Łokciem nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. W jednej ręce trzymała dużą, papierową torbę z zakupami, w drugiej nosidełko z niemowlęciem, w zębach trzymała kopertę. Odłożyła fotelik na dywan i kopnięciem zamknęła za sobą drzwi. Wyjęła list z ust i zerknęła na nadawcę: Harry Potter. Westchnęła i odrzuciła papier na piętrzącą się kupkę nadal nie otwartej poczty. Zerknęła do fotelika, dziewczynka nadal spała, więc zabrała torbę w obie ręce i przeniosła ją do kuchni. Na blacie leżał napoczęty bochenek chleba, z grymasem schowała go do chlebaka, na skórce nie było już ani jednego ziarna słonecznika. Wróciła do korytarza i zdjęła buty i kurtkę, po czym przeniosła nosidełko do salonu, skrzywiła się, gdy usłyszała ciche kwilenie
– No już, już, mama Cię szybciutko rozbierze i będziesz sobie spać dalej… – zdjęła z dziecka kurteczkę, czapkę i szalik i włożyła je na matę. Chwilę patrzyła jak dziecko bawi się wiszącymi nad nią zabawkami, z ulgą zaobserwowała, że dziewczynka szybko się zmęczyła i zasnęła. Rzuciła spojrzenie na postać zajmującą jeden foteli i uśmiechnęła się smutno. Cicho przeszła do kuchni i wlała wodę do dzbanka z filtrem, przygotowała trzy filiżanki na herbatę i kubek na kakao i gdy woda przelała się w dzbanku nastawiła czajnik. Za oknem śnieg sypał niemiłosiernie, czuła jak jego resztki topią się na jej włosach. Spojrzała na zegar. Miała jeszcze jakieś piętnaście minut. Wyjęła z szafki cztery croissanty, z szafki nutellę i miód, a z lodówki mascarpone i truskawki. Przekroiła je na pół i trzy posmarowała nutellą, zamknęła. Wymieszała mascarpone z miodem, posmarowała ostatniego i pokroiła truskawki w plastry, dołożyła na talerz. Szybko przetarła blat z okruszków i ułożyła jedzenie na talerzach, po czym zaniosła je do salonu. Zalała herbatę wrzątkiem, do kakao wrzuciła kilka małych pianek, po namyśle nałożyła też bitej śmietany i posypała posypką: mieszanką srebrnych kuleczek, złotych gwiazdek i granatowych planet, które miały przypominać Saturna. Lazarus ostatnimi czasy uwielbiał oglądać z nią jej ulubiony serial i miał fazę na podróże w kosmosie. Uśmiechnęła się, była ciekawa co powie, gdy zobaczy co mu kupiła. Chciała jeszcze rozpakować zakupy, ale momencie w którym schowała jogurty do lodówki usłyszała samochód wjeżdżający na podjazd. Wyjrzała przez okno i uśmiechnęła się widząc jak burza czarnych loczków niemal wypada z czarnego suva, z wielkim uśmiechem wskazując na drugie stojące na podjeździe auto. Przez szybę usłyszała stłumiony głos męża
– Lazarus! Nie biegaj jest ślisko! – przez okno w kuchni widziała jak ramiona mu opadły, gdy chłopiec pognał w stronę drzwi – mama Ci nie ucieknie, młody człowieku! – przeszła do salonu, odkładając herbaty i kakao na stolik. Phoebe dalej spała, więc sięgnęła po komórkę i zrobiła jej zdjęcie, wyglądała uroczo, uważała tak, nawet jeśli wiedziała, że później będzie musiała przeprać matę ze śliny, cieknącej dziewczynce z kącika ust. Usłyszała otwieranie się drzwi i przeszła do korytarza, ledwie stanęła w drzwiach, już czuła jak głowa pełna kędzierzawych włosów wbija się w jej brzuch
– Mama! – krzyknął, ściskając mocno jej nogi, a ona ucieszyła się, że mata do spania córki była obrzucona zaklęciem wyciszającym – Tata odebrał mnie dzisiaj ze szkoły! I poszliśmy do sklepu! I kupiliśmy coś dla ciebie, ale nie powiem ci co, bo to niespodzianka! – ostatnie słowa wyszeptał, nachylając się do niej. Nie mogła się nie zaśmiać, zwłaszcza, gdy podniosła wzrok na męża, który zdążył już zdjąć płaszcz i założyć kapcie, a teraz podszedł do niej i objął ją ramieniem, drugą ręką podając jej bukiet
– Słoneczniki? – uśmiechnęła się, przypominając sobie bochenek chleba, który znalazła dziś na blacie
– Powiedział mi kiedyś, że to od zawsze Twoje ulubione – uśmiechnął się, dumny z siebie, na co nie mogła się nie zaśmiać
– Chodźcie, moi mężczyźni, zrobiłam podwieczorek, Phoebe śpi w salonie, więc uważajcie, żeby jej nie obudzić – to ostatnie skierowała głównie do syna. Jeszcze nie domyślił się, że siostra i tak nie słyszy niczego, co dzieje się poza matą, a oni zamierzali cieszyć się spokojem tak długo, jak mogli. Włożyła kwiaty do wazonu i ustawiła je na stole w jadalni, po czym wróciła do salonu. Lazarus siedział na fotelu, trzymając w dwóch dłoniach kubek z parującym jeszcze kakao, widziała, że policzek ma ubrudzony nutellą, jego rogalik był już w połowie zjedzony. Usiadła na kanapie obok męża i z wdzięcznym uśmiechem przyjęła od niego kubek z herbatą
– Widziałem kolejny list od Pottera, nie odczytasz? – skrzywiła się na to pytanie – Nie rób min. Mogłabyś mu w końcu powiedzieć.
– Co mam mu powiedzieć? Że z dnia na dzień jest z nim coraz gorzej? – rzuciła spojrzenie na mężczyznę, drzemiącego na drugim fotelu. Podciągnęła nogi pod brodę, oparła filiżankę na kolanach, a palcami drugiej ręki zaczęła w nią stukać – Mama nie chciała mieć z nim kontaktu, więc nie widzę powodu, dla którego miałabym im mówić.
– Nie mogli pomóc, a Twoja mama nie mogła się z tym pogodzić – próbował przemówić jej do rozsądku po raz kolejny. Nadal wierzyła, że mogli coś zrobić. Cholera był pieprzonym Harrym Potterem, mógł wszystko – Oriana… jest magomedykiem, nie cudotwórcą. Próbował, wiesz o tym – Lazarus dopił kakao i dojadł rogalika, po czym powiedział im, że idzie się pobawić. Na co przytaknęli. Słuchała głuchych uderzeń bosych stóp o schody, gdy wybiegał na piętro.
– Wiem… Ale mama też wiedziała, przecież była taka mądra… dlaczego to zrobiła, Cory? Dlaczego nas zostawiła?
– Bo nie mogła się z tym pogodzić, aniołku – odezwał się głos, Scorpius nie zdążył jej odpowiedzieć. Łzy stanęły jej w oczach, gdy wstała z kanapy, odłożyła kubek i wtuliła się w mężczyznę. Na policzku miał odbity wzór z poduszki, którą podłożył sobie wcześniej pod głowę – Tak bardzo jak nie lubię Pottera, myślę, że powinnaś dać mu znać. Mają prawo wiedzieć, przyjaźnili się z twoją matką przez tyle lat – zapatrzyła się w czarne oczy swojego ojca – Nie powiedziałaś im kiedy ją chowaliśmy, bo chciałaś, żeby to było wydarzenie rodzinne. Zrozumieliśmy, nawet jeśli nie spodziewałem się, że jedyną osobą związaną z Hogwartem będzie Dracon – Skinął głową Scorbusowi. Syn jego chrześniaka był najlepszym mężczyzną, na jakiego mogła trafić jego córka – Ale to było piętnaście lat temu. Wiesz, że już czas. Zaproś ich na herbatę.
– Przeżyjesz z nimi w jednym pomieszczeniu? – upewniła się, trochę licząc, że powie, że nie. Nie chciała ich widzieć, nadal nie pogodziła się ze śmiercią brata. Miał ledwie czternaście lat, gdy zmarł, ona sama była wtedy ledwie pełnoletnia, tego samego roku ukończyła Hogwart. Wiedziała, że nawet czarodziejskie środki nie są skuteczne w walce z rakiem. Wiedziała to też jej matka, ale nigdy nie pogodziła się z tym co się stało. „Nikt nie powinien musieć chować swojego dziecka” zawsze to powtarzała, gdy opowiadała o wojnie i wspominała o rodzinie Weasley. A później sama musiała pochować syna. Wydawało im się, że zaczyna się z tym godzić. Była coraz weselsza, zaczynała się znów śmiać. Miała dziewiętnaście lat i tata zabrał ją tego dnia do sklepu, chciał kupić jej prezent na urodziny, które miała kilka dni wcześniej. Od pół roku była żoną Scorppiusa i wypytywał ją, czy wszystko w porządku. Gdy wrócili wieczorem znaleźli jej ciało w wannie. Ojciec wyjął jej nagie ciało z wody i ułożył ją na podłodze. Płacząc próbował rzucać na nią zaklęcia, ale nie udało się je uratować. Utopiła się. „Opóźnione zaklęcie petryfikujące i usypiające” stwierdził koroner. Sama je wymyśliła. Specjalnie w tym celu. Rzuciła je na siebie i weszła do wody. Zanurzyła się i w tym momencie zasnęła. Mówili, że nie czuła co się dzieje. Z ojcem z dnia na dzień było coraz gorzej. Najpierw był załamany, potem wściekły, na końcu już tylko smutny. Przeprowadzili się na mugolską wieś, żadne z nich nie chciało ciągłego kontaktu ze światem magii. Scorbus skończył mugolskie studia i został bankierem, pomagał też swojemu ojcu w zarządzaniu majątkiem Malfoyów. Ona ukończyła Literaturę i została pisarką, pracowała z domu, żeby jak najczęściej być z ojcem. Na początku nie chciał się z nimi przeprowadzać, ale nie był w stanie mieszkać w tamtym domu. Narodziny Lazarusa wyrwało go z załamania. Pięć lat później urodziła się Phoebe. Widziała jak tęskni za mamą, ale wnuki zawsze potrafiły go wyrwać z tych myśli
– Będę musiał – wyrwał ją z zamyślenia. Skinęła głową i sięgnęła do tylnej kieszeni po telefon. Zawiesiła palec nad nazwiskiem Pottera. Nie widziała go od 15 lat, nie słyszała tak samo długo. Wzięła głęboki wdech i widząc pocieszający uśmiech męża, nacisnęła słuchawkę.
Sygnał
Drugi
Trzeci
– Oriana, skarbie? – na dźwięk głosu chrzestnego łzy napłynęły jej do oczu – jesteś tam?
– Ja… – przełknęła gulę tworzącą jej się w gardle – tak, jestem, wujku – nawet nie wiedziała, że tak jej go brakowało. Kiedyś byli przecież tak zgrani, był jej ulubionym wujkiem – Doszedł do nas list, ale nie otwierałam go… – „był do mamy” pozostało niedopowiedziane – Ale może wpadniecie na herbatę? Wyślę Ci adres
– Tak, tak będę – mogła usłyszeć radość w jego głosie. Wiedziała, że zepsuje mu humor w te święta – jutro? Czy to będzie za wcześnie? – posłała ojcu spanikowane spojrzenie, ale ten skinął głową, więc przytaknęła. Umówili się na konkretną godzinę i obiecała zaraz wysłać adres. I informacje o najbliższym kominku, z którego można skorzystać. Scorpius zgodził się pojechać i przywieźć ich z punktu sieci Fiuu – To do zobaczenia, już nie mogę się doczekać, aż was znów zobaczę, pozdrów mamę – rozłączył się. Podniosła zapłakane spojrzenie na ojca i wpadła w jego ramiona. Oboje płakali w swoich ramionach, podczas gdy Scorpius zabrał Phoebe na górę.
Kobieta, która obserwowała całą tę sytuację ze łzami w oczach odwróciła się i przeszła przez ścianę, wracając do czekającego na zewnątrz chłopca.
– I jak mamo? Zaprosili wujka Harrego? – zapytał chłopiec o przydługich, brązowych włosach i wydatnym nosie. Kobieta otarła łzy
– Tak, tak zaprosili – objęła chłopca, przyciskając go do piersi – tak bardzo mi przykro, Leonie. Nie powinnam była ich zostawiać. Nie powinnam była go zostawiać.
– Nie powinnaś – odwróciła się spanikowana. Przed domem stał Severus, ubrany w czarne eleganckie spodnie, zapięty pod szyję płaszcz. Jego włosy przyprószone były siwizną, podkreśloną jeszcze przez śnieg, który na nich osiadał. Nie powinien jej widzieć
– Dlaczego mnie widzisz? Nie wróciłam na stałe. Pozwolili nam tylko przypilnować, żebyście zaprosili Harrego – zaczęła paplać spanikowana.
– Hermiono… – zamilkła, drżąc, gdy usłyszała jego głos – mój czas nadchodzi. Bliżej mi do twojego świata, niż do nich – chciała mu przerwać, ale nie pozwolił jej – Nasza córka jest już dorosła, ma swoje dzieci. Walczyłem dla nich, ale tęsknię za tobą… i za naszym synem – zerknął przez jej ramię – niedługo do was dołączę – uśmiechnął się wrednie – więc ciesz się pustym łóżkiem po drugiej stronie póki możesz, bo przychodzę po swoją część.
Severus Snape został pochowany trzy dni po sylwestrze, w grobie razem ze swoją żoną, w pogrzebie uczestniczyła cała jego rodzina oraz przyjaciele rodziny, w tym rodziny Potter i Weasley.