Cichy obserwator cz. 1

Disclaimer:
Sevmione.pl does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of titles or terminology used or created by JKR within her book or within the movies made thereof.


Lubiła obserwować ludzi. Ich różnorodne zachowania były fascynujące. Nie musiała się również obawiać, że zostanie zauważona, dzięki czemu pozwalała sobie na dłuższą kontemplację. 

W jej otoczeniu była osoba, w jakiś sposób dla niej wyjątkowa, której śledzenie zdawało się dawać największą przyjemność. Prowadząc lekcje, potrafił być cichy i opanowany, czasem jednak ta maska spokoju opadała, zastąpiona wściekłym grymasem. Mimo to podziwiała jego cierpliwość do tych bezmózgich istot, które musiał uczyć bez większego skutku. Ją mijał z obojętnością, kiwając krótko głową. Wiedziała, że to znak, iż robi doskonałe eliksiry. To było dla niej największym komplementem. 

Gdy zajmował swoje miejsce za biurkiem, łącząc dłonie jedynie opuszkami palców, wyglądał najbardziej tajemniczo i mrocznie. Ta część klasy była najmocniej zacieniona. Jego twarz niemal ginęła w półmroku. Widziała jedynie zarys szczęki i błyszczące oczy. W takich momentach bała się na niego patrzeć. Nie dlatego, że wzbudzał w niej strach. Powodem było przerażenie tym, że zostanie zdemaskowana. Mogła jedynie domyślać się reakcji, ale była przekonana, iż nie uszłoby jej to na sucho. Choć wizja szlabanu z nim była kusząca, nie powinna pozwolić na taką zagrywkę. W końcu miała pozostać w ukryciu. Nie chciała stracić możliwości obserwowania go zarówno za dnia, jak i w nocy. 

Uwielbiała razem z nim przemierzać korytarze, odkrywać tajemnice Hogwartu, kryjówki, gdzie znajdował uczniów na nocnych schadzkach. I nigdy nie zwrócił uwagi na małego, cichego obserwatora, który był tuż obok. Obchód zwieńczał Wieżą Astronomiczną. Stawał przy oknie, zakładając ręce na piersi i patrzył w dal, oddychając spokojnie. Po pół godziny odwracał się i zmierzał w stronę lochów. Podążała za nim każdej nocy, odprowadzając go pod same drzwi jego komnat. A gdy zamykał je cicho, oddalała się, by wrócić do swojej sypialni. Ten rytuał powtarzał się codziennie. Zdawać by się mogło, że mroczny Severus Snape stał się jej obsesją. Nie dopuszczała tej myśli, uparcie powtarzając jak mantrę, że to tylko troska. 

Rok szkolny dobiegł końca, a ona była zrozpaczona. Musiała odejść, po tym całym wspaniałym roku, wszystko się kończyło. Nie mogła już go obserwować i skrycie podziwiać, powinna wrócić do domu, pójść na studia i zacząć żyć własnym życiem, zapominając o mężczyźnie, który zajął specjalne miejsce w jej sercu. 

Obiecała sobie, że ostatnia noc będzie niemym pożegnaniem. Ostatni raz zmieniła się w swoją postać animagiczną i wzbiła się w powietrze. Mały, biały kruk wyleciał przez uchylone okno, kierując się w stronę Wieży Astronomicznej, gdzie miała nadzieję zastać profesora Snape’a. Nie myliła się. Dla odmiany siedział na stopniach. Wyglądał tak… ludzko. Był zamyślony i nawet nie zauważył jej, kiedy prześlizgnęła się do środka. Zapatrzona w niego, nie zauważyła ściany, w którą uderzyła z impetem. Zakrakała niekontrolowanie i spadła na kamienną podłogę. Severus poderwał się gwałtownie, mierząc w nią różdżką. Podszedł bliżej i przyklęknął, szepcząc ciche Lumos.

Czuła promieniujący ból w lewym skrzydle. Było złamane. Miała ochotę zapłakać gorzko, bo była uwięziona i nie mogła odlecieć. Mężczyzna podniósł ją delikatnie, uważając na skrzydełko. Zakrakała boleśnie, próbując się wyrwać. Jeśli ją zdemaskuje, to koniec. 

– Spokojnie, mały – wymruczał, głaszcząc uspokajająco białe pióra. – Nie zrobię ci krzywdy. Muszę ci tylko uleczyć skrzydło. Jesteś pięknym ptakiem i… niespotykanym. Skąd się tutaj wziął biały kruk? 

Jego głos był tak łagodny i delikatny, że na moment przestała się ruszać całkowicie. Zapomniała nawet o oddychaniu. Czekała na jego ruch. Pod nosem mamrotał zaklęcia lecznicze. 

– Nie jestem niestety żadnym znawcą. Nie będziesz mógł latać przez kilka dni, skrzydło musi się wyleczyć do końca – powiedział. – Zabiorę cię. 

Zakrakała buntowniczo i poruszyła się niespokojnie. Nie mogła na to pozwolić. Jutro miała przecież odjechać i zniknąć na zawsze. 

– Spokojnie – wymamrotał. – Rozumiesz mnie? 

Poruszyła skrzydłami, próbując się wyrwać i wzbić w powietrze, ale przytrzymał ją mocniej.

– Przestań, na Merlina. Bo zrobisz sobie większą krzywdę, a wtedy już nie będę w stanie pomóc. I z bólem serca oddam cię Hagridowi. Jesteś zbyt pięknym krukiem. 

Zamilkł na chwilę i westchnął. 

– Nie wierzę, że gadam do ptaka.

~*~

Wypuścił ją dopiero w momencie, gdy znaleźli się w jego salonie. Postawił ją ostrożnie na stole i przyjrzał się uważniej. Poczuła się nieswojo. Nigdy wcześniej nie widziała w jego wzroku takiej fascynacji, która jednocześnie była tak przeszywająca, że miała ochotę się skulić i schować. Odruchowo zasłoniła się zdrowym skrzydłem, by nie patrzyć w jego czarne oczy. 

– Jesteś dziwny. W dodatku wydajesz się znajomy. Skąd, do diabła, się tu wziąłeś? – zapytał, odchodząc w stronę kominka i splatając ręce na plecach. 

Serce waliło jej jak oszalałe, modliła się jedynie, aby nie odkrył jej małej tajemnicy. W głowie układała już plan ucieczki, gdy tylko Snape pójdzie spać. To była jedyna szansa, aby się wydostać. 

– A może… – zaczął, spoglądając na nią przenikliwie i krzywiąc się.

Wyciągnął różdżkę. i nim zdążyła jakkolwiek zareagować i uciec, rzucił zaklęcie, o którym niegdyś czytała, nie zwróciła jednak na nie większej uwagi. 

Ostende Animagus.

Zakrakała głośno, nim jej zwierzęca forma zbuntowała się. Zaczęła drżeć i poczuła, że całkowicie straciła kontrolę nad swoim ciałem, które zaczęło się zmieniać w człowieka. Upłynęła minuta, nim cały proces dobiegł końca. Stała na środku jego salonu, uparcie wpatrując się w podłogę, pragnąc by powstała w niej jakaś dziura, która umożliwiłaby jej ucieczkę. Tak bardzo chciała zapaść się pod ziemię… 

– Panna… Granger? – rzucił zaskoczony. 

Podszedł bliżej, stając tuż przed nią. Chwycił jej podbródek między dwa palce i zadarł jej głowę do góry, by móc spojrzeć jej w oczy. 

– Na Merlina, co ty wyprawiasz dziewczyno? Zdajesz sobie sprawę, że za bycie niezarejestrowanym animagiem grozi Azkaban? 

Milczała, nie będąc w stanie wydusić nawet słowa. Jego bliskość oszałamiała ją, całkowicie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. 

– Co tam robiłaś, panno Granger? – warknął niecierpliwie, domagając się odpowiedzi. 

– Ja… – przełknęła z trudem ślinę. 

– Obserwowałaś mnie? Śledziłaś? Od jak dawna? Czułem na sobie czyjś wzrok, ale nigdy nie mogłem dowieść jego źródła. 

– Ja przepraszam, profesorze. Ja tylko chciałam, żeby był pan bezpieczny – wyszeptała, czując łzy gromadzące się pod powiekami. – Chciałam się odwdzięczyć za to, że w bitwie uratował mi pan życie. Pilnowałam pana na każdym dyżurze. 

– Dlaczego? – spytał głucho. – Ja nie uratowałem… 

– Zrobił to pan, profesorze. Jestem pana dłużniczką. Proszę mi wybaczyć moją impertynencję, nie powinnam się tak zachowywać względem nauczyciela i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale od początku roku nie byłam w stanie usnąć, dopóki nie miałam pewności, że znajduje się pan w swoich komnatach – odparła, rumieniąc się mocno. 

Och, na Merlina… Nigdy nie przypuszczała, że powie mu to wszystko. Że on dowie się o tej… dziwnej sytuacji. 

Kciukiem otarł samotną łzę, która wydostała się spod przymkniętych powiek. 

– Nie płacz. Nie zrobiłaś nic złego, panno Granger. 

– Hermiono – poprawiła go automatycznie. – Proszę. 

Nawet gdyby chciał, to nie byłby w stanie odmówić. Patrzyła na niego z jakąś niemą prośbą. Nie potrafił jednak zinterpretować do końca, o co jej chodzi. 

– Nawet nie wiem, co powinienem powiedzieć i zrobić w tej sytuacji – westchnął ciężko, puszczając jej brodę, nie spuszczając jednak wzroku. 

– Cokolwiek. Choćby miał pan na mnie nakrzyczeć, ukarać… Proszę tylko nie milczeć. 

– Nie mogę. Właściwie nie jesteś już moją uczennicą. W tej chwili straciłem wszelkie prawa względem karania ciebie. Zresztą, na litość Salazara, dlaczego miałbym to zrobić? Chroniłaś mnie i dbałaś o moje bezpieczeństwo, powinienem być wdzięczny, ale… To nie jest coś normalnego – skwitował. 

– Wiem, profesorze. Nie wiem, jak mogłabym to wytłumaczyć. Chociaż istnieje chyba tylko jeden sposób, by to zrobić. 

Uniósł brew z zaciekawienia, widocznie oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Zamknęła na moment oczy, wiedząc, że teraz już nie ma odwrotu. Postanowiła zrobić to szybko, zanim się rozmyśli. To była jej jedyna szansa, a on zrobi z tym to, co będzie chciał. Zaakceptuje wszystko. 

Tym razem to ona podeszła bliżej. Stanęła na palcach i przyciągnęła go do siebie, by złożyć delikatny, czuły pocałunek, w który włożyła wszelkie uczucia, które dusiła w sobie od roku. Przeraziła ją na moment jego reakcja. Wciąż stał w bezruchu, nie reagując w żaden sposób. Odsunęła się powoli i spojrzała na niego niepewnie. Jego wzrok był nieprzenikniony. 

– Już wiesz – wyszeptała z trudem, próbując zaakceptować jego odrzucenie, nie siląc się nawet na grzeczności. 

Odeszła kilka kroków, odwracając się gwałtownie i pozwalając gorącym łzom wypłynąć. Pragnęła znaleźć się jak najdalej, kiedy poczuła jego chłodną dłoń, obejmującą jej własną. 

– Hermiono… – wymruczał spokojnie. – Wiesz dobrze, jakim jestem mężczyzną. Znasz moją przeszłość, widziałaś wspomnienia. Zdajesz sobie sprawę, iż jestem człowiekiem trudnym w obyciu, mam problem z uczuciami, a zwłaszcza z ich odwzajemnianiem. Ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał to skrzywdzenie ciebie. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybyś cierpiała z mojego powodu. Jednakże z drugiej strony wszystko we mnie krzyczy, bym nie pozwolił ci odejść. 

– Severusie… 

Chciała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta żarliwym pocałunkiem, pełnym skrytej tęsknoty i pragnienia miłości. 



RozdziałyCichy obserwator cz. 2 >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Ten post ma 6 komentarzy

Dodaj komentarz