Nerwowo stukała obcasami o drewnianą podłogę. Siedziała w pubie Pod Trzema Miotłami, czekając już od piętnastu minut, aż zjawią się jej przyjaciele. W głowie układa kolejne scenariusze, wyobrażając sobie, jak zareagują, co powiedzą i czy po prostu zaakceptują jej wybór. Bała się odrzucenia, ale nie mogła zrezygnować z mężczyzny, który sprawiał, że każdego dnia była szczęśliwsza.
W końcu drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Harry, Ron i Ginny. Otrzepali swoje płaszcze ze śniegu i rozglądnęli się uważnie w poszukiwaniu przyjaciółki. Pomachała im, czując rosnące przerażenie. Czuła, że coś po prostu musi pójść nie tak. Podeszli do niej z szerokimi uśmiechami na rumianych twarzach. Uściskała ich mocno i wskazała miejsca, by usiedli.
– Hermiono! Jak dobrze cię zobaczyć po całym miesiącu! – zawołała Ginny. – Znalazłaś w końcu czas, na szczęście. Już nam cię zaczynało bardzo brakować.
– O tak. Bez twojego mądrego gadania to po prostu nie to samo – dodał Ron.
– Opowiadaj jak studia. Podoba ci się? – zapytał Harry.
– Och, kochani. Jestem zachwycona, bo uwielbiam Transmutację, a ten kierunek to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Jednak nie o tym dziś chciałam z wami porozmawiać – powiedziała spokojnym głosem, choć wewnątrz cała się trzęsła.
– Cóż jest ważniejszego niż nauka? – rzucił żartobliwe Ron.
Uśmiechnęła się słabo i z trudem przełknęła ślinę. Nie myślała, że to będzie aż takie ciężkie.
– Ja… mam kogoś – wydusiła.
– To wspaniale, Hermiono! W końcu i ciebie dopadła miłość, co? – zachichotała Ginewra.
– Tak, ale…
– Kim on jest? – spytał Harry, pochylając się bliżej.
– No i właśnie tutaj zaczyna się mały problem. Nie wiem, czy zaakceptujecie…
– To twoje życie, jeśli jesteś z nim szczęśliwa, to my razem z tobą – rzekł Ron, co było całkiem do niego niepodobne.
Rozpromieniła się, gdy reszta ochoczo potwierdziła jego słowa.
– Severus. Severus Snape.
– Co takiego?! – syknął wrogo Ronald, zrywając się ze swojego miejsca. – Ten tłustowłosy dupek z lochów?!
– Ron, nawet nie waż się źle o nim mówić! – odparła rozzłoszczona Granger.
– Jesteś cholernym hipokrytą, Ron. Nie chce mi się wierzyć, że płynie w nas ta sama krew – warknęła Ginny.
– Chyba mi nie powiesz, że to akceptujesz? – jęknął.
– Jeszcze nie wiem, co o tym dokładnie sądzę, ale nie zamierzam robić takich dramatycznych przedstawień.
– Harry? – rzucił z nadzieją.
– Ja nie mam nic przeciwko.
Hermiona patrzyła na scenę rozgrywającą się przed nią. Nie wiedziała, jak powinna zareagować, co powiedzieć, co myśleć…
– W takim razie nic tu po mnie. Skoro wolisz zadawać się z tym… tym… nieważne. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi – rzekł zimnym głosem, po czym opuścił lokal.
Granger schowała twarz w dłoniach, bojąc spojrzeć się w oczy pozostałych. Spodziewała się takiej reakcji, ale była bardziej bolesna, niż myślała.
– Hermiono… – zaczął niepewnie Harry. – To… dosyć szokujące, co nam powiedziałaś. Czy on cię dobrze traktuje? Jesteś z nim szczęśliwa?
– Tak, Harry. Jest wspaniałym człowiekiem. Pamiętam, jak nas traktował, ale nie mogłam nic poradzić na to, że po prostu się w nim zakochałam. Sprawia, że każdego dnia wiem, po co żyję. Dla kogo żyję. Szaleję na jego punkcie. A on dba o mnie jak inny. I chociaż często powtarza, jak bardzo na mnie nie zasługuje… Ja wiem, że tak nie jest. Przykro mi, ale nie chcę wybierać między wami a nim – wyszeptała z nadzieją.
– Nigdy nie pozwoliłabym, abyś stanęła przed takim wyborem. Snape to Snape. Ale jest też człowiekiem i jak każdy potrzebuje miłości. Jeśli kochacie się nawzajem, nie możemy stanąć wam na przeszkodzie, Hermiono. Będziemy się cieszyć razem z tobą. Przepraszam cię najmocniej za Rona. Jest dosyć… wybuchowy i impulsywny. Często najpierw coś mówi, a dopiero później myśli. Porozmawiamy z nim. I dopilnuję, że przyjdzie cię błagać o wybaczenie – zakończyła, strosząc się.
W tym momencie bardzo przypominała swoją matkę. Granger uśmiechnęła się z rozczuleniem i mocno ścisnęła dłonie swoich przyjaciół, posyłając im najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widzieli.
~*~
Severus Snape wędrował od ściany do ściany w salonie i zastanawiał się gorączkowo, jak ma jej o tym powiedzieć. Najbardziej przerażała go wizja jej reakcji. Co sobie o nim pomyśli, gdy jej o tym powie? Uzna go za ostatniego kretyna i wybiegnie z krzykiem? A może powie mu wprost, że jest dupkiem?
W końcu usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Pojawiła się w pomieszczeniu kilka sekund później, patrząc na niego uważnie.
– Jak przebiegło spotkanie? – zapytał szybko. Zbyt szybko.
– Ciężko określić. Ronald mocno się zdenerwował i obraził, po czym wybiegł z hukiem. Harry i Ginny przyjęli to spokojnie. Jak na mój gust za bardzo. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Ale sprawiali wrażenie, że to akceptują – powiedziała, zapadając się z ulgą w ulubionym fotelu.
Przerzuciła nogi przez podłokietnik i westchnęła. Marzyła o tym od momentu, gdy tylko wyszła z pubu.
– Hermiono, jest coś, o czym powinnaś wiedzieć.
Otworzyła leniwie oczy i spojrzała na jego wysoką sylwetkę, która nad nią górowała.
– Co takiego, Severusie? – spytała miękko, chwytając jego dłoń i składając delikatny pocałunek.
Mężczyzna przyklęknął obok niej i wtulił się w zagłębienie jej szyi. Pachniała domem, miłością i bezpieczeństwem. Dokładnie tak, jak zawsze tego pragnął.
– Zdajesz sobie sprawę, że dziś minęło dokładnie dziewięć miesięcy od momentu, gdy zdecydowaliśmy się na związek?
– Oczywiście. Już niedługo będzie rok.
– Niezupełnie.
Miał ochotę wymierzyć sobie mentalnego kopniaka, gdy zobaczył zszokowany wyraz jej twarzy. Cholera, to nie tak miało zabrzmieć.
– Co masz na myśli, mówiąc „niezupełnie”? – warknęła, odpychając go.
– Nie o to mi chodziło, Hermiono. Chciałem powiedzieć to inaczej. Po prostu… na Merlina… Nie mam pojęcia, jak to powiedzieć.
– Wyduś to z siebie, bo zaraz wybuchnę, jeśli nie powiesz mi, o co ci chodzi.
– Dobrze. Chcę rozpocząć coś nowego.
Uniosła sceptycznie brew i prychnęła. Och, słodka Nimue, była do niego tak podobna.
– Nowy związek?
– Cóż… chyba można to tak nazwać – mruknął.
– Z kim? – syknęła.
Wyglądała jak wściekła kocica. W tamtej chwili pragnął pocałować jej lekko zaczerwienione od nerwowego przygryzania wargi. Smakować i nigdy nie wypuszczać z ramion.
– Z tobą, rzecz jasna. Pozwól mi to w końcu wyrzucić. Hermiono Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – zapytał w końcu.
– Severusie Snape, to jednocześnie najgorsze i najpiękniejsze oświadczyny – zawołała radośnie, rzucając mu się na szyję. Zachwiał się i stracił równowagę, lądując razem z nią na dywanie. – Oczywiście, że zostanę! Ktoś musi dręczyć cię przez resztę twoich dni, ty draniu.
Wycałowała każdy skrawek jego zaczerwienionej twarzy, chichocząc wesoło. W końcu objął ją mocno ramionami. Leżeli tak przez kilka długich minut, słuchając swoich oddechów i przyspieszonego bicia serca.
– Bałem się, jak zareagujesz. Jestem kiepski w tych wszystkich romantycznych rzeczach – westchnął.
– Och, Severusie. Przez chwilę myślałam, że chcesz zakończyć nasz związek. Miałeś taką minę! Nie strasz mnie tak nigdy więcej, bo przysięgam, że wtedy ci tego nie podaruję – powiedziała prowokująco.
– To groźba czy obietnica?
– Obietnica. Zacałuję cię na śmierć – szepnęła gorąco.
– Podoba mi się ta opcja – odparł prosto w jej chętne usta.
Dłuższy czas później
Biały kruk przysiadł na oparciu czarnej kanapy, wpatrując się uważnie w drzemiącego mężczyznę. W jego ramionach spała skulona mała dziewczynka, którą trzymał blisko siebie. Ptak był przekonany, że czarnowłosy czuwał, aby jej nie stała się żadna krzywda. Otworzył dziób, jakby uśmiechał się z rozczuleniem. Uwielbiał im się przypatrywać w ciszy.
Po chwili wzbił się nieznacznie w powietrze, przybierając swoją ludzką postać Hermiony Snape. Kobieta podeszła do męża i córeczki, całując obydwoje w czoło. Severus westchnął cicho i otworzył oczy, posyłając jej piękny uśmiech.
– Wróciłaś? – wyszeptał lekko zachrypniętym głosem.
– Jak widać – odparła wesoło. – Poczekaj, wezmę Eileen.
Podniosła delikatnie dziecko i ruszyła w stronę jej pokoju. Mężczyzna podążył za ukochaną żoną. Wpatrywał się z nostalgią, kiedy ostrożnie układała ją w łóżku. Wspominał ich wspaniały ślub, Weasley’a, błagającego o wybaczenie, dzień, gdy dowiedzieli się o ciąży, narodziny, wiele nieprzespanych nocy… Wiedział, że nie oddałby tego za nic w świecie.
Miarą miłości jest miłość bez miary. – św. Franciszek Salezy
*jak nikt innyWróć do czytania
Dziękuję za uwagi! Przyznaję, że wrzuciłam to bez wcześniejszego sprawdzenia, a ta miniaturka ma już ładnych kilka lat 😉
Takie podchody po emocjonalnym spotkaniu z przyjaciółmi aż się proszą o jakiś wybuch :dWróć do czytania
I tu się z nią zgodzę 😀 Cóż mistrzem w kontaktach społecznych to on nie jest, ale nadrabia zaangażowaniem 🙂Wróć do czytania
*aby nie stała jej się żadna krzywda
*przypatrywać się imWróć do czytania
Fajnie się czytało 😀 Dzięki za wrzucenieWróć do czytania
Niebawem pojawi się tu znacznie więcej, dopiero się nauczyłam co i jak 😀
Hej Ann,
Jak edytujesz jakis rozdzial – musisz go potem opublikowac – zobaczysz na liscie rozdzialow, ze ten edytowany ma przycisk PUBLISH (w przeciwienstwie do opublikowanych, ktore maja przycisk Usun opublikowanie).
Rozdzial pierwszy juz opublikowalam 🙂 – wiec tak pisze na nastepny raz 🙂
Usciski, zycze weny!!
Anni
Dziękuję za informację! Właśnie nie wiedziałam do końca jak to działa 🙂 Będę pamiętać! <3
👍👍👍
Powodzenia i jeszcze raz weny!