Framed – Rozdział 1

— Słucham.

Minerwa McGonagall uniosła wyczekująco brew. Grupka składająca się z piątki czwartoklasistów, którzy porzucili już na ten tydzień szaty przynależące do swoich domów, popatrzyła po sobie niepewnie. Żadne z nich nie chciało odezwać się pierwsze, jakby bali się surowego tonu dyrektor McGonagall — całkiem zresztą słusznie. Niestety ich milczenie spowodowało reakcję odwrotną do zamierzonej.

— Mówcież! — poleciła ostrzej Minerwa.

— Ale my nic nie wiemy! — pisnęła drobna krukonka. — Nic nie widzieliśmy…

— Nic nie zrobiliśmy, naprawdę!

Filius posłał swojej przełożonej wymowne spojrzenie i postanowił grać „dobrego glinę”, widząc, że nie zdobędą informacji w inny sposób.

— Nikt was o nic nie oskarża — zapewnił ich spokojnie, posyłając pokrzepiający uśmiech chłopcu, który stanął w obronie koleżanki. — Chcemy po prostu dowiedzieć się, co stało się z profesorem Snape’em i profesor Granger.

Uczniowie popatrzyli po sobie, marszcząc brwi.

— Nie wiemy — powiedziała po chwili nastolatka stojąca na czele grupy. — Nie widzieliśmy, co się stało… tylko…

— Słyszeliśmy — dodał krukon, którego uspokajał Flitwick.

— Po kolacji widzieliśmy, jak wychodzą razem z Wielkiej Sali — mruknęła ta sama dziewczynka, przytakując głową koledze. — Susan nawet żartowała, że pewnie spotykają się po kryjomu…

— Nieprawda! — syknęła ostro wysoka dziewczynka stojąca z tyłu, patrząc oburzona w stronę puchonki.

Minerwa przymknęła oczy, przykładając złożone dłonie do czubka nosa, a Filius uśmiechnął się pobłażliwie, widząc jej reakcję.

— Co było potem? — zapytał, posyłając zachęcający uśmiech do gryfonki, która zaczęła w końcu powoli i mozolnie wyjawiać wydarzenia, które zaszły tego wieczora.

— Widzieliśmy tylko, jak szli w stronę zejścia do lochów. Tego przedsionka przy klatce schodowej, wie pan profesor — wyjaśniła nastolatka, czekając na skinienie głowy Flitwicka na znak, że wie, o którym miejscu mówiła. — Potem zniknęli za rogiem, a my tylko usłyszeliśmy jakby coś wybuchło… I już ich nie było.

Gryfon, który do tej pory nic nie powiedział, przytaknął im głową i dodał cicho:

— Poszliśmy tam, żeby to sprawdzić, ale nic tam nie było, tylko Irytek kręcił się dookoła. Pewnie też go to przyciągnęło.

Minerwa, która przysłuchiwała się im z opartymi na biurku łokciami, odwiodła dłonie od ust i westchnęła głęboko. Odprawiła uczniów, a kiedy wyszli, niezwłocznie wezwała do siebie Albusa. Niestety, ten nie miał dla niej dobrych wiadomości, powtarzając jedynie to, co nauczyciele usłyszeli już od uczniów. W miejscu, w którym zniknęła Hermiona i Severus, nie było niestety wielu obrazów, a lokatorzy, którzy zajmowali tamte miejsca, zajęci byli swoimi rzeczami.

Na szczęście — bądź nieszczęście — dla McGonagall i Flitwicka, imię poltergeista przewinęło się również w historii Dumbledore’a, a Minerwa podjęła decyzję o sprowadzeniu go do jej gabinetu w trybie natychmiastowym.

— AŁA! — zawył, kiedy Krwawy Baron dosłownie wepchnął go do owalnego pomieszczenia niecały kwadrans później. — MOŻE TROSZKĘ DELIKATNIEJ, CO?! ŁATWO ROBIĄ MI SIĘ SINIAKI!

Dyrektorka siedząca samotnie za dużym biurkiem uniosła głowę, kątem oka dostrzegając, że raban ściągnął do ramy Albusa, który próbował zasięgnąć wiedzy u innych portretów – bezskutecznie. Kiedy Irytek nieco się uspokoił, zbierając niezdarnie spomiędzy półek, w których wylądował, Minerwa wstała, obchodząc biurko i stanęła przed nim z ramionami skrzyżowanymi na piersi.

— Potrzebujemy od ciebie informacji — oznajmiła.

Duch spojrzał na nią, przekrzywiając głowę pod nieludzkim kątem.

— Tak? — zapytał, przeciągając samogłoskę. — A co ja z tego będę miał?

— Nie pogrywaj ze mną, Irytku — powiedziała McGonagall stanowczo. — Dwoje profesorów zniknęło. Wiemy, że byłeś po obiedzie w okolicach lochów i słyszałeś całe zamieszanie. Powiesz nam, co tam się stało. I co miałeś z tym wspólnego.

Poltergeist nie odpowiedział od razu, nie spuszczając z kobiety wzroku, jednak po chwili przeniósł świńskie ślepia na portret Albusa i stwierdził:

— Ja nic nie wiem.

Dumbledore, widząc, że złośliwy duch to w jego stronę kieruje uwagę, postanowił wtrącić się do rozmowy, jednak Minerwa była szybsza.

— Albus ci nie pomoże — powiedziała ostrzej. — Wiemy, że tam byłeś.

— Może byłem — mruknął duch, siadając po turecku i przerzucając ciało w powietrzu z jednej na drugą stronę — może nie byłem…

Krwawy Baron potrząsnął nim gwałtownie, a poltergeist jęknął z wyrzutem, posyłając mu gburowate spojrzenie. Przestał jednak wyśmiewać się z próśb dyrektorki, odpowiadając na jej pytanie:

— Dobra, już dobra. Byłem.

Kiedy jego wzrok po raz kolejny skierował się w stronę ramy Dumbledore’a, McGonagall odruchowo zrobiła to samo. Powoli zaczynając podejrzewać, że mogło być nawet gorzej, niż sądziła — i to nie Irytek maczał palce w całej tej sytuacji.

— Masz z tym coś wspólnego? — zapytała cicho.

— No wiesz… — mruknął oburzony teatralnie Albus. — Skąd w ogóle taki pomysł.

Nieoczekiwanie, to nie Minerwa mu odpowiedziała.

— Taak, no doprawdy ciekawe skąd — przedrzeźnił go Irytek. — To co będę mieć w zamian?

Dyrektorowie spojrzeli na niego jednocześnie, a Minerwa odetchnęła głęboko. Wiedziała, że czeka ich długi wieczór. I jeszcze dłuższa noc. Choć wolała, aby taka konieczność przed nimi nie stała, a Severus i Hermiona odnaleźli się szybko. Cali i zdrowi.

~

Hermiona tymczasem otworzyła ociężałe oczy, czując potworny ból, który rozlał się po jej czaszce. Zorientowała się, że leży na zimnej, twardej posadzce, a kiedy uniosła tułów na zdrętwiałych ramionach i usiadła, jej ciało automatycznie przeszył nieprzyjemny spazm. Stęknęła niekontrolowanie, próbując rozmasować obolałe części ciała, co było jednak niezwykle trudne — nie wiedziała nawet od czego zacząć.

Nieoczekiwanie zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Nikłe światło, jakie dawało małe okno na końcu wąskiego pomieszczenia, w którym się znajdowała, rzucało cień na sylwetkę leżącą tuż obok niej, pod przeciwległą, wysoką ścianą. Sylwetkę, którą poznała niemal w sekundzie.

Przełknęła ślinę, oddychając ciężej, kiedy po chwili wpatrywania się w nieruchome ciało wyglądało na to, że mężczyzna nie oddychał.

— Severusie?

Cisza.

Irracjonalny strach zmroził krew w jej żyłach. Rozglądnęła się dookoła, mrużąc oczy, aby dostrzec cokolwiek w ciemnościach, które ich otaczały, jednak nie było tam niczego prócz okna i ciepłego, nikłego światła sączącego się do środka zza jego ramy. Nie dawało ono jednak wiele, przez co wzrok Hermiony potrzebował dłuższej chwili na dostosowanie się.

Spojrzała ponownie na nieprzytomnego Snape’a i na klęczkach zbliżyła się, uważnie przyglądając jego twarzy. Była zwrócona w jej stronę, ale kierowała się ku ziemi, a czarne włosy zasłaniały jej część, przez co ledwo widziała jej wyraz. Przyłożyła dłoń pod jego nos, wyczuwając bardzo delikatny powiew powietrza i z ulgą przymknęła oczy.

Na szczęście dla niej, oddychał. Na nieszczęście — postanowił obudzić się dokładnie w tej chwili, gwałtownie nabierając powietrze do płuc, jakby tonął, a to był jego pierwszy oddech.

Kobieta odskoczyła do tyłu, zaskoczona jego niespodziewaną pobudką.

— Granger — sapnął ciężko, mierząc ją nieco zdezorientowanym spojrzeniem. Usiadł na ziemi i zmarszczył groźnie brwi, rozglądając się dookoła podejrzliwie. — Gdzie ja, do cholery, jestem?

Gryfonka pokręciła głową.

— Nie wiem — mruknęła.

Mężczyzna skrzywił się, przecierając nasadę nosa i przymknął nieprzystosowane do ciemności powieki.

— Co to znaczy, że nie wiesz? — warknął.

— To znaczy, że nie wiem — odcięła się identycznym tonem Hermiona. — Sama dopiero co się obudziłam, ledwo zdążyłam sprawdzić, czy w ogóle żyjesz.

Zmarszczyła czoło, ostrożnie podnosząc się na kolanach. Severus warknął pod nosem, próbując zrobić to samo, ale poniósł porażkę i chwilę siedział na ziemi, próbując poradzić sobie z pulsującą czaszką, przez którą przetaczał się niewyobrażalny ból. Spojrzał w końcu na niewysoką szatynkę, która poprawiła pomiętą szatę i wstała chwiejnie, przeszukując kieszenie.

— Nie mam różdżki… — mruknęła. Snape zmarszczył brwi, ale odruchowo sprawdził własne kieszenie i z lekką ulgą odkrył, że on swoją posiadał. — I nie pamiętam nic… — Wzrok kobiety zaczął błądzić nerwowo po otoczeniu. — Jak my się tu znaleźliśmy?

Jej oczy zatrzymały się na jedynej oświetlonej części długiego, wąskiego pomieszczenia i pozostały tam, nawet gdy Snape burknął pod nosem:

— Bardziej zasadne pytanie to gdzie właściwie jest „tu”.

Kobieta posłała mu krótkie, cięte spojrzenie.

— Bycie sarkastycznym gburem, podczas gdy żadne z nas tego nie wie, nie jest najlepszą opcją — stwierdziła.

Na zdrętwiałych jeszcze nogach podeszła powoli do okna, słysząc za sobą szelest szat czarodzieja, z którego ust wyrwało się ciche przekleństwo, gdy próbował ponownie wstać. Nie odwróciła się jednak, skupiając się, aby nie wylądować na zimnej posadzce jak długa — co nie było łatwe, zważywszy, że czuła się, jakby leżała na niej kilka dobrych godzin.

— Bycie w zamknięciu z tobą również się taką nie wydaje — sarknął ponuro Snape. — Pozwól więc, z łaski swojej, że poubolewam chwilę nad swoim losem.

Hermiona jedynie wywróciła oczami. Podeszła do okna, mrużąc powieki, gdy światło stało się coraz intensywniejsze, a w miarę jak krajobraz się klarował, jej oddech stawał się płytki. Stanęła w końcu przy framudze, zaciskając na niej mocno dłoń, a jej serce zaczęło szalony galop, kiedy zdała sobie sprawę, na co właściwie patrzy.

— No? — pogonił ją Severus, kiedy nie zaraportowała od razu, co zobaczyła. Ruszył ku niej na ociężałych nogach, dodając: — Czyżby było tam coś, co odebrało ci mowę?

Urwał jednak, zanim ostatnie słowo w pełni opuściło jego usta. Krótką chwilę zajęło mu całkowite pojęcie, co objawiło się im po drugiej stronie okna, aż w końcu jego mózg pojął fakt, że to nawet nie było okno.

To była rama obrazu.

A oni utknęli wewnątrz.

Rozdziały<< FramedFramed – Rozdział 2 >>

Hachi ✨

Nieuleczalna fanka Pottera, zakochana w Sevmione. Wolne pisanie to moja pasja. Jeśli oczekujecie nowego rozdziału codziennie, to zły adres. Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań bez mojej zgody. wattpad: https://www.wattpad.com/user/HachiYuuko blogspot: (tylko stare opowiadania) https://acciosevmione.blogspot.com/

Dodaj komentarz