Cichy obserwator cz. 2

Nerwowo stukała obcasami o drewnianą podłogę. Siedziała w pubie Pod Trzema Miotłami, czekając już od piętnastu minut, aż zjawią się jej przyjaciele. W głowie układa kolejne scenariusze, wyobrażając sobie, jak zareagują, co powiedzą i czy po prostu zaakceptują jej wybór. Bała się odrzucenia, ale nie mogła zrezygnować z mężczyzny, który sprawiał, że każdego dnia była szczęśliwsza. 

W końcu drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Harry, Ron i Ginny. Otrzepali swoje płaszcze ze śniegu i rozglądnęli się uważnie w poszukiwaniu przyjaciółki. Pomachała im, czując rosnące przerażenie. Czuła, że coś po prostu musi pójść nie tak. Podeszli do niej z szerokimi uśmiechami na rumianych twarzach. Uściskała ich mocno i wskazała miejsca, by usiedli. 

– Hermiono! Jak dobrze cię zobaczyć po całym miesiącu! – zawołała Ginny. – Znalazłaś w końcu czas, na szczęście. Już nam cię zaczynało bardzo brakować. 

– O tak. Bez twojego mądrego gadania to po prostu nie to samo – dodał Ron. 

– Opowiadaj jak studia. Podoba ci się? – zapytał Harry. 

– Och, kochani. Jestem zachwycona, bo uwielbiam Transmutację, a ten kierunek to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Jednak nie o tym dziś chciałam z wami porozmawiać – powiedziała spokojnym głosem, choć wewnątrz cała się trzęsła. 

– Cóż jest ważniejszego niż nauka? – rzucił żartobliwe Ron. 

Uśmiechnęła się słabo i z trudem przełknęła ślinę. Nie myślała, że to będzie aż takie ciężkie. 

– Ja… mam kogoś – wydusiła. 

– To wspaniale, Hermiono! W końcu i ciebie dopadła miłość, co? – zachichotała Ginewra. 

– Tak, ale… 

– Kim on jest? – spytał Harry, pochylając się bliżej. 

– No i właśnie tutaj zaczyna się mały problem. Nie wiem, czy zaakceptujecie… 

– To twoje życie, jeśli jesteś z nim szczęśliwa, to my razem z tobą – rzekł Ron, co było całkiem do niego niepodobne. 

Rozpromieniła się, gdy reszta ochoczo potwierdziła jego słowa. 

– Severus. Severus Snape. 

– Co takiego?! – syknął wrogo Ronald, zrywając się ze swojego miejsca. – Ten tłustowłosy dupek z lochów?! 

– Ron, nawet nie waż się źle o nim mówić! – odparła rozzłoszczona Granger.

– Jesteś cholernym hipokrytą, Ron. Nie chce mi się wierzyć, że płynie w nas ta sama krew – warknęła Ginny. 

– Chyba mi nie powiesz, że to akceptujesz? – jęknął. 

– Jeszcze nie wiem, co o tym dokładnie sądzę, ale nie zamierzam robić takich dramatycznych przedstawień. 

– Harry? – rzucił z nadzieją. 

– Ja nie mam nic przeciwko. 

Hermiona patrzyła na scenę rozgrywającą się przed nią. Nie wiedziała, jak powinna zareagować, co powiedzieć, co myśleć…

– W takim razie nic tu po mnie. Skoro wolisz zadawać się z tym… tym… nieważne. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi – rzekł zimnym głosem, po czym opuścił lokal. 

Granger schowała twarz w dłoniach, bojąc spojrzeć się w oczy pozostałych. Spodziewała się takiej reakcji, ale była bardziej bolesna, niż myślała. 

– Hermiono… – zaczął niepewnie Harry. – To… dosyć szokujące, co nam powiedziałaś. Czy on cię dobrze traktuje? Jesteś z nim szczęśliwa?

– Tak, Harry. Jest wspaniałym człowiekiem. Pamiętam, jak nas traktował, ale nie mogłam nic poradzić na to, że po prostu się w nim zakochałam. Sprawia, że każdego dnia wiem, po co żyję. Dla kogo żyję. Szaleję na jego punkcie. A on dba o mnie jak inny. I chociaż często powtarza, jak bardzo na mnie nie zasługuje… Ja wiem, że tak nie jest. Przykro mi, ale nie chcę wybierać między wami a nim – wyszeptała z nadzieją. 

– Nigdy nie pozwoliłabym, abyś stanęła przed takim wyborem. Snape to Snape. Ale jest też człowiekiem i jak każdy potrzebuje miłości. Jeśli kochacie się nawzajem, nie możemy stanąć wam na przeszkodzie, Hermiono. Będziemy się cieszyć razem z tobą. Przepraszam cię najmocniej za Rona. Jest dosyć… wybuchowy i impulsywny. Często najpierw coś mówi, a dopiero później myśli. Porozmawiamy z nim. I dopilnuję, że przyjdzie cię błagać o wybaczenie – zakończyła, strosząc się. 

W tym momencie bardzo przypominała swoją matkę. Granger uśmiechnęła się z rozczuleniem i mocno ścisnęła dłonie swoich przyjaciół, posyłając im najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widzieli. 

~*~

Severus Snape wędrował od ściany do ściany w salonie i zastanawiał się gorączkowo, jak ma jej o tym powiedzieć. Najbardziej przerażała go wizja jej reakcji. Co sobie o nim pomyśli, gdy jej o tym powie? Uzna go za ostatniego kretyna i wybiegnie z krzykiem? A może powie mu wprost, że jest dupkiem? 

W końcu usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Pojawiła się w pomieszczeniu kilka sekund później, patrząc na niego uważnie. 

– Jak przebiegło spotkanie? – zapytał szybko. Zbyt szybko. 

– Ciężko określić. Ronald mocno się zdenerwował i obraził, po czym wybiegł z hukiem. Harry i Ginny przyjęli to spokojnie. Jak na mój gust za bardzo. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Ale sprawiali wrażenie, że to akceptują – powiedziała, zapadając się z ulgą w ulubionym fotelu. 

Przerzuciła nogi przez podłokietnik i westchnęła. Marzyła o tym od momentu, gdy tylko wyszła z pubu. 

– Hermiono, jest coś, o czym powinnaś wiedzieć. 

Otworzyła leniwie oczy i spojrzała na jego wysoką sylwetkę, która nad nią górowała. 

– Co takiego, Severusie? – spytała miękko, chwytając jego dłoń i składając delikatny pocałunek. 

Mężczyzna przyklęknął obok niej i wtulił się w zagłębienie jej szyi. Pachniała domem, miłością i bezpieczeństwem. Dokładnie tak, jak zawsze tego pragnął. 

– Zdajesz sobie sprawę, że dziś minęło dokładnie dziewięć miesięcy od momentu, gdy zdecydowaliśmy się na związek? 

– Oczywiście. Już niedługo będzie rok. 

– Niezupełnie. 

Miał ochotę wymierzyć sobie mentalnego kopniaka, gdy zobaczył zszokowany wyraz jej twarzy. Cholera, to nie tak miało zabrzmieć. 

– Co masz na myśli, mówiąc „niezupełnie”? – warknęła, odpychając go. 

– Nie o to mi chodziło, Hermiono. Chciałem powiedzieć to inaczej. Po prostu… na Merlina… Nie mam pojęcia, jak to powiedzieć. 

– Wyduś to z siebie, bo zaraz wybuchnę, jeśli nie powiesz mi, o co ci chodzi. 

– Dobrze. Chcę rozpocząć coś nowego. 

Uniosła sceptycznie brew i prychnęła. Och, słodka Nimue, była do niego tak podobna. 

– Nowy związek? 

– Cóż… chyba można to tak nazwać – mruknął. 

– Z kim? – syknęła. 

Wyglądała jak wściekła kocica. W tamtej chwili pragnął pocałować jej lekko zaczerwienione od nerwowego przygryzania wargi. Smakować i nigdy nie wypuszczać z ramion. 

– Z tobą, rzecz jasna. Pozwól mi to w końcu wyrzucić. Hermiono Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – zapytał w końcu. 

– Severusie Snape, to jednocześnie najgorsze i najpiękniejsze oświadczyny – zawołała radośnie, rzucając mu się na szyję. Zachwiał się i stracił równowagę, lądując razem z nią na dywanie. – Oczywiście, że zostanę! Ktoś musi dręczyć cię przez resztę twoich dni, ty draniu. 

Wycałowała każdy skrawek jego zaczerwienionej twarzy, chichocząc wesoło. W końcu objął ją mocno ramionami. Leżeli tak przez kilka długich minut, słuchając swoich oddechów i przyspieszonego bicia serca.  

– Bałem się, jak zareagujesz. Jestem kiepski w tych wszystkich romantycznych rzeczach – westchnął. 

– Och, Severusie. Przez chwilę myślałam, że chcesz zakończyć nasz związek. Miałeś taką minę! Nie strasz mnie tak nigdy więcej, bo przysięgam, że wtedy ci tego nie podaruję – powiedziała prowokująco. 

– To groźba czy obietnica? 

– Obietnica. Zacałuję cię na śmierć – szepnęła gorąco. 

– Podoba mi się ta opcja – odparł prosto w jej chętne usta. 

 

Dłuższy czas później

Biały kruk przysiadł na oparciu czarnej kanapy, wpatrując się uważnie w drzemiącego mężczyznę. W jego ramionach spała skulona mała dziewczynka, którą trzymał blisko siebie. Ptak był przekonany, że czarnowłosy czuwał, aby jej nie stała się żadna krzywda. Otworzył dziób, jakby uśmiechał się z rozczuleniem. Uwielbiał im się przypatrywać w ciszy. 

Po chwili wzbił się nieznacznie w powietrze, przybierając swoją ludzką postać Hermiony Snape. Kobieta podeszła do męża i córeczki, całując obydwoje w czoło. Severus westchnął cicho i otworzył oczy, posyłając jej piękny uśmiech. 

– Wróciłaś? – wyszeptał lekko zachrypniętym głosem. 

– Jak widać – odparła wesoło. – Poczekaj, wezmę Eileen. 

Podniosła delikatnie dziecko i ruszyła w stronę jej pokoju. Mężczyzna podążył za ukochaną żoną. Wpatrywał się z nostalgią, kiedy ostrożnie układała ją w łóżku. Wspominał ich wspaniały ślub, Weasley’a, błagającego o wybaczenie, dzień, gdy dowiedzieli się o ciąży, narodziny, wiele nieprzespanych nocy… Wiedział, że nie oddałby tego za nic w świecie. 

Miarą miłości jest miłość bez miary.  –  św. Franciszek Salezy 

Rozdziały<< Cichy obserwator cz. 1

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Ten post ma 10 komentarzy

    1. Dziękuję za uwagi! Przyznaję, że wrzuciłam to bez wcześniejszego sprawdzenia, a ta miniaturka ma już ładnych kilka lat 😉

  1. Hej Ann,
    Jak edytujesz jakis rozdzial – musisz go potem opublikowac – zobaczysz na liscie rozdzialow, ze ten edytowany ma przycisk PUBLISH (w przeciwienstwie do opublikowanych, ktore maja przycisk Usun opublikowanie).

    Rozdzial pierwszy juz opublikowalam 🙂 – wiec tak pisze na nastepny raz 🙂
    Usciski, zycze weny!!
    Anni

Dodaj komentarz