć i dawać równie mocno co on. Czuła jak pot oblepia ich złączone ciała. I gdy miała wykrzyczeć jego imię, on zrobił to pierwszy.

– Hermiono…

Hermiona nabrała gwałtownie powietrza, gdy tylko uniosła się do pozycji siedzącej na swoim łóżku. Czuła jak policzki palą ją żywym ogniem, a ciało wysyła dreszcze, które nie tak dawno czuła w swoim śnie. Znowu oni. W plątaninie pościeli i swoich ciał. Tym razem zupełnie gdzie indziej, jakby podświadomie sen ukazywał duże łóżko z czarnymi poduszkami i pościelą. Czy takie miał? Nie wiedziała, ale chciałaby się dowiedzieć.

Sen majaczył jej pod powiekami, gdy przebierała się w szkolny mundurek. Widziała go jakby ponownie, ale szczegóły z każdą kolejną minutą powoli bladły, pozostawiając jedynie odczucie gorąca i bliskości drugiego ciała. Jeśli każdej nocy będzie śnić o ramionach swojego profesora to zwariuje i rzuci się na niego w korytarzu przy najbliższej okazji.

Wytrzymała trzy dni bez żadnego kontaktu. Kokietowała, podsycała ich wspólną żądze, jednak ani ona ani on nie zrobili nic, aby się choćby do siebie zbliżyć. Tak mijały dni i w końcu przeleciał cały tydzień, a Hermiona każdej nocy przeżywała swoje emocjonalne katusze. Nie były takie same. Każdej nocy śniła różne sytuacje, ale to ostatni zbił ją z pantałyku i pozostał w jej myślach do chwili obecnej.

Siedziała na kanapie. Ona śmiała się z czegoś, a on stał przy kominku pijąc jakiś trunek. Niby nic, ale właśnie taka zwykła sytuacja sprawiła, że jej serce zabiło równie mocno co przy wcześniejszych snach. Możliwe, że Severus Snape był jej przeznaczony, a ona po dłuższym zastanowieniu przyznała, że nie miałaby nic przeciwko.

– Co tu robisz, Granger? Nie powinnaś iść na obiad?

To właśnie teraz Hermiona stwierdziła, że ma dość. Podeszła do niego, rzucając spojrzenie na boki, aby zobaczyć czy są sami i pchnęła go we wnękę, nacierając na jego zaskoczone ciało. Zanim zdołał zareagować, jej usta natarły na niego w dość agresywny jak na nią, pocałunku.

– Jeśli tak mają wyglądać posiłki, to z chęcią skorzystam, ale teraz Granger zejdź z mojej peleryny – warknął, chwytając ją za ramiona.

Czy tego chciał czy nie, Hermiona musiała to zrobić. Sny mieszały jej w głowie i z każdym kolejnym doszukiwała się uczuć, co jak wyczytała w książce, mogło być brane pod zauroczenie.

– Przepraszam.

Merlinie. Co we mnie wstąpiło? Mówiłam, że się na niego rzucę, ale nie myślałam, że naprawdę to zrobię!

– Hamuj się, Granger. Jesteśmy na korytarzu, gdzie każdy, nawet głupi obraz, może nas zobaczyć.

Odsunął się od Hermiony, ale nie chciała teraz jedynie przed nim stać. Chciała go czuć, choćby dotknąć spracowanej dłoni, czy szaty z masą guzików.

– Te sny… Odwiedzasz mnie każdej nocy, Severus i nie mogę pozwolić, abyś o tym nie wiedział. Pragnę cię – wyszeptała do jego ucha, przejeżdżając po nim koniuszkiem języka. – A wszystko co dostaje w zamian, to twoje wredne, upominające spojrzenia, a mimo to, jestem tu, stoję i myślę kiedy twoje usta znowu zawładną moimi – odparła, odsuwając się od niego o krok.

Jego czarna szata zlewała się z mrokiem wnęki, w której nadal tkwili. Patrzyli na siebie w milczeniu, nie będąc pewnym do czego doprowadzi ich ta wielce niestosowna sytuacja. Mimo to Hermiona postanowiła nie czekać, aż ją opuści i znowu będzie z nim blisko jedynie w snach. To już podchodziło pod zauroczenie i mimo, że gryzło ją to wewnętrznie, wiedziała, że w zamian nie dostanie nic.

Jak mile była zaskoczona, gdy przyparł ją do muru zamku, biorąc jej wargi w posiadanie, a dłońmi rozgrzewając ciało do czerwoności. Sunął nimi w dół, w kierunku ud i z zadowoleniem poddała się jego mocnym uściskom na biodrze. Uniósł jej nogę, wodząc palcami po nagim udzie, zostawiając na skórze ślady gorąca.

Odchyliła głowę w bok, czując muśnięcia na karku. Uszczypnął zębami wrażliwą skórę, robiąc zaczerwieniony ślad. Westchnęła. Jeśli tak miał ją całować, nie miała nic przeciwko, aby kolejny raz zareagować impulsywnie.

– Sądzę, że przerwa na posiłek właśnie się skończyła – mruknął w jej szyję, dalej trzymając przy niej wargi.

– Mhm…

Dłonie zniknęły, a usta pozostawiły przyjemne ślady chwili zapomnienia, rozgrzewając ciało i iskrę zauroczenia. Delikatny dotyk na czole, krótkie westchnienie. Czekała na więcej, pragnęła tego więcej.
Cichy szelest, lekki powiew wiatru utworzony przez pelerynę owiał jej rozgrzane policzki. Uniosła powieki mając nadzieję jeszcze zobaczyć Severusa, ale nie było go. Gnał już przez korytarze zamku w tylko sobie znanym kierunku, powiewając nieśmiertelną peleryną.

★★★

Co można rzec o Severusie Snape’ie? Zawsze opanowany, chłodny, dumny, niedostępny, impulsywny, przerażający… Wiele epitetów można przyodziać jego osobie, jednak Hermiona mimo, że zgadzała się z powyższymi wymienionymi widziała w nim także atrakcyjnego, samotnego czarodzieja. I nie było to coś spotykanego. Nie każda uczennica uważała go za obiekt westchnień, mimo, że w niektórych kategoriach na pewno by się znalazł.
Hermiona wręcz jak tylko mogła, pożerała go wzrokiem i to nawet nie chodziło już o sny, choć one bardzo dużo robiły w tej sprawie.
Śniła co noc. Widmo ich w uścisku miłosnym sporo ją kosztowało. Wyobrażała sobie za dużo i pragnęła zbyt wiele. Czas mijał, a oni jedynie wymieniali się pocałunkami. Nigdy nic nie zrobił sam z siebie, to ona inicjowała każde najmniejsze spotkanie. Ich ciała wręcz drżały, gdy spotykali się w różnych miejscach, a później oddawali się chwilowej przyjemności. A ona chciała więcej, często ukazując to swojemu kochankowi.

Choć czy mogła nazywać go kochankiem po kilku uniesieniach pożądania? Cóż. Raczej mogła.

Zwłaszcza jak zrobił mi pierwszą malinkę.

Czasami ich spotkania trwały chwilę, a on opuszczał ją, zanim zdołałaby złapać uspokajający oddech. Był uosobieniem tajemnicy a mrok otaczał jego postać. Czy tego chciała czy nie, Severus miał swoje powody i nie miała co liczyć na więcej. Nawet nie narzekała. Czuła tą iskierkę podniecenia, gdy spotykali się pod nosem wielu uczniów i samej dyrektorki, mając świadomość, że mogą zostać nakryci. Nie była jedyna w swych przekonaniach i nie tylko ją nakręcało to jeszcze bardziej.

– Zawsze się zastanawiałam jak to jest – odparła, spoglądając na mężczyznę zajętego sprawdzaniem prac. Siedział pochylony nad biurkiem, zupełnie nie zwracając uwagi na jej poczynania. Sprawiał wrażenie jakby ją ignorował i cokolwiek do niego mówiła, odbijało się od niego jak klątwy od tarczy. – Czy Dumbledore wiedział wszystko przez obrazy? Postacie były jego siatką szpiegowską?

Uniósł głowę, włosy odgarniając wolną ręką za ucho.

Czyżbym go zainteresowała?

– Oczywiście, że wykorzystywał obrazy. Dumbledore nie był głupi i lubił, gdy nic nie umykało jego uwadze. Nie ograniczał się jedynie do szpiegowania Voldemorta moją osobą. Cały zamek był pod jego kontrolą i jeśli coś działo się warte jego uwagi, reagował. Choć najczęściej to wasza trójka była pod stałą obserwacją – tu spojrzał na nią znacząco.

– Podejrzewałam już wcześniej. Dziwnym trafem zawsze natykaliśmy się, na któregoś z nauczycieli – odparła, opierając przedramiona na biurku.

– Siatka łącznikowa. Obrazy go informowały, a poszczególna postać zostawała wysyłana do wolnego profesora – odparł, rzucając szybkie spojrzenie w kierunku jej osoby, a raczej małych, guziczków koszuli.

– To by wyjaśniało skąd znajdowałeś się na miejscu tak szybko. Chyba jedynie ty potrafiłeś złapać nas zanim cokolwiek zdołaliśmy zrobić.

Zaczesała lok za ucho, który opadł jej na twarz, przypatrując się skupionym na pracy mężczyźnie. Czoło lekko marszczył pod wpływem czytania bzdur, które natychmiast przekreślił. Uśmiechnęła się delikatnie i sięgnęła do niego kciukiem. Potarła nim lekko miejsce, narażając się na spojrzenie Severusa. Nie opuściła jednak dłoni, a jego płonące oczy nie pozwoliły jej na oderwanie spojrzenia. Przybliżyła się do niego, nagle zdając sobie sprawę, że pragnęła go pocałować, a serce galopowało w piersi niczym przestraszone konie.

Im bliżej się zbliżała do jego twarzy, tym oczy Severusa jaśniały, ukazując swój ukryty blask. Zagryzła wargę, widząc formujący się na jego ustach arogancki uśmiech. Och. Wiedziała co się stanie, zanim w ogóle zdążyła cokolwiek zrobić. Odsunął się na krześle w tym samym momencie podcinając jej wyprostowane ramiona. Padła jak długa na jego biurko przykrywając sobą wszystkie papiery. Nie przejmowała się niczym więcej jak mężczyzną, więc nawet jeśli, któraś z prac uczniów uległa małemu zniszczeniu…

Uśmiechnęła się do niego i oparła na łokciach. Szelest pergaminów zakłócił ciszę. Uniosła nogi w górę, machając nimi w zgięciu kolan. Przegryzła wargę spoglądając na niego lekko zalotnie.

Snape poluzował szatę, odpinając dwa, górne guziki, nonszalancko zasiadając w fotelu niczym pan i władca. Gdzieś przez głowę przeszła jej myśl, że teraz mogłaby zrobić wszystko o co by nie poprosił.

– Ktoś mimo wszystko musiał powstrzymywać was od popełniania głupot. Byliście wrzodem na dupie. I doskonale wiesz, że nie łatwo było was powstrzymać. Byłaś nad wyraz irytująca, z tym swoim przemądrzałym głosem.

– A teraz nie jestem? Pakuje się w kolejną głupotę, choć zależy z jakiej strony na to się spojrzy. Ty możesz uważać to za nic nie warte, ja jednak nie mam zamiaru zrezygnować z tego, czymkolwiek to jest, to między nami – odparła ze spokojem, wiedząc jak bardzo nieznośna, wręcz wkurzająca była jako dziecko.

– Jesteś nieznośna – stwierdził, nawet nie wiedząc, że wczesniej w duchu dokładnie tym słowem określiła samą siebie.

Uśmiechnęła się, sięgając do niego dłonią.

– Szkoda, że nie nosisz koszuli i krawatu – westchnęła, przejeżdżając paznokciem po odkrytej szyi.

– A cóż to za fantazja, Granger?

Hermiona sięgnęła do swojego krawatu luzując go i ściągając. Ukrytą pod spódnicą różdżkę wyjęła i wypowiadając zaklęcie, zmieniła gryfińskie kolory na czarny prosty krawat, pamiętając, aby dobrze wypowiedzieć inkantacje. Była znana ze swojego profesjonalizmu, więc nie mogła pozwolić sobie na chwilę roztargnienia, które, swoją drogą wręcz nachalnie jej przeszkadzało. Kolejny ruch różdżki i krawat zawiązał się na jego szyi, zaskakując tym Severusa.

– Co do cholery!? – poderwał się z miejsca, chwytając materiał w dłoń.

– Może nie pasuje on do twojego obecnego ubioru, ale chciałeś się przekonać co chodzi mi po głowie – wdrapała się na biurko, klękając przed jego stojącą sylwetką.

Marszczył gniewnie brwi, a ona miała wręcz niewyobrażalną ochotę znowu rozmasować znajdującą się pomiędzy nimi zmarszczkę. Dolna warga zniknęła pomiędzy jej zębami, gdy sięgała po materiał z uśmiechem ciągnąć za niego jego postać. Snape oparł dłonie o krawędź biurka, a ona nie potrafiła powstrzymać westchnienia. Gdy tak nad nią górował, nie mogła przestać się w niego wpatrywać. Groźny błysk czaił się w jego oczach, a pochylona sylwetka, stała sztywno, ukazując jego siłę i dominację.

– Jesteś nieznośna – mruknął gardłowo, wywołując u niej dreszcz podniecenia.

Żar rozlał się po jej ciele, barwiąc skórę szyi i dekoltu na różowy odcień, dając jasny sygnał, co w obecnej chwili dzieje się z jej ciałem. Pragnęła rumienić się dla niego. Pragnęła go. Nie ważne, co w jego głowie roiło się podczas ich spotkań. Bo coś na pewno i niekiedy dostrzegała jego zmienne zachowanie. Gdy jednym razem jej pragnął, za drugim oddychał ją, wykręcając się pracą. W rzeczywistości uważał się za starego, nic niewartego człowieka, co potrafiła szybko wybić mu z głowy, jednak jedynie na chwilę.

– Wiem, że to lubisz.

Kilka słów, które przepełniły czarę i pozwoliły poczuć jej te wąskie usta. Ich smak nigdy się jej nie nudził. Raz gorzka kawa przemawiała w ich pocałunku, dodając goryczki, innym razem whisky dodawała pikanterii. Czy tego chciała czy nie. Nie potrafiła przestać flirtować z nim na każdym kroku, obserwować czy całować. Doświadczenie, które on miał, było czymś, czego ona pragnęła. Wręcz błagała, aby nie przestawał. Lubił jednak droczyć się z nią na każdym kroku, zwłaszcza na tle flirtu.

Nawet tym razem pozwolił jej tylko na chwilę przyjemności, zaraz zostawiając ją na jego biurku, pozbawioną dotyku. Ściągnął krawat przez głowę i zmieniając go z powrotem w gryfońską część garderoby, oplótł go wokół dłoni.

– To bardzo przyjemny obraz, nie powiem, – odparł lustrują jej sylwetkę wzrokiem – ale musisz mi wybaczyć. Obowiązki wzywają, moja droga.

Hermiona prychnęła i zeszła z biurka, przyjmując wyciągniętą dłoń. Silny uścisk pomógł jej zgrabnie i szybko zejść z mahoniowego drewna, pozwalając rozkoszować się ciepłem. I mimo, że nie był to żaden erotyczny gest z jego strony, wywołał u niej szybsze bicie serca. Zasiadł ponownie na swoim fotelu, gdy ona zrobiła kilka kroków w bok. Nie chciała jednak tak tego kończyć. Nie. Nie mogła tak po prostu na to pozwolić. Zbyt wiele pragnęła, a Severus doskonale to rozumiał.

To do mnie należy ostatnie słowo. 

Szybkim krokiem zgrabnie usiadła na jego kolanach, chwytając jego twarz w dłonie. Złączyła ich usta w silnym pocałunku, obejmując go za szyję. Palce swobodnie wplątała w kosmyki czarnych włosów. Kilka muśnięć później wstała, kładąc dłoń na jego policzku.

– Teraz mogę iść. A ty pracuj, skoro tak bardzo kochasz sprawdzać odpowiedzi uczniów.

Opuściła go, zanim zdarzył jakoś zareagować.

★★★

Zaśmiała się, gdy dopadł ją w zaułku korytarzy. Jej bujne włosy rozsypały się po jej twarzy, gdy przypierał ją do zamkowej ściany. Objęła go za szyję, bawiąc się przydługimi włosami. 

– Nie ładnie tak uciekać, Granger. 

Uśmiechnęła się szeroko, wystawiając do niego język. Czasami była jak nastolatka przy swojej pierwszej miłości. Rozchichotana i pełna szalejącego szczęścia. 

– Uważaj – mruknął gardłowo, zbliżając się. – Mogę to potraktować jako zachętę. 

Severus przysunął się bliżej, a ona czuła jak ich klatki ocierają się o siebie pod wpływem przyspieszonych oddechów. Ich usta połączyły się, ciała przylgnęły spragnione ciepła drugiego. 

Nagle wszystko pokryło się delikatną mgłą, z każdą chwilą coraz to mocniejszą, aż w końcu sen zniknął, pozostawiając tylko zamroczony umysł i lekko przyspieszone bicie serca, które towarzyszyło jej kilka minut po przebudzeniu. 

★★★

Hermiona nie wiedziała co ma robić. Czas mijał, powoli zbliżał się koniec roku szkolnego. Na dworze wiosna rozkwitła w pełni, a jej serce jedynie o czym myślało, to o czarnowłosym czarodzieju, który niechybnie był jej cierniem. Bawił się jej uczuciami, czuła to, lecz nie potrafiła przejść obok niego obojętnie. Była głupia i powtarzała to sobie wiele razy. Pozwoliła rozwinąć się uczuciu podczas ich „romansu”, wiedząc, że Severus Snape tego nie odwzajemni.

Chociaż, gdzieś tam głęboko przeczuwała, że może mylić się ze swoimi odczuciami. Jakaś mała iskierka nadziei trzymała ją blisko niego. Pamiętasz jego pierwsze słowa i może dlatego jej myśli nie były tak bardzo negatywne. Wiedziała, że gdyby ostatnia nadzieja zniknęła, skończyłaby to szybciej niż zaczęła. Duma nie pozwoliłaby jej na takie poniżenie. Więc coś musiało być w jego działaniach sugerujące, coś innego niż wyobrażała sobie u takiego mężczyzny pełnego chłodu. A sny… Sny miały w tym swój ukryty cel.

Jeśli on naprawdę czeka na koniec roku to jestem zgubiona. 

I czuła, że właśnie tak postąpi. Nie zbliży się do niej bliżej niż to co mieli teraz, a jej było najzwyczajniej mało. Mało pocałunków, dotyku, tych głupich motylków w brzuchu. Jego spracowanych dłoni, głębi oczu i tego aroganckiego uśmieszku, którym raczył ją z każdym, kolejnym razem.

Dni mijały, każdego dnia szukała go wzrokiem, nie zawsze ciesząc się z braku reakcji. Był jednak sobą i lubił ją trzymać w niepewności. Sprawiało mu to niewyobrażalną radość, którą skrywał głęboko za maską. A Hermiona wytrzymywała to mimo, że w środku kipiała ze złości, co też wywoływało na jego twarzy wyraz zadowolenia.

Nocami przeżywała swoje fantazje. Severus przebywał w nich za każdym razem i w zupełnie innej odsłonie. Raz romantyczny kochanek, pełen wielbienia jej ciała, za drugim razem mężczyzna o surowym wyrazie twarzy, studiujący z nią książki na kanapie. Łączyli swoje ciała w plątaninie pożądania, chcąc zapomnieć o otaczającym go świecie, kiedy kolejnej nocy pili w jego komnatach alkohol w świetle palącego ognia z kominka.

Jak mam przestać myśleć o tym mężczyźnie, skoro każdej nocy przychodził do mnie w snach? 

Na to pytanie nawet sama Hermiona nie znała odpowiedzi.

Rozdziały<< WyśnionyWyśniony cz. 3 >>

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz