Nierealne Marzenia

Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.


 

Hermiona z uśmiechem przemierzała kolejne korytarze w Hogwarcie z książką pod ręką. Sprężystym krokiem pokonała schody prowadzące ją w dół i pomachała rozmarzonej Lunie stojącej przy ścianie wieszając ogłoszenia. Znowu ktoś pochował jej rzeczy, myśląc jak zabawne to może być.

Hermiona machnęła różdżką i para skarpetek podleciała do jasnowłosej krukonki, która z uśmiechem chwyciła je w dłonie. Hermionę zawsze zastanawiało jak można być aż tak optymistyczną osobą.

Zbiegła do lochów. Jako, że jej rok szkolny już dawno się skończył, mundurek jej nie obowiązywał. Była teraz studentką medycyny u Pani Pomfrey.

Hermiona odgarnęła zbłąkany lok z twarzy i dopadła do drzwi od klasy eliksirów.

Od roku, zaraz po wojnie zaczęła pomagać samemu Severusowi Snape’owi, który tak jak inni nieliczni przeżył tą wojnę pełną śmierci i barbarzyństwa. Mistrz Eliksirów nie był łatwą osobą, niekiedy miała ochotę uciec z klasy widząc jego mordercze spojrzenie, ale w końcu zdołała się przełamać. Dostrzegła w tych oczach błysk, który zawsze rozświetlał je nadając im głębi.

Westchnęła i szarpnęła klamkę, wchodząc pośpiesznie do klasy. Zatrzymała się jednak w progu, niezdolna do oderwania wzroku. Nagle poczuła ból w klatce piersiowej, wręcz nie pozwalający na zaczerpnięcie powietrza.

Przed nią jeszcze chwilę temu stał nauczyciel Eliksirów, a w jego ramionach kobieta, która nadal tam była, patrząc na nią zdziwiona. Nie to jednak było dla niej takim ciosem, a ich splątane dłonie i wymiana pocałunków, którymi raczyli się chwilę przed jej wtargnięciem.

Czy wszystko to, co wydawało jej się być między nimi ona sama sobie to wymyśliła? Czy tylko ona patrzyła na niego błyszczącym wzrokiem i z przyspieszonym oddechem?

– Panno Granger?

To zabolało jeszcze bardziej. Jakby już się nie liczyła, a jeszcze wczoraj była dla niego Hermioną.

– Ja… Nie chciałam przeszkadzać. Przepraszam – chwyciła klamkę i jak szybko się pojawiła tak zniknęła.

Oszukiwała się cały ten czas. Jak mogła w ogóle pomyśleć, że profesor może się związać z młodszą od siebie byłą uczennicą? Była naiwna. Naiwna i głupia. Marzyła. Cały czas marzyła, aby stać tam w jego ramionach, chcąc czuć bezpieczeństwo, to przyjemne mrowienie skóry i zapach tak obezwładniający jej zmysły.

Nigdy między nimi nic nie doszło. Przez rok pomagała mu w eliksirach, nawet teraz przyszła, aby zrobić brakujące mikstury do Skrzydła Szpitalnego, nie mając tak właściwie nic do roboty. Teraz żałowała, że w ogóle tam zaszła. Dlaczego to musiało tak boleć? Tak bardzo pragnęła jedynie zaznać trochę szczęścia i miłości. Zrozumiała jednak, że szukała w złym miejscu. Severus Snape był już szczęśliwy, a ona nie była pustogłową idiotką planując odbić innej kobiecie faceta.

– Hermiono?

Przystanęła jak rażona piorunem. Zagryzła dolną wargę i odwróciła się spoglądając na mężczyznę z jej złudnych marzeń. Uśmiechnęła się niepewnie, a on mógł dostrzec, że coś w niej zniknęło, jakaś iskierka wyparowała, nadając mniejszego blasku brązowym oczom.

– Wybacz mi, Severusie. Nie chciałam zakłócić wam spokoju.

– Dobrze wiesz, że nie po to tu jestem. Musimy porozmawiać.

Hermiona westchnęła spuszczając wzrok na swoje zaciśnięte dłonie na książce. Aż dziw, że jeszcze jej nie zgubiła. Ramiona opadły, a włosy zsunęły się z nich zakrywając po bokach twarz. Poddała się. Mimo, że nie chciała teraz przeprowadzać tak trudnej dla niej rozmowy, wiedziała, że Mistrz Eliksirów nie odpuści.

Weszli do opuszczonej klasy. Mężczyzna zamknął za nimi drzwi, przy okazji wyciszając pomieszczenie i dając im prywatność. Stała na środku klasy jak niepewna uczennica przy odpowiedzi, czując jak bardzo jest w tym momencie bezradna. Serce biło jak szalone chcąc być blisko niego, ale nie chciała bardziej się upokarzać.

– Zastałaś mnie z kobietą, Hermiono. I wiem, wiem, że w ten sposób cię skrzywdziłem. Nie raz widziałem posyłane przez ciebie spojrzenia. Widziałem twoją radość, twoje zmienne reakcje na moją osobę. Nic jednak z tym nie zrobiłem trwając w przekonaniu, że to tylko moje wymysły, że tak naprawdę moja uczennica nic do mnie nie czuje. Nie wiem co to jest. Zauroczyłaś się? Zakochałaś? – podszedł bliżej, ale przystanął w miejscu widząc jak się cofa. – Jednak ja zignorowałem sygnały, które same nasuwały odpowiedź. Dawno temu powinienem to zakończyć, lecz nie potrafiłem. Lubię cię Granger. Musisz jednak wiedzieć, że nie jestem w stanie odpowiedzieć na twoje uczucia – uniósł dłoń i ukazał obrączkę, którą nigdy nie zdołała dostrzec.

Hermiona zacisnęła zęby czując jak łzy płyną po jej policzkach. Była taka żałosna. Wierzyła, że mógłby coś do niej czuć, a okazało się, że mężczyzna jest żonaty i widocznie od dłuższego czasu.

– Dlaczego nigdy jej nie widziałam?

Severus przejechał palcem po platynowej obrączce, a jego wargi delikatnie się uniosły. Jeszcze nigdy nie widziała, aby profesor wyglądał tak szczęśliwie. Mimowolnie uniosła kącik ust, wiedząc na jak bardzo przegranej pozycji się znajduje. Mimo to, chciała, aby był szczęśliwy, a jeśli jest, to ona też będzie.

– Małe grono ludzi wie, że od przeszło pięciu lat jestem żonaty. Cóż… A za jakieś sześć miesięcy i ojcem – mruknął, patrząc na nią ukradkiem.

Nie chciał jej dobijać, wręcz przeciwnie. Chciał ją poinformować, dać jasno do zrozumienia, że nawet jeśli coś by jej odbiło i dalej chciała pielęgnować uczucie do niego, jakiekolwiek by to nie było, to on nie miał zamiaru zostawiać swojej rodziny dla niej.

– Gratulacje Severusie i przepraszam. Nigdy nie chciałam być dla ciebie problemem. Myślałam… Może marzyłam na jawie… To jednak nie jest teraz ważne. Mimo, że czuje jakby coś rozrywało mnie od środka, cieszę się. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy – uśmiechnęła się, choć uśmiech nie dosięgał oczu. Nagle jednak spojrzała znowu gdzieś w bok, nie mogąc znieść widoku mężczyzny. – Zniknę. Myślę, że tak będzie najlepiej. Nie chce, abyś czuł się niezręcznie. Nie przejmuj się mną. Kiedyś wrócę, w końcu jakaś nić porozumienia się między nami utworzyła.

Severus skinął głową w duchu mając jeszcze jeden cel tej rozmowy. Wiedział, że postąpił prawidłowo. To musiało tak się skończyć, ale przecież nie musiał tracić młodej przyjaciółki i towarzyszki do eliksirów i długich rozmów, prawda?

– Hermiono?

Spojrzała na niego, na moment znów mógł zobaczyć ten blask. Uniósł kącik ust, westchnął i rozłożył ramiona.

Patrzyła na niego niepewna, zaskoczona propozycją, ale widząc ponaglający wzrok mężczyzny, upuściła książkę na podłogę nie przejmując się głuchym odgłosem uderzenia i wpadła w jego ramiona mając chęć zostać w nich na wieki. Niestety nie należały one do niej. Mimo to, Severus Snape zrobił dzisiaj dla niej więcej niż niejeden mężczyzna by zrobił.

– Zanim weszłaś do sali Eliksirów wraz z Sarą rozmawialiśmy o tobie. Chcemy abyś została matką chrzestną naszego dziecka. Wiesz? To właśnie ona wyjaśniła mi dlaczego wybiegłaś z sali jak oparzona. Rozkazała wyjaśnić ci wszystko spokojnie i delikatnie. Myślę, że jako kobieta wiedziała lepiej jak poradzić sobie z całą sytuacją, więc zanim za tobą wybiegłem, dostałem wszystkie wytyczne jak na tacy.

– W takim razie spisałeś się Severusie Snape. Myślę, że czas na mnie.

Wysunęła się z jego uścisku, lecz on pochwycił ją za ramiona i złożył delikatny pocałunek na jej czole.

– Czy to też ci kazała? – wyszeptała czując chęć ponownego rozpłakania się.

– Nie. To moja inwencja twórcza – prychnął, tarmosząc jej włosy.

Uśmiechnęła się, podniosła książkę i opuściła korytarz, wiedząc, że nie dała odpowiedzi na zadane przez Snape’a pytanie. Najpierw musi wszystko przemyśleć i zacząć żyć od nowa, bez mrocznego mężczyzny u swojego boku i nierealnych marzeń.

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz