Hanahaki Disease

___________________________________________________________________________________________

Disclaimer: Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.

______________________________________________________________________________________________

– Hermiono, wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona Minerwa. Rozmawiały właśnie podczas obiadu w wielkiej Sali, gdy młodsza dziewczyna dostała ataku kaszlu.

– Tak, tak – Hermiona znowu odkaszlnęła zasłaniając usta dłonią – chyba jakieś przeziębienie mnie bierze – odpowiedziała uśmiechając się do starszej czarownicy. – O tej porze roku w zamku jest przeraźliwie zimno, a zapomniałam ostatniej nocy rozpalić w kominku w moich komnatach.

– Rozumiem, pamiętaj, że gdybyś się gorzej czuła, to zawsze możesz udać się do Poppy. W razie co wezmę zastępstwa w twoich klasach.

– Dziękuję, Minerwo. Będę pamiętać, jednak myślę, że na razie jeszcze dam radę. Tym czasem pójdę już do siebie. Mam mnóstwo prac do sprawdzenia.

Hermiona podniosła się i wsunęła swoje krzesło, a następnie skierowała się w stronę bocznego wyjścia. W drzwiach, cały czas pokasłując, minęła się z Profesorem Dumbledorem, któremu lekko skinęła głową. Kaszel męczył ją od jakiegoś tygodnia i żadne eliksiry, do których  miała dostęp, nie działały. Zawsze mogła poprosić o pomoc Mistrza Eliksirów, ale Severus był ostatnią osobą w całym magicznym świecie, którą chciałaby widzieć.

Kiedy zaczęła pracować w Hogwarcie, zaraz po trzy letnich studiach nad zaklęciami, bardzo zbliżyła się do niego, można by powiedzieć, że się zaprzyjaźnili, a ta przyjaźń w całkiem szybkim tempie zmieniła się w coś więcej. Nie planowała tego, wręcz przeciwnie, nigdy by się tego nie spodziewała. Ale życie różnie się toczy, a przecież nie ma się wpływu na to kogo się kocha. Ich romans trwał prawie dwa lata. Wszystko układało się wręcz idealnie, dopóki czarownica nie wyznała Severusowi prawdziwej miłości. Wtedy mężczyzna zerwał ich relacje i odesłał dziewczynę z kwitkiem.

Hermiona otworzyła swoje komnaty i machnięciem różdżki zapaliła świece oraz kominek, a pokój rozjaśniał ukazując czerwono złote zdobienia ścienne. Usiadła przy wielkim, dębowym biurku i przywołała eseje piątorocznych dotyczące najbardziej użytecznych zaklęć w modyfikowaniu wyglądu. Co chwila musiała przerywać pracę, ponieważ łapały ją coraz większe ataki kaszlu.

– Roszko! – zawołała, a tuż przed jej biurkiem pojawił się bardzo mały skrzat domowy. Nadal uważała, że nie powinno się ich wykorzystywać, jednak przy ogromnej ilości pracy nauczyciela i fatalnym samopoczuciu ich pomoc była nieoceniona. – Czy mogłabyś mi przynieść ciepłej herbaty z miodem i imbirem?

– Tak, proszę pani – odpowiedziała skrzatka i zniknęła, a Hermiona wróciła do swojej pracy.

Resztę wieczoru spędziła przy wypracowaniach, załamując się poziomem niektórych uczniów. Naprawdę zaczynała rozumieć Severusa i jego wieczne zdenerwowanie idiotyzmem wielu dzieciaków. Gdy oczy same zaczęły jej się zamykać, udała się do sypialni i otulając się ciepłą kołdrą natychmiast zasnęła.

~*~

Obudziła się w środku nocy. W gardle czuła coś dziwnego, duszącego. Zaatakował ją kolejny atak kaszlu. Miała poczucie, że zaraz zacznie pluć krwią, całe jej gardło było obolałe i jakby opuchnięte. Zakryła usta dłonią i przeszła do łazienki, która znajdowała się tuż obok. Stanęła przed lustrem próbując powstrzymać kaszel, jednak jej próby na nic się zdały. Nagle poczuła coś dziwnego, jakby coś wypluła. Odsunęła zdziwiona swoją dłoń. Znajdował się na niej mały, biały element. Wzięła go miedzy palce, aby zidentyfikować co to jest. Wyglądało to jak płatek kwiatka ze świeżo zerwanej stokrotki. Przy kolejnym ataku kaszlu z jej ust wyleciały trzy kolejne płatki. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się to i nie słyszała by kiedykolwiek odnotowano podobne przypadki ani w świecie magii, ani u mugoli. Odłożyła ostrożnie płatki na bok zlewu notując sobie w głowie, by rano poszukać czegoś na ten temat w hogwarckiej bibliotece. Wróciła do łóżka nadal kaszląc i czując dziwny ból  płucach. Postanowiła na razie o tym nie myśleć i spróbować wytrzymać do rana. Zegar wskazywał za piętnaście czwartą, dlatego dziękowała Merlinowi, że była sobota i mogła spać nawet do dziesiątej.

Nie było jej łatwo zasnąć, ciągle się wierciła co jakiś czas kaszląc, a z jej ust wylatywały kolejne płatki. Jej myśli krążyły wokół Severusa, jak zawsze, ale tym razem także analizowała nieznaną chorobę. Chciała znać przyczynę dziwnego zachowania jej organizmu, ale też jakie mogą być tego skutki. Pochłonięta rozmyślaniami nie zauważyła kiedy jej oddech się uspokoił, oczy zamknęły, a ona zasnęła zapominając o wszelkich problemach.

Pierwszym uczuciem towarzyszącym jej zaraz po przebudzeniu było piekielne pieczenie w płucach. Potrzebowała wody i jakiegoś syropu, ponieważ poza płucami bolało ją całe gardło. Miała poczucie jakby od kaszlu porobiły się w nim dosłownie krwiste rany. Machnięciem ręki przywołała odpowiedni eliksir, a Roszka podała jej herbatę. Powoli zebrała się i ruszyła do łazienki. Na zlewie wciąż leżały płatki stokrotek, teraz już lekko zwiędłe.

Czyli to nie był sen – pomyślała ponuro.

Zajęcia zaczynała dzisiaj dopiero o dwunastej, więc zdecydowała się na długą rozgrzewającą kąpiel. Śniadanie i tak nie przeszło by jej przez gardło po tak wielu sesjach kaszlu.

Kiedy weszła do wielkiej wanny dziękowała Merlinowi, że jest już nauczycielką, a ich łazienki znacznie różniły się od łazienek uczniów. Wanny były zdecydowanie większa i można było się w nich wylegiwać całe dnie. Poczuła jak jej ciało rozluźnia się pod wpływem ciepłej wody i pachnących olejków. Ciągle w jej głowie pojawiało się pytanie  co właściwie się z nią dzieje.

– Severus by wiedział – powiedziała cicho, ale następnie sama się skarciła – Idiotko, nawet jakby wiedział to by ci nie pomógł, miałby Cię gdzieś nawet jeśli byś miała przed nim umrzeć.

Na tę myśl jej żołądek się ścisnął, a w sercu poczuła piekący ból. Świadomość, że nic dla niego nie znaczy była równie boląca, co oberwanie silnym cruciatusem. Severus wyrzucił ją ze swojego życia już półtora roku temu i na razie nie zapowiadało się by zmienił swój stosunek do niej. Gdy mijali się na korytarzu skutecznie udawał, że jej nie widzi, a podczas zebrań personelu siadał najdalej jak tylko mógł od niej. Jeśli jakimś cudem coś sprawiło, że się do niej odezwał, to zdecydowanie nie było to miłe przywitanie czy przyjacielskie pozdrowienie, a raczej słowa raniące jak ostry nóż wykuty przez Gobliny.  Ginny ją przekonywała, że jej uczucie z czasem wygaśnie i wtedy poczuje się lepiej, ale tak się nie działo. Za każdym razem, gdy go wiedziała czuła te przysłowiowe motyle w brzuchu, nogi stawały się jak z galarety, a serce biło w zastraszającym tempie. Czuła się jak głupia nastolatka, a przecież była już dorosłą kobietą. Tak bardzo chciała go nienawidzić i nie rozumiała czemu nie może tego zrobić. Przecież zranił ją tak jak nikt inny. Słowa, które wypowiedział podczas ich zerwania były jak sztylet wbity w jej plecy. Dlaczego więc wciąż go kochała? Wstyd było jej się przyznać przed samą sobą, ale jej uczuć względem niego nie dało się niczym innym opisać. To była czysta miłość. I mimo zranienia, to gdyby teraz przyszedł i oznajmił, że jednak ją kocha i chce znowu spróbować związku, to wleciała by w jego ramiona bez zastanowienia.

Nabrała powietrza i zanurzyła się w wodzie, by oczyścić umysł z nieprzyjemnych myśli. Kochała to uczucie spokoju, które towarzyszyło jej podczas długich kąpieli. Mogła by spędzać całe dnie siedząc w wannie i wcale by jej to nie przeszkadzało. Kiedy była dzieckiem i męczyły ją ataki paniki, a rodziców nie było w domu, to wchodziła czasami nawet do pustej wanny w pełnym ubraniu tylko po to by się uspokoić. Rodzice często się z niej śmieli, że tak naprawdę jest syreną i dlatego tak bardzo ciągnie ją do wody. Uśmiechnęła się na to wspomnienie i wynurzyła z wody by zaczerpnąć powietrza.

~*~

Chodziła między regałami biblioteki szukając jakiejś książki, która mogłaby naprowadzić ją na informacje, które powiedziałyby jej w końcu co właściwie się z nią dzieje. Wypożyczyła kupkę książek i udała się do swojej sali, ponieważ już za pół godziny mieli się tam zjawić uczniowie. W oczekiwaniu wyjęła pierwszą księgę i przetarła dłonią zakurzoną okładkę. Na czerwonym tle wypisany był złotymi literami tytuł: „101 dziwnych chorób”. Książka była naprawdę ciekawa i napisana w świetny sposób, jednak nie znalazła tam nic na temat objawów, które ją męczyły.

Do klasy zaczęli wchodzić pierwsi uczniowie. Były to zajęcia łączone dla gryfonów i ślizgonów z drugiego roku. Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach machnęła ręką i na tablicy pojawił się wielki tytuł głoszący „Zaklęcia przydatne w obowiązkach domowych”.

– Moi drodzy – zaczęła wesoło – czy ktoś zna już jakieś zaklęcia czyszczące? – kilka rąk wyskoczyło do góry, a  Hermiona wskazała drobnego chłopca ze Slytherinu. – Proszę, panie Adams.

– Zaklęcie chłoszczyść, Pani Profesor – powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Adams przypominał jej ją samą za jej czasów szkolnych. Zawsze wszystko wiedział i potrafił odpowiedzieć na dosłownie każde pytanie, dlatego zawsze jego ręka wyskakiwała jako pierwsza w górę. A udzielanie poprawnej odpowiedzi sprawiało mu tak wielką przyjemność, że wyglądał jakby połknął całą fiolkę eliksiru rozweselającego.

– Bardzo dobrze, pięć punktów dla Slytherinu. Zaklęcie chłoszczyść, jest jednym z najbardziej znanych i najbardziej podstawowych zaklęć. Aby je użyć należy wskazać różdżką przedmiot, który chcecie wyczyścić, a następnie głośno i wyraźnie powiedzieć „chłoszczyć”. Proszę bardzo teraz wszyscy powtarzają.

– CHŁOSZCZYĆ – każdy w klasie mówił jak najgłośniej.

Hermiona kontynuowała zajęcia i z uśmiechem uczyła nowych i bardziej przydatnych zaklęć sprzątających. Właśnie miała przejść do zaklęcia odkurzającego, gdy po raz kolejny złapał ją napad kaszlu. Natychmiastowo zasłoniła usta dłonią i odwróciła się plecami do klasy. Poczuła coś delikatnego na dłoni i kiedy ją odsunęła zobaczyła małe, różowe płatki goździków. Lekko przerażona schowała je do kieszeni, a chusteczką wytarła usta i przemówiła do klasy:

– Przepraszam was, moi mili. Zostało tylko dziesięć minut zajęć. Możecie się spakować, dokończymy na następnych zajęciach.

Uśmiechnęła się i pożegnała klasę, a następnie usiadła przy biurku czując, że zaraz znowu będzie musiała odkaszlnąć, ponieważ coś mocno kuło ją w gardło. Wyjęła z kieszeni kolejną chusteczkę, a następnie zgięła się w pół w bolesnym ataku kaszlu. Czuła okropnie pieczenie w płucach i całym przełyku. Przez chwile pociemniało jej przed oczami. Zamknęła je i mocno starała się opanować atak kaszlu. Wypluła  z ust kilka kolejnych płatków, a zaraz potem wszystko wróciło do normy. Jakiej normy, pomyślała, to zdecydowanie nie było normalne. Odesłała zużyte chusteczki do kosza, a resztę płatków wrzuciła do kieszeni.

Będzie musiała to wszystko dokładnie przeanalizować, a jeśli nie minie, to porozmawia z Dumbledorem.

skaa01

Wielka fanka sevmione (jak chyba wszyscy tutaj), kocham Severusa, a Hermiona, w mojej głowie, jest taką osobą, jaką ja zawsze chciałam być, a mi nie wychodziło. Uwielbiam jazdę konną, czytanie książek i grę na gitarze. Nienawidzę ciszy, zawsze coś u mnie gra, by zagłuszyć nieproszone myśli. Słucham prawie wszystkiego (poza disco polo),uwielbiam poznawać nowe piosenki i zespoły. Żyję, gdy podróżuję, kocham ciekawe, dzikie miejsca i noce spędzone pod gwieździstym niebem lub w małym namiocie. Nałogowo chodzę po górach i chociaż słaba kondycja stara się mi to uniemożliwić, to uczucie, które towarzyszy patrzeniu na świat z wierzchołka góry jest warte tej męczarni i poskręcanych kostek. Piszę dla zabawy. Lubię smutne i raniące opowiadania, chociaż łatwiej mi pisać te cukierkowe i słodkie. Miłego czytania!

Ten post ma 4 komentarzy

  1. Jeden z moich ulubinych motywów. Nidy nie widziałam go wplecionego w Sevmione, ale tutaj zapowiada się ciekawie i z potencjałem. Uwielbiam Sevmine z happy endem, ale tutaj jakoś mi nie pasuje, więc po cochu liczę na zakończnie, które będzie łamało serce.

Dodaj komentarz