Zauroczenie?

Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.

★★★

Wszystko zaczęło się od głupiej wpadki na korytarzu.

Znowu kłóciła się z Ronem i Harry’m. Chyba jako jedyna z uczniów w tym zamku, wierzyła, że profesor Snape w jakiś stopniu ma w sobie także dobro.
Owszem był gburowaty, nieprzyjemny i wręcz złośliwy, ale stawiała wszystko na trudne dzieciństwo czy jego młodzieńczą przeszłość, a sam nie potrafił ukierunkować swoich emocji w coś innego niż gorycz i irytację.
Był człowiekiem honoru, pełen dumy i zawzięcia. Hermiona nie potrafiła tak po prostu nie okazać mu szacunku.
Szanowała go. Jego inteligencję, spryt i odwagę. Nie wspominając, że często nie mogła skupić się na niczym innym jak na jego głosie. Był głęboki, ociekający niekiedy jadem, ale wykładając wykład, nie potrafiła zrobić nic innego, jak słuchać i wpatrywać się w niego jak urzeczona, ewentualnie notować jego słowa.
Eliksiry jeszcze nigdy nie ciągnęły jej tak bardzo jak w tym roku. Coraz częściej zdobywała się na odwagę i śmiało zgłaszała się do odpowiedzi, nie bacząc na groźne miny rówieśników, gdy otrzymywała ujemne punkty za udzielenie odpowiedzi bez pozwolenia.

W Mistrzu Eliksirów było coś, co nie pozwalało jej zmienić kierunek spojrzenia. Jego oczy zdradzały niekiedy nutkę emocji. I gdy udzielała odpowiedzi, widziała w nich błysk, który nigdy nie zdołała rozszyfrować. Jednak był tam. W tej czarnej głębi zasnutej wrogością i irytacją. W końcu po jakimś czasie dostrzegła w nauczycielu to, czego większość nie potrafiła dostrzec. Był nie tylko jej Mistrzem Eliksirów, ale i mężczyzną. Może nie był przystojny, ale miał w sobie nutkę atrakcyjności, którą wraz z Lavender i Parvati dostrzegły. Nigdy nie sądziła, że te dwie będą jej dobrymi koleżankami. Może nie przyjaciółkami, bo potrafiły w jednej sekundzie rozprowadzić wiadomości po całym Hogwarcie, ale ufała im na tyle, że z chęcią wyrażała swoje zdanie odnośnie chłopców i pewnego mrocznego mężczyzny w Zamku.

A dzisiejsza sytuacja, miała przejść do historii.

Stała na korytarzu pogrążonym w ciszy jaka nastała po agresywnych, wręcz napastliwych słowach Ronalda.

Stała tam, nie wiedząc czy być bardziej zawstydzona czy wściekła.

Przed nią stali jej przyjaciele, jeden z rudą grzywą i z czerwoną twarzą wykrzywioną w wściekłości, drugi czarnowłosy, o nieodgadnionym przez nią spojrzeniu, wpatrywał się w nią z mieszanką szoku i niedowierzania.
Wokoło było cicho. Słychać było jedynie przyspieszony oddech Rona, który jeszcze nie ochłonął po wykrzyczanych wcześniej słowach.

Ona zakochana w Snape’ie.

Prychnęła. Nie o to była zła. Nie przez to była rozczarowana, bo podejrzewała to od jakiegoś czasu. Choć zastanawiała się, czy zakochanie to zbyt duże słowo. Była nim zafascynowana, był dla niej atrakcyjny i podobał się jej. Bardziej skłaniała się w stronę zauroczenia niż zakochania, ale Ron nie musiał o tym wiedzieć. Nigdy nikogo nie słuchał i wyciągał własne wnioski z różnych sytuacji, wierząc w nie i nakręcając się.

Poruszyło ją coś innego. Niewybaczalnego. Coś, co spowodowało, że jej dłoń spotkała się z czerwonym, piegowatym policzkiem jednego z jej przyjaciół. Nie tylko ona była zaskoczona takim obrotem spraw. Nikt jeszcze nie widział, Hermiony Granger używającej mugolskich sposobów, wyładowania swojej frustracji i odpowiedzi na wykrzyczane przez kogoś słowa.

– Jesteś kretynem, Ron! Miałabym posunąć się do takich rzeczy, jak sypianie z profesorem Snape’em dla ocen!? Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, co masz pod tą rudą czupryną? Bo chyba samą głupotę. Jeśli już chcesz wiedzieć jak zapracowałam na ostatni Wybitny, który dostałam na lekcji, to proszę. Profesor udziela mi korepetycji. Każdego dnia po zajęciach idę na dwie dodatkowe godziny eliksirów, stojąc nad bulgoczącym kociołkiem z warczącym nade mną Mistrzem Eliksirów, poprawiającym każdy mój błąd i ucząc, jak myśleć oraz wykorzystywać wiedzę zdobytą z książek, nie recytując słowa w słowo. Ciężko pracuje na moje oceny, bez twoich głupich dopowiedzeń i plotek. Jeśli tak bardzo chcesz dowiedzieć się jak mi idzie, chętnie wyśle cię do Skrzydła Szpitalnego za pomówienia, abyś sam przekonał się, czy moje eliksiry działają.

Ron poczerwieniał jeszcze bardziej, tym razem ze wstydu, a Harry ciągle bez słowa wpatrywał się w Hermionę jakby widział ją po raz pierwszy.

Nagle wszyscy zamarli, jakby sam Voldemort zaatakował szybciej i właśnie przechadzał się po korytarzach zdobytego zamku. Za grupką uczniów wyłonił się czarny kształt. Wszyscy jak na komendę spojrzeli w tamtą stronę, ale Hermiona wolała patrzeć na Rona, posyłając mu jedno ze spojrzeń, które przerażało chłopców, wiedząc jak mocno się wygłupili.

– Nie wiem, jak można nazwać tak ochydnego osobnika jak ty. Zejdź mi z oczu, Weasley – wysyczała, ładnie naśladując ton głosu Snape’a.

Wzdrygnęli się, jakby dostali burę od samej McGonagall za łamanie regulaminu. Niekiedy nawet zastanawiali się, czy nauczycielka Transmutacji nie jest groźniejsza niż sam Snape, a Hermiona idealnie odzwierciedlała grymas twarzy nie tylko Mistrza Eliksirów, ale także Minerwy McGonagall, opiekunki ich domu.

– Hermiono…

Zmroziła Harry’ego wzrokiem, nie spuszczając różdżki z postaci Weasley’a. Sam był sobie winien tego przedstawienia. Jeśli nie potrafi trzymać emocji na wodzy, niech piekło go pochłonie ze wstydu.

– Panno, Granger. Cóż za interesująca przemowa – odparł z nieukrywanym jadem w głosie, na który Hermiona zareagowała głębszym wdechem powietrza. –  Zapewniam, że bardzo jestem ciekawy dalszej, jakże trudnej rozmowy między państwem, ale to nie teatr, a szkolny korytarz – wykrzywił usta w ironiczny uśmieszek. – Natychmiast się rozejść, a ty Weasley, Potter, widzę was dzisiaj w moim gabinecie o dwudziestej na szlabanie, który będzie trwał każdego wieczoru przez tydzień. Dodatkowo odejmuje po dwadzieścia punktów od waszej trójki za wrzaski na korytarzu i niepotrzebny wszystkim seans – rzucił chłodno, miażdżąc ich spojrzeniem. – A ty, Granger idziesz ze mną. Teraz.

Dopiero po jego ostatnich słowach, Hermiona odwróciła się w jego stronę, niedowierzająco wpatrując się w plecy odchodzącego mężczyzny.

Czy on naprawdę musi wyglądać jednocześnie tak groźnie i atrakcyjnie? Ta szata powiewająca za nim, ukrywająca gracje ruchów. Miał więcej z dzikiego kota niż z węża, choć na pewno potrafił pluć jadem.

Nie patrząc na ciekawskich uczniów i wciąż spoglądających na nią przyjaciół, ruszyła za nauczycielem z dumnie uniesioną głową. Przecież nie mogła pokazać, że słowa Ronalda ją zraniły, prawda? Była odważną Gryfonką ze sprytem Ślizgonki. Nie ważne jak bardzo czuła smutek, złość i rozpacz, potrafiła minimalnie je ukryć. Choć nigdy nie dorównała by ślizgonowi z krwi i kości, czy samemu Mistrzowi Eliksirów.

Severus Snape był kimś kogo podziwiała. U niej był to tylko spryt i książki. Wykuwała regułki każdej lektury, którą przeczytała, później wykorzystując wiedzę chroniąc Harry’ego przed niebezpieczeństwem. Natomiast Snape potrafił zdobytą wiedzą przekazać własnymi słowami, układać je tak, aby nie były monotonne, a zachęcały i ciekawiły. Przyciągały uwagę, hipnotyzowały. Nie znała jeszcze nikogo, kto  mógłby modelować głosem tak, aby zachęcić lub zniechęcić. Zrugać, pochwalić czy wyśmiać z dawką jadu czy ironii.

Dogoniła go z lekką zadyszką. Miała o wiele krótsze nogi. Jego jeden krok, to jej dwa, a można nawet trzy. Nie była do końca pewna. Nie liczyła, będąc zajęta próbą dogonienia Mistrza Eliksirów.

– Sapiesz, Granger.

Dziewczyna uniosła brew, ale nadal próbowała dotrzymać mu kroku. Szedł zbyt szybko bez żadnego widocznego zmęczenia na twarzy. Musiał mieć albo dobrą kondycję, albo dobrze ukrywał to, co odczuwał w danej chwili, kontrolując każdy oddech.

– Niestety, gdy ja byłam w kolejce po inteligencję, najwidoczniej niektórzy woleli wybrać wzrost – prychnęła, lekko poirytowana.

– Hamuj się, Granger.

Przewróciła oczami. Nadal była zła na Ronalda. To co dzisiaj zrobił, powiedział… Nigdy nie sądziła, że okaże się takim zapatrzonym w siebie dupkiem. Jak w ogóle mogła się w nim podkochiwać? Nie dawało jej to spokoju.
Przecież różniło ich wszystko. Zamiłowanie do książek miała jedynie ona, bo rudowłosego fascynował Quidditch. Nie liczyło się nic innego poza miotłą i dostania się do drużyny. Zawsze musiał pokazać, że jest kimś, a najlepiej jakby każdy zwracał na niego jak najwięcej uwagi. Pragnął sławy, której ona nie potrzebowała. Wręcz ją odpychała. I mimo, że kochała książki, myślała także, co chciała by w życiu robić, marzyła o spokoju i ciszy bez wariatów i nowych Czarnych Panów oraz o osobie, której będzie mogła ufać bezgranicznie.

Nawet przemknęło jej przez myśl, że taką osobą mógłby być Severus Snape. Postrach Hogwartu o licznych maskach na twarzy, ale wierzyła, że potrafiłby dotrzymać danego słowa.

Westchnęła i weszła do gabinetu, przy którym się znaleźli. Mężczyzna przepuścił ją w drzwiach, które otworzył i zamknął za nią z trzaskiem, kierując się do fotela za mahoniowym biurkiem. Hermiona nie przejmowała się brakiem gościnności. Sama wyczarowała sobie filiżankę herbaty i zasiadła na krześle przeznaczonym dla uczniów. Patrzyła na niego wyczekująco. Co innego jej pozostało? Swoje już powiedziała. Nie miała zamiaru przepraszać za użyte na korytarzu słowa.

– Zdajesz sobie sprawę, że słowa pana Weasley’a to idealna sensacja na cały Czarodziejski Świat? Jakoś nie mam ochoty być twarzą okładki Proroka Codziennego – rzucił chłodno, opierając łokcie o blat biurka i złączając dłonie.

Wyobraźnia podsunęła jej zdjęcie Severusa Snape’a na pierwszej stronie gazety. Wykrzywiona twarz w grymasie wściekłości i wzrok, który mrozi krew w żyłach. Chyba nikt nie przeczytałby gazety po zobaczeniu znienawidzonego przez wielu ludzi człowieka. Severus nie nadawał się na okładkę gazety takiej jak Prorok Codzienny. Może na magazynie dla czarownic, gdyby zmienił swoją zabójczą minę na sarkastyczny uśmieszek. Tak, wtedy sięgnęłaby po coś takiego bardzo chętnie.

– Nie pasowałbyś na okładkę pisma Rity Skeeter, Severusie. Wydaje mi się jednak, że wszyscy ciekawscy uczniowie, zrozumieli, co im zrobię, gdy tylko jakaś plotka na ten temat powstanie. A na pewno nie rozniesie się to po całym świecie. Może po całej Szkocji czy Anglii, ale nikt nie postawi się Severusowi Snape’owi obawiając się wiecznych szlabanów.

Prychnął, a ona nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Od początku roku była jego praktykantką. Nie chodziła na korepetycje, a dodatkowe zajęcia, które miały przygotować ją na Mistrzynie Eliksirów. Potrzebowała tego do zostania Magomedykiem. A Hermiona chciała pomagać, jak tylko potrafiła. Severus Snape umożliwił jej spełnienie marzeń, po jej kilkunastu prośbach, interwencji McGonagall, a kiedy to nic nie dało, sam Albus Dumbledore wezwał go do gabinetu, z którego Mistrz Eliksirów wyszedł mocno niepocieszony.

Ściskała go naprawdę długo, zanim dotarło do niej co robi, a Snape wyraził dosadnie swoje oburzenie, wymachując rękoma i zdzierając sobie gardło przez dobre pół godziny.

– Powinnaś wiedzieć, Hermiono, że ludzie dla pieniędzy zrobią wiele. Nawet sprzedadzą sensacje z Hogwartu takiej osobie jak Rita Skeeter.

Wzruszyła ramionami. I co takiego się stanie? Nikt nie uwierzy, że Severus Snape, Postrach Hogwartu miałby romans z uczennicą. On i uczennica? Prychnęła pod nosem, gdy sięgała po filiżankę. Ona sama nie pogardziła by jakimś zainteresowaniem z jego strony. Zamarła przez chwilę. Była pewna, że się nim zauroczyła, ale czy faktycznie mogłaby czuć coś więcej? Mogła, ale drugie pytanie brzmiało, czy chciała?
Nie miała nic przeciwko. Snape wzbudzał w niej skrajne emocje. Irytował, rozbawiał, choć nieświadomie, denerwował, a nawet sprawiał cięższe oddychanie i podniecenie.

– Nie powinniśmy się tym martwić. Nikt nie wie o naszych przyjaznych relacjach. Przecież nie przekroczyliśmy żadnej granicy. Ty mnie uczysz, ja słucham twoich wykładów, wrzasków, wykładów i jeszcze trochę wrzasków. Herbatka? Każdemu zaschnie gardło, prawda? – wywrócił oczami.

– Granger – westchnął, kręcąc głową w rozbawieniu. – Do kociołków, marsz! – nie mogła się nie uśmiechnąć.

Severus Snape był człowiekiem tajemniczym i za to go uwielbiała. Stanowił wyzwanie, które ona zapragnęła przyjąć.

I przyjęła.

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz