Śmierciożerca – to brzmi dumnie III

Hermiona, jak każda dziewczyna szykująca się na randkę, stanęła przed poważnym dylematem pod tytułem „w co się ubrać”. Czy powinna włożyć szaty, czy też, skoro miała być Szlamą do Zabawy, założyć mugolski strój? Czy okazja będzie formalna, wymagająca spódnicy, czy może wystarczy jej para spodni?

Tyle niewiadomych.

Spojrzała na stertę ubrań leżącą na łóżku i stwierdziła, że jest na to tylko jedno rozwiązanie. „Randka” była zaplanowano na jutro i musiała wiedzieć, co włożyć. Będzie zmuszona pójść porozmawiać z Severusem.

Na początku wcale nie miała na to ochoty; w międzyczasie bardzo konsekwentnie trzymała się swojego postanowienia o nie rozmawianiu z nim, ale im intensywniej myślała, tym więcej korzyści dostrzegała. Szczerze mówiąc, milczenie nie przynosiło rezultatów; nadszedł czas, aby zobaczyć co może osiągnąć stawiając go przed faktem dokonanym.

Chociaż to oznaczało, że przeszła od rozważania w co się ubrać na „randkę”, do tego w co się ubrać na spotkanie z Severusem w jego kwaterach. Nadszedł okropny moment, kiedy cały ten cholerny proces zaczął się toczyć od nowa, dopóki nie zebrała się w sobie i sięgnęła (znowu) po bordowe szaty z głębokim dekoltem.

 

Severus z pewnością zdawał się aprobować jej wybór, kiedy otworzył przed nią drzwi. Jego: „O co ci do cholery chodzi…” – najwyraźniej przeznaczone dla ucznia, którego spodziewał się zastać pukającego do drzwi, zamarło mu na ustach.

Wykorzystała jego zaabsorbowanie dekoltem, by bez zaproszenia wślizgnąć się do pokoju i odpowiedzieć energicznie: 

– Pomyślałam, że powinniśmy pogadać o tym, co chcesz, żebym jutro zrobiła?

Jego przełykanie było wyraźnie słyszalne. 

– Zrobiła? – wykrztusił; jego umysł najwyraźniej zboczył z pożądanego kursu. Po chwili otrząsnął się i płynnie przeszedł do ofensywy. – Ależ panno Granger, wystarczy, że będzie pani moją należycie posłuszną dziewczyną. Musi pani tylko wpatrywać się we mnie z uwielbieniem, śledzić każde moje słowo i zgadzać się ze wszystkim, co powiem.

Uśmiechnął się złośliwie.

– Będziemy tam dłużej niż pięć minut – odparła cierpko. – Nigdy w to nie uwierzą.

– To prawda – westchnął. – Chociaż byłoby miło; naprawdę zrobiłoby to wrażenie na Chłopcach… eee… i oczywiście jest to niezwykle istotne, abym mógł uzyskać od nich informacje.

Hermiona rozsiadła się wygodnie na sofie i poklepała siedzenie obok siebie. 

– Cóż, jeśli zaimponowanie Chłopcom jest tak ważne dla zdobywania informacji, możemy spróbować czegoś bardziej realistycznego.

Severus ostrożnie usiadł obok niej. Czuł się nieswojo; ona coś kombinowała. Jeśli nie wybaczyła mu komentarza o Szlamie, mogła knuć coś wyjątkowo paskudnego. 

– Co masz na myśli?

– Cóż, nikt nie uwierzy w moją uległość, prawda? – Potrząsnął głową. – Ale co powiesz na gwałtowny i burzliwy związek, z mnóstwem kłótni, ale jeszcze większą ilością godzenia się?

Severus był tak zajęty rozważaniem tego pomysłu, że nie zauważył, jak Hermiona przysuwa sie bliżej. Grytpype-Thynne bez wątpienia zadrwiłby, że wydaje się nieco arogancka jak na Szlamę, co byłoby szczególnie zabawne, gdyby okazał się na tyle głupi, aby zrobić to przy Hermionie. A Severus mógłby odpowiedzieć uśmieszkiem i szturchnięciem w nerkę – tylko trochę za mocnym – i komentarzem, że w łóżku zmieniała się w dziką kocicę.

Nagle uświadomił sobie, że Hermiona jest znacznie bliżej niego, jej usta są tuż obok jego ucha i mówi coś o potrzebie ćwiczeń.

– Poćwiczyć? – zapytał błagalnym tonem.

– O tak. – Przesunęła językiem po brzegu jego ucha. – Chodzi mi o to, że musimy wyglądać, jakbyśmy się często i intensywnie pieprzyli, prawda?

– Eee, tak? – Z pewnością było to podchwytliwe pytanie.

– Więc nie chcielibyśmy wyglądać niezręcznie, gdyby przyszło nam się całować…

Miała rację, a poza tym nie dostał szansy wyrażenia sprzeciwu, zanim Hermiona bardzo rozsądnie wzięła sprawy w swoje ręce i pocałowała go.

Och, Szlamy rzeczywiście są bardziej rozbrykane, pomyślał słabo, gdy Hermiona badała jego usta z godną pochwały dokładnością, a potem przyciągnął ją bliżej i ku jej wyraźnej satysfakcji pokazał, że czystokrwiści również wiedzą co nieco.

Zaledwie dwadzieścia minut później Hermiona leżała przyciśnięta do jego piersi, a on przesuwał dłoń po tylnej części jej nogi pod szatą. Jego palce poruszały się w ciekawych wzorach za kolanem, wywołując pisk, a potem dreszcz.

Dotarł wreszcie do etapu przechodzenia na bardziej interesujące i zaawansowane terytorium, kiedy Hermiona wyswobodziła się z pełnym żalu westchnieniem. 

– Chyba czas iść do łóżka.

Severus uśmiechnął się do niej. 

– Lepiej bym tego nie ujął.  

Bardzo się zdziwił, kiedy wstała i zaczęła poprawiać swoje szaty. 

– Eee, myślałem, że my…

– Tylko ćwiczyliśmy – powiedziała. 

Zanim zdążył się rozczarować, nawet nie mówiąc już o strzeleniu poważnego focha, dodała: 

– No wiesz, przed jutrzejszym głównym punktem programu. 

A potem na wszelki wypadek, gdyby nie zrozumiał (co było prawdopodobne, bo nie wyglądał w tej chwili na osobę szczególnie jasno myślącą), dodała: 

– Po tym, jak poznam wszystkich twoich kumpli spod ciemnej gwiazdy i żadne z nas nie będzie musiało wstawać wcześnie rano.

Jego uśmiech poszerzył się w momencie w którym mózg nareszcie połączył sznureczki, zanim przypomniał sobie, że w tej całej sprawie stara się być strasznie enigmatyczny. 

Severus patrzył jak Hermiona odchodzi, spoglądając czule na jej postać. Nie tylko miał teraz dziewczynę, ale także Obietnicę.

W ogóle nie miał zamiaru dzielić się tym z Chłopcami.

 

W końcu Hermiona postanowiła na swoją „randkę” założyć bordowe szaty; Severus z pewnością zdawał się patrzeć na nie przychylnie i dlatego wydawało się logiczne, że kumple pójdą w jego ślady. Miała okropne przeczucie, że czeka ją wieczór przypominający imprezy po meczu Quidditcha, które tak lubił Harry, ograniczające się do grupy facetów stojących w kółeczku, chrzaniących bzdury i próbujących przegadać się wzajemnie. Obecność kobiety tylko nasiliłaby naturalne skłonności płci męskiej do popisywania się. Z drugiej strony znała się na Quidditchu, więc powinna dość dobrze poradzić sobie w rozmowie i nie sądziła, że przez cały wieczór będzie musiała sama stawiać sobie drinki.

Miała solidne przypuszczenia, że Severus to skończony dupek, ale reszta z nich będzie stawać na rzęsach, żeby być dla niej miła – dlatego, że będą chcieli podlizać się Severusowi, albo znaleźć coś, co mogliby wykorzystać przeciwko niemu.

 

Severus zniknął wcześniej wieczorem, aby udać się na główne spotkanie, pozostawiając jej ścisłe instrukcje, by była przy bramach Hogwartu o 23. Oczywiście spóźnił się, ale nie powinna mieć o to pretensji . Nie mógł przecież podnieść ręki i uprzejmie poprosić o pozwolenie na opuszczenie spotkania Śmierciożerców, bo miał randkę.

I oczekiwać, że to przeżyje.

Było jej zimno, martwiła się o Severusa i nie podobał jej się sposób, w jaki szeleściły krzaki. Była z dziada pradziada mieszczuchem, urodzonym i wychowanym w mieście, więc patrzyła na wieś z pewną rezerwą, graniczącą z podejrzliwością.

Rozległ się trzask – ktoś się aportował – i chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał, że to najprawdopodobniej Severus, jej instynkt zadziałał. Odwróciła się na pięcie i jednym płynnym ruchem wyciągnęła różdżkę, gotowa stawić czoła temu, co zmaterializowało się za nią.

Śmierciożerca. To było oczywiste po szatach i zakrwawionej masce. Nie mogła powstrzymać atawistycznego dreszczu strachu który przebiegł jej po kręgosłupie, a gdy się odezwała, głos jej drżał: 

– Na litość boską, Severusie, jeśli to ty, zdejmij tę maskę zanim cię przeklnę.

Zza maski usłyszała stłumione „ups, przepraszam”, a po chwili błyszczący przedmiot został zdjęty, odsłaniając oblicze nieco zakłopotanego Severusa. 

– Zapomniałem – powiedział. – Nie wiem dlaczego; jest cholernie niewygodna.

– Przestraszyłeś mnie na śmierć – odparła, wciąż trochę zdenerwowana. 

– Przepraszam. Trochę odpłynąłem.

– No tak, wyobrażam sobie, że dzisiejsze spotkanie mogło zestresować każdego.

Severus skinął głową; ulżyło mu, że jest tak wyrozumiała. 

– Nigdy wcześniej nie zabierałem dziewczyny na spotkanie z Chłopcami.

– Miałam na myśli twoje wcześniejsze spotkanie.

– Och. To. No, było na przemian irytujące i nudne. Jego Lordowska Mość wszedł dziś wieczorem w tryb gaduły. Na szczęście Lucjusz jest mi winien przysługę, dzięki czemu mogłem wymknąć się z niekończącego się przyjęcia.

Severus wyglądał na zmęczonego i wynędzniałego, a ona poczuła przypływ irytacji. Cała ta historia trwała o wiele za długo. Nie wiedziała kto zawinił – Albus, czy Harry, ale zamierzała to wyjaśnić. Jutro. Może pojutrze, w zależności od tego jak pójdzie dzisiejszy wieczór.

– Dobrze. Jesteś gotowy? – Skubnęła wyimaginowany kłaczek na jego szacie. – Jakieś instrukcje dla mnie na ostatnią chwilę?

– Grytpype-Thynne to niezły drań, więc uważaj na niego. Od lat próbuje się na mnie odegrać. Bloodnok to kawał skurczybyka i musisz go mieć na oku, żeby upewnić się, że postawi swoją kolejkę. Seagoon to kretyn, ale Smudger jest w porządku, o ile trzymasz go z dala od rzutek.

– Brzmi nieźle…

Ku lekkiemu zaskoczeniu Severusa, Hermiona wydawała się trochę zdenerwowana. 

– Wszystko będzie dobrze – powiedział. – Zupełnie dobrze. A jeśli ktoś cię obrazi lub zdenerwuje, odstrzelę mu jaja. Nie mów, że to niesprawiedliwe…

Hermiona parsknęła śmiechem. 

– A czy to jakiś luksus zarezerwowany dla czystokrwistych*? Bo jestem w stanie sama im je urwać. 

– To nic innego jak dobre maniery. Obowiązkiem dżentelmena jest ochrona swojej towarzyszki. 

Severus był całkowicie poważny. Był również całkowicie poważny, proponując jej swoje ramię do aportacji.

– Gdzie się wybieramy? – zapytała. Potrzebowała znać miejsce docelowe. Podwójna aportacja była trudna, niebezpieczna i nieszczególnie romantyczna; mogła skończyć się rozszczepieniem lub wręcz rozpryskiem na dużym obszarze.

– Do wejścia na Ulicę Pokątną. Pub jest w pobliżu; resztę drogi przejdziemy pieszo.

– To mugolski pub? 

Była zaskoczona, gdy usłyszała, że grupa zagorzałych czystokrwistych raczyłaby przekroczyć próg takiego przybytku, a tym bardziej regularnie do niego wracać.

– Cóż, nie moglibyśmy kręcić się po Pokątnej, prawda? Ktoś na pewno by nas zauważył, a niejeden z tych młodych i gorliwych Śmierciożerców zacząłby sypać szybciej, niż da się powiedzieć „Salazar Slytherin”. W każdym razie właściciel daje nam darmowe orzeszki i chipsy; nie dostaniemy tego w żadnym czarodziejskim lokalu. 

Hermiona nie była zaskoczona; miała wrażenie, że nikt nie chciałby przesadnie ośmielać Chłopców, nawet gdyby nie wiedział, że to lokalny oddział Śmierciożerców.

 

Po odliczeniu do trzech aportowali się na słabo oświetloną boczną uliczkę, z której docierał subtelny aromat odpadów. Hermiona musiała przyznać, że w całych tych podchodach było coś ekscytującego; a z pewnością bardziej emocjonującego niż w kolejnej nocy siedzenia przed kominkiem, czytania książki i zastanawiania się jak najlepiej zagrać na nosie innym nauczycielom.

Po krótkim spacerze dotarli do drzwi tak obdrapanych, że prawie je przegapiła. Severus uprzejmie je otworzył, a ona przekroczyła próg pubu. Chłopcy niewątpliwie uważali, że lokal jest przytulny; ale byli w błędzie. Był brudny, obskurny i pełen ludzi w ciemnych szatach. Jak udało im się to wyjaśnić właścicielowi?

Wolnomularstwo? Dziady? Dungeons&Dragons?

– Dobry Boże, wygląda na to, że wieści się rozeszły. 

Severus był zaskoczony, widząc Chłopców w komplecie; zwykle któryś z nich ulatniał się, a potem pojawiał na następnym spotkaniu z dzikimi opowieściami o porachunkach i nikczemnych uczynkach. Zwykle było tak dlatego, że żona nie pozwalała im wyjść tego wieczoru, albo że Czarodziejskie Radio grało coś szczególnie dobrego, czego nie chcieli przegapić. Istniała niewypowiedziana zasada, że żaden nie będzie wnikał zbyt głęboko w powody nieobecności; wszyscy mieli zbyt wiele do stracenia. Kiedy czyjaś reputacja jako bezdusznego potwora została zniszczona, trzeba było kilku miesięcy skoncentrowanego szyderstwa, zanim pozwolono mu ją odbudować.

Drugi rzut oka pokazał, że było tam nie więcej niż piętnaście osób, a wrażenie tłoku wynikało po prostu z faktu, że pomieszczenie było bardzo małe. Niemniej jednak Hermiona nie mogła powstrzymać się od przylgnięcia z niepokojem do Severusa, kiedy wysoki, szczupły mężczyzna zbliżył się do niej i powiedział: 

– A więc ty jesteś Szlamą?

Na jej kręgosłupie znów pojawił się ten zimny dreszcz strachu. To byli przyjaciele Severusa i  podejrzewała, że stanowili równie poważne zagrożenie co stado owiec, ale ta świadomość nie powstrzymała zakorzenionej reakcji na te przeklęte szaty. Śmierciożerca pytał ją czy jest Szlamą; mogła mieć tylko nadzieję, że następne słowa nie będą brzmiały „płaszcz się u mych stóp, szumowino”. Pomyślała, że to nie czas na odcinanie jaj, więc po prostu skinęła głową.

– Świetnie. Może mogłabyś mi wyjaśnić zasadę spalonego.

– W Quidditchu? – Hermiona była zaskoczona, że zadano jej tak dziwne pytanie. Być może to test, aby sprawdzić, czy wystarczająco zasymilowała się w Czarodziejskim Świecie.

– Nie, w piłce nożnej.

Hermiona zauważyła, że wysoko w jednym z rogów stoi telewizor. Niewątpliwie właściciel włączał go za każdym razem gdy był mecz, zakładając, że jak każdy inny Anglik bywalcy mieli obsesję na punkcie piłki nożnej. Mogła sobie wyobrazić, jak to wyglądało. Na początku zebrali się, by szydzić z głupich mugoli i zastanawiać się, dlaczego w ogóle się starają skoro nie mają mioteł, a potem stopniowo ich wciągnęło.

– Och, na litość boską, Bloodnok, nie sądzę, żeby Hermiona aż tak bardzo interesowała się jakimkolwiek sportem. – Severus był zirytowany. Nie spodziewał się, że będą od Hermiony wyciągać informacje na temat kultury mugolskiej. Istniały jednak bardziej kłopotliwe pytania, które mogliby zadać. Na przykład: „Od jak dawna ze sobą chodzicie”? Oraz: „Ile rundek w ciągu nocy”?

– Cóż, nie wiem jak ona brzmi – powiedziała Hermiona. – Ale znam człowieka, który wie. Mój tata czasami sędziuje lokalne mecze Ligi Niedzielnej.

– Czy ma gwizdek? – zapytał z przejęciem Bloodnok.

– Gwizdek, żółte i czerwone kartki oraz mały notesik do zapisywania nazwisk graczy, którzy naruszą zasady. 

Chłopcy byli pod wrażeniem. Byli jeszcze bardziej pod wrażeniem, kiedy Hermiona wyjęła swój telefon komórkowy i zadzwoniła. 

– Tato? Cześć. Jestem w pubie. Jakiś facet chce się dowiedzieć, co to jest spalony. Nie miałbyś nic przeciwko, żeby mu to przybliżyć, prawda?

Hermiona wydawała ciche dźwięki „hmmm, hmmm” do swojego telefonu, a potem zaczęła zbierać kilka pustych kufli. 

– Tak, teraz koniec stołu to bramka, prawda? – Bloodnok skinął głową. – A to są obrońcy… I teraz atakujący….

Severus z rozbawieniem obserwował, jak Chłopcy zebrali się wokół niej, aby słuchać o zawiłościach futbolu. Instruując ludzi, Hermiona zdecydowanie była w swoim żywiole; to aż dziwne, że tak bardzo nienawidziła nauczania. Może powodem tego stanu rzeczy był brak wiernych słuchaczy w klasie.

Czuł taką radość z powodu całej tej sytuacji, że wymknął się do baru, aby postawić pierwszą kolejkę.

– A niech mnie – odezwał się Smudger, przechodząc obok. – Czy to Gwiazdka, a ja nie zauważyłem?

– Nie musisz pić, jeśli nie chcesz. – Severus grzebał w kieszeniach w poszukiwaniu mugolskich pieniędzy zasponsorowanych na dzisiejszy wieczór przez Dumbledore’a, po litanii zrzędzenia.

– Nie bądź głupi. Dla mnie piwo. Albo brandy, skoro jesteś taki hojny.

– Dostaniesz gorzkie piwo, jak reszta i będzie ci smakować. 

Miał nadzieję, że uda mu się potajemnie zgarnąć parę banknotów i kupić sobie egzemplarz książki „Jeszcze silniejsze Eliksiry”. Pince odmówiła zamówienia mu kopii, całkiem słusznie stwierdzając, że nie ma ona nic wspólnego z programem nauczania. Krowa.

– Wiesz, jak się mówi – odparł Smudger. – Jesteś tym, co pijesz.

– A więc jestem zgorzkniałym gościem. 

To był stary żart, ale zawsze wywoływał na ich twarzach krzywy uśmiech.

Severus przyjrzał się kumplom. Pili co im podano i nie narzekali, ale wszyscy byli bardzo wybredni, jeśli chodzi o wybór chipsów. Jeden niewłaściwy smak i nigdy nie zaznałby spokoju. 

– Piętnaście kufli gorzkiego, cztery sery i cebula, trzy zwykłe i dwa sól i ocet poproszę.

– Co zamierzasz podać swojej młodej damie? – spytał Smudger z lekkim uśmiechem.

Cholera. Raczej nie weźmie dla niej kufla gorzkiego, a krzyczenie w zatłoczonym pubie, żeby dowiedzieć się czego chce, wzbudziłoby podejrzenia Chłopców. Naprawdę powinien wiedzieć co lubiła pić, skoro od dawna ze sobą chodzili i nie sądził, że „spędzaliśmy tyle czasu w łóżku, że kwestia preferencji co do napojów procentowych nigdy nie wypłynęła” będzie wystarczającą wymówką.

Barman zauważył jego wahanie i uznał, że jest ono spowodowane wątpliwościami co do zdolności jego lokalu do zapewnienia niezbędnych trunków. 

– Mamy pełną kartę win, proszę pana – powiedział z wyrzutem. – Mamy nawet Koktajle. Może pani wolałaby Długie, Powolne, Wygodne Rżnięcie przy Ścianie? 

Mężczyzna został uratowany przed nadzianiem na koniec różdżki dzięki błyskawicznemu postawieniu menu między nim a Severusem i wskazaniu palcem rzeczonego drinka.

Severus czytał listę z rosnącą fascynacją. Nie mógł oprzeć się pokusie. 

– Hermiono, kochanie – zawołał przez pomieszczenie. – Chcesz Śliskiego Sutka?

– Nie, dziękuję, ale nie odmówiłabym Seksu na Plaży.

Chłopcy z zapartym tchem przysłuchiwali się rozmowie. Rozmawiali o seksie, a seks był, ogólnie rzecz biorąc, prawdopodobnie, uwzględniając wszystkie aspekty, bardziej interesujący niż piłka nożna. Chociaż piłka nożna była łatwiej dostępna, nawet dla żonatych mężczyzn; mecze odbywały się dwa razy w tygodniu.

– Nie wiem, na co się tak gapicie. To drink – zadrwił Severus, mając przewagę w postaci wiedzy.

Chłopcy odetchnęli z ulgą. Słyszeli plotki o perwersyjnych rzeczach, do których posuwał się Wewnętrzny Krąg i chociaż fajnie było fantazjować o rozbrykanych Szlamach, to jednak podziękują za pokaz na żywo.

Zwłaszcza z Severusem.

Severus zapłacił ogromny rachunek z niesmakiem i zbolałym wyrazem twarzy. 

– Napoje są na barze – oznajmił zebranym, a następnie rozpoczął skomplikowaną żonglerkę, aby dostarczyć drinka, jego kufel i paczkę zwykłych chipsów do miejsca, w którym stała Hermiona.

Sięgnęła po chipsy, wzięła swojego drinka i uśmiechnęła się do niego dość nieśmiało. 

– Myślę, że jak na razie idzie całkiem nieźle.

Zamierzał coś powiedzieć, ale przerwało mu wezwanie dobiegające z kierunku tarczy do rzutek. 

– Hej, Severus, weź zostaw swoją lalę, teraz twoja kolej.

Severus odwrócił się, gotów warknąć na autora tej refleksji, ale Hermiona położyła mu rękę na ramieniu i powiedziała: 

– Nie, idź i pobaw się trochę. Poradzę sobie sama.

Severus spojrzał na nią podejrzliwie, ale i tak poszedł. 

 

W barze siedziała jedna samotna postać, wciąż popijająca ze swojego kufla i co jakiś czas zerkająca na Chłopców. Hermiona obserwowała go kątem oka udając, że podziwia Severusa. Nie, żeby szczególnie udawała. Dziwnie było widzieć go tak energicznego, ożywionego i no cóż, wykłócającego się. Były to raczej bardziej przyjazne sprzeczki niż te, do których przywykła, choć nie posunęłaby się do stwierdzenia, że jej się podobały.

Chłopcy byli dziwni i tylko tyle można było powiedzieć na ten temat; próba zrozumienia ich skromnych osób przyprawiała jedynie o ból głowy.

Potrzebowała kolejnego drinka. Podeszła do baru i grzecznie ustawiła się w kolejce. Barman był zajęty w czymś, co prawdopodobnie stanowiło strefę VIP – ta perspektywa nieszczególnie ją zachwyciła – i minęło kilka minut, zanim przyjął jej zamówienie. Kiedy dostała swoją wódkę z colą, postać oparta o bar zaczęła grzebać w kieszeni, szukając pieniędzy. 

– Nie, pozwól że ja postawię. Dama nie powinna sama kupować sobie drinka. 

Gdyby był kobietą, nazwano by go niebrzydką brzydulą – nie był przystojny, ale miał interesującą twarz, która zachęcała do przyjacielskich kontaktów.

–  Em, dziękuję. –  Po zakończeniu transakcji czekała, aż anonimowy Chłopiec schowa resztę, po czym chwyciła byka za rogi i wyciągnęła do niego rękę. –  Przy okazji, jestem Hermiona Granger.

Mężczyzna ostrożnie wytarł dłoń o swoje szaty, po czym mocno uścisnął jej. 

– Smudger.

– Miło mi cię poznać, Smudger. 

Hermiona nie potrafiła wymyślić nic, co mogłaby powiedzieć.  Nie zada przecież zwykłych, bezsensownych pytań towarzyskich, ponieważ mogłoby to doprowadzić do bardzo nieprzyjemnego impasu. Wykrzesała z siebie współczucie dla Królowej; zawsze spotykającej nowych ludzi, zawsze zadającej te same głupie pytania, czym prawdopodobnie była już potwornie znudzona. 

„Więc, jak długo jesteś Śmierciożercą, Smudger? Dobrze. Dobrze. A co sprawiło, że postanowiłeś się przyłączyć? Bardzo interesujące. Chciałbyś mordować wszystkich mugoli, czy interesują cię tylko szlamowate czarownice? Rozumiem.”

– Więc ty i stary Severus, co? – spytał Smudger. Hermiona skinęła głową. – Podoba ci się, prawda?

Hermiona ponownie skinęła głową. 

– Bardzo.

Rozmowa urwała się na chwilę, ponieważ obu stronom zabrakło niekontrowersyjnych tematów. Hermiona, odczuwając w ciszy duży dyskomfort, poratowała się żenującym banałem. 

– A więc często tu przychodzisz?

Skrzywiła się jak tylko to powiedziała, choć wydawało się, że to wyrażenie nie ciągnęło za sobą żadnych konotacji, które zawierało w mugolskim świecie, a jeśli tak było, to Smudger wykazał się taktem i je zignorował.

– Dość często. Mniej więcej raz w miesiącu w Dworze Malfoyów odbywa się duże spotkanie Wewnętrznego Kręgu, tylko dla ważniaków na ciepłych posadkach, a reszta z nas, biedaków, jest wyciągana od czasu do czasu, gdy Jego Lordowska Mość nabiera ochoty na jakiś pasztet. Nie, żebyśmy kiedykolwiek coś robili – dodał pospiesznie, chyba nagle uświadamiając sobie z kim rozmawia. – Stary Malfoy jest zbyt zajęty bzykaniem swojej Szlamy, żeby w ogóle go to obchodziło. Zwykle przekazuje zadanie naszemu Staremu Snape’owi, a my wymyślamy jakąś historię, by zadowolić Jego Lordowską Mość. – Na twarzy Smudgera pojawił się wyraz konsternacji. – I nie, żeby Stary Snapey uważał cię za swoją Szlamę, nie, absolutnie. Tak robi tylko Malfoy, a wiemy, że on jest draniem.

Smudger zamilkł, wyraźnie zdeterminowany, żeby przestać kopać, ponieważ dół był już wystarczająco głęboki.

Hermiona zlitowała się nad nim. 

– Malfoy jest draniem – zgodziła się. – I na dodatek nadętym bufonem.

Smudger rozpromienił się. 

– Jest, prawda? 

Ewidentnie „Malfoy to drań” stanowił często powracający temat wśród Chłopców. Najwyraźniej ten człowiek nie był po swojej stronie bardziej popularny niż wśród członków Zakonu. 

– Obnosi się, jakby ta miejscówka była jego i do jasnej cholery, tak jest. To nie w porządku.

– Tak, ale czy jest szczęśliwy? – zapytała.

Smudger intensywnie zamrugał oczami. 

– Oczywiście, że tak – powiedział, mówiąc powoli i ostrożnie – jest obrzydliwie bogaty i żonaty z najpiękniejszą laską z naszego roku. Oczywiście, że jest cholernie szczęśliwy.

Hermiona nie miała ochoty drążyć tematu egzystencjalnego niepokoju, więc zadowoliła się: 

– Ona wygląda jak nadęta krowa. Założę się, że non stop zrzędzi, że kładzie łokcie na stole.

– To prawda. 

To była oczywiście nowa myśl dla Smudgera.

– A ty nie chciałbyś tego. Nie po ciężkim dniu pełnym prób przejęcia władzy nad światem. Chciałbyś, żeby ktoś przyniósł ci szklankę Ognistej Whisky i twoje kapcie; żebyś poczuł się jak w domu.

Smudger wpatrywał się teraz w przestrzeń; do jego nowej myśli dołączyła właśnie jej towarzyszka i ten niecodzienny wysiłek wywoływał u niego zeza. 

– A ty przynosisz Severusowi jego kapcie?

Skinęła głową. 

– Ale to między nami – szturchnęła go łokciem – czasami robię mu też masaż stóp. Naprawdę go relaksuje.

– Nie! – Jego niedowierzanie brzmiało tak, jakby przyznała się do perwersyjnych aktów seksualnych z użyciem miotełki do kurzu i selera. – Boże, jesteś cholernie cudowna – załkał łamiącym się głosem. – Severus to kawał szczęściarza. Szkoda, że nie mam dziewczyny takiej jak ty.

Poklepała go kojąco po ramieniu. 

– Na pewno twoja dziewczyna jest dla ciebie równie dobra.

Zza rękawa przecierającego oczy dobiegło stłumione mamrotanie, że nigdy nie miał dziewczyny.

– Co? Taki dobrze ustawiony facet jak ty? Musiałeś mieć.

Spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem, upewniając się, że mówi szczerze. 

– Cóż, chyba taki los Śmierciożerców. Żadna fajna dziewczyna nie chce się z nami umówić, a dosyć ciężko jest trzymać to w tajemnicy.

– Więc dlaczego nadal popierasz Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać? – zapytała, starając się zachować powściągliwość.

– Nie wszyscy możemy być szpiegami jak Severus – odparł Smudger.

– Wiesz… – Hermiona przerwała swój wysoki pisk i kontynuowała bardziej normalnym głosem. – Znaczy, myślisz, że Severus jest szpiegiem?

Smudger poklepał ją czule po dłoni. 

– Oczywiście, że tak. Nic dziwnego, prawda? To jedyny powód, dla którego zadaje się z tymi draniami. Zdecydowanie wolałby być tutaj ze swoimi starymi kumplami, ale musi chodzić na imprezy do Malfoya… – tu Smudger wystawił mały palec – i pić fioletowe drinki z parasolkami rozdawane na tacach z serwetkami. To nieludzkie, czego oczekuje od niego ten człowiek.

– Jaki człowiek? – zapytała Hermiona, przygryzając wargę.

– Dumbledore. Jest prawie takim draniem jak Jego Lordowska Mość, prawda?

– Boże, tak. – Zgoda Hermiony była żarliwa, mimo że nie miała odpowiedniej podstawy do porównania i miała nadzieję, że nigdy jej nie uzyska.

Pogrążyli się w rozmyślaniach nad swoimi drinkami, zjednoczeni w poczuciu, że świat wyrządził im wielką krzywdę. Westchnęli.

Hermiona przypomniała sobie, że nie ma sensu rozczulać się nad sobą, że zamierza rozwiązać problem Jego Lordowskiej Mości w niedzielę i wtedy uwolni się od Dumbledore’a. 

No właśnie

Wyprostowała się. 

Chociaż teraz pojawiła się dodatkowa komplikacja polegająca na upewnieniu się, że plan który wymyśli, nie wpędzi Chłopców w żadne kłopoty. Byli raczej uroczy, chociaż zaprzeczaliby temu do ostatniego tchu.

– Jak długo znasz Severusa? – zapytała.

– Od szkoły. Hogwartu – dodał niepotrzebnie. – Byliśmy na tym samym roku. 

– Więc czy… ehm… dołączyliście razem, że tak powiem?

– Zadajesz mnóstwo pytań – powiedział podejrzliwie Smudger. – Nie jesteś jednym z tych reporterów, co nie?

Hermiona westchnęła. 

– Nie, jestem szpiegiem, jak Severus. Po prostu nie zdążyłam się jeszcze wyrobić. Nikomu nie powiesz, prawda?

Ponownie poklepał ją po dłoni. 

– Nie martw się, moja droga, nie wyjawię twojej tajemnicy. – Wydawało mu się, że trzeba by dodać coś więcej, bo po dyskretnym beknięciu i prośbie o wybaczenie, dodał: – Ty też nie jesteś taka beznadziejna. Wieki trwało, zanim cię rozpracowałem. Przy odrobinie wprawy będziesz prawie tak dobra jak Severus. On jest bardzo sprytny, naprawdę bardzo sprytny.

– Oj jest, prawda?

– Chciałbym tylko, żeby się pospieszył i załatwił sprawę Jego Lordowskiej Mości w taki czy inny sposób. Z tego co słyszę to nawet Wewnętrzny Krąg zaczyna się trochę wkurzać.

– Naprawdę? – spytała, a następnie uśmiechnęła się szeroko. – Może postawię ci drinka i wszystko mi opowiesz?

Smudger spojrzał na swoją pustą szklankę i z powrotem na przyjazną twarz Hermiony, po czym wypowiedział słowa, które w końcu doprowadzą go do zdobycia Orderu Merlina (Drugiej Klasy). 

– No dobra, dawaj.

 

*opowiadanie było tworzone przed wydaniem “Księcia Półkrwi”, więc status krwi Severusa był wówczas oficjalnie niepotwierdzony 🙂

Rozdziały<< Śmierciożerca – to brzmi dumnie IIŚmierciożerca – to brzmi dumnie IV >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 38 komentarzy

  1. i pewnie spodziewał się nieco niższego ucznia, tak że jego twarz znalazla się akurat na wysokości………Wróć do czytania

  2. w Wielkiej Brytanii w takim razie te wieczory odbywają się trochę inaczej niż te, które ja znam – tu faceci SIEDZĄ rozwaleni w fotelach, dbając o odpowiednią ilość puszek piwa pod ręką.
    Reszta się nie zmiania – chrzanią bzdury 😉Wróć do czytania

  3. szczególnie doskonale widoczny w całkowitej ciemności, jaka panowała o godzinie 23-ciej 😉
    Ona to jednak ma ten wzrok, nie, Severusie??Wróć do czytania

  4. Innymi słowy musiała mieć jedno oko na Grytpype-Thynne (tego to naprawdę rodzice nie lubieli!!!), drugie okno na Bloodnoka, trzecie oko na Seagona….
    I czwarte na rzutki… 😉 żeby Smudger się do nich nie dobrał!Wróć do czytania

  5. Hermiono, nie przesadzaj…
    Co prawda sąsiad niedawno rozprysnął się w moim ogródku, ale to był pierwszy raz od kilku lat, więc… ja na twoim miejscu bardzo chętnie bym zaryzykowała
    😉Wróć do czytania

  6. No Hermiona niewątpliwie była w tej dziedzinie znawczynią,
    po tym jak wysłuchiwała o wzwodzie Wrońskiego itd…Wróć do czytania

  7. Widziałam kiedyś mecz quidditcha na jakiś koloniach czy coś… i grupę ludzi biegających z kijem od szczotki przywiązanym strategicznie w pewnym miejscu i dyndającym się u … 😉Wróć do czytania

  8. W ten sposób zamienił Jeszcze Mocniejsze Eliksiry na Seks na Plaży,,,
    Hmmmm…. nie wiem, co łatwiej będzie łatwiej wyjaśnić DumbowiWróć do czytania

  9. W Hogwarcie też mogli mieć podobą rozrywkę. Wystarczyło na ścianie powiesić portret Albusa Dumbledore’a – chyba kłóciliby się o kolejne do rzucania!Wróć do czytania

Dodaj komentarz