Decyzje

Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.

★★★

Hermiona zagryzła wargę, patrząc na dłoń, gdzie na serdecznym palcu błyszczał skromny pierścionek z białym oczkiem.
Westchnęła.
Czy zrobiła dobrze przyjmując oświadczyny Rona? Nie do końca była pewna swojej decyzji. Kochała rudzielca, choć czuła, że jej serce woła kogoś zupełnie innego, kogoś kogo pokochała dwa lata temu.
A gdy tak patrzyła na swoją dłoń z pierścionkiem, miała ochotę wyrzucić go lub zgubić przy pierwszej lepszej okazji, pozbywając się balastu i kłamliwych emocji.

Dlaczego właśnie tamtego dnia odeszła?

Kochała go całym sercem, a postąpiła tak lekkomyślnie. Czy teraz powinna za to płacić i być nieszczęśliwa tak, jak samotny mężczyzna przez dwa, długie lata? A może spróbować wszystko naprawić? Ponownie zaufać osobie, która zraniła i pozwolić, aby serce znowu zrosło się w jedno?
Tyle pytań miała w głowie, którym nie potrafiła dać jednoznacznej odpowiedzi.

Dwa dni. Wystarczyły dwa dni, aby znienawidziła siebie i podejmowane decyzje. Dwa dni temu przyjęła oświadczyny. Przez chwilę czuła się radosna, ale gdy Ron założył jej pierścionek na palec, nie mogła odciągnąć się od myśli, że w tym miejscu powinien widnieć pierścionek od zupełnie innej osoby lub pozostawić puste miejsce.
Całe jej życie to porażka. Ronald naciskał na nią będąc pewny, że ona go kocha i chce z nim założyć rodzinę. Powtarzał, że pierwszy raz nie jest czymś strasznym, a nawet nie był świadomy tego, że Hermiona od dwóch lat nie jest dziewicą. Hogwart był czasem jej romansu, o którym nikomu nie mówiła. Nawet jej przyjaciółka Ginny nie była niczego świadoma. Hermiona jej ufała, ale była zbyt wielką plotkarą i nawet nieświadomie, pod wpływem emocji zdradzała, coś czego nie powinna. Więc milczała, trwając przy jedynej osobie, którą pokochała, mając świadomość, że również jest kochana.

Nie wszystko jednak okazało się prawdą. Kochała tylko ona, on natomiast… Również kochał, ale w jego sercu przebywała inna kobieta.

Pamiętała ten dzień. Dość upalny, jak na Szkockie lato. Zakończenie roku było kilka chwil temu, a oni spotkali się na korytarzu, gdzie pełno było uczniów i absolwentów szkoły. Ruszyli do lochów, on z przodu prowadząc, ona kilka kroków z tyłu, aby zachować znikome pozory. Wepchnął ją do klasy, zaatakował usta w pełnym żaru pocałunku, ale gdy wyczuła jakąś zmianę, dość minimalną, oderwała się od niego, spoglądając mu w oczy. Były jakby zasnute mgłą, jakby pochłonęło go wspomnienie. Dobrze znała ten wyraz twarzy. Widziała go kilkakrotnie podczas przebywania razem w jego komnatach. Czy przy czytaniu, rozmawianiu, czy kochaniu się jakby świat niedługo miał się skończyć. Nie podobało jej się, że rozmyślał zupełnie o czymś lub o kimś innym. W końcu nie wytrzymała. Kazała mu wyznać prawdę, która zraniła jej młode i naiwne serduszko.
Lily.
To ona zaprzątała jego myśli. Matka Harry’ego Pottera była dla niego ważniejsza, a ona była tylko zastępstwem jej osoby. Tylko podczas kłótni miała możliwość zwrócenia jego uwagi. Gdy się kłócili, widział ją, Pannę Wiem To Wszystko, kochając się, widział rudowłosą gryfonkę.

Na samo wspomnienie coś mocno ścisnęło ją w klatce piersiowej. Położyła dłoń w okolicy serca, przymykając oczy. Nie mogła tu być. Nie teraz, gdy łzy cisnęły się pod powiekami, aby wyjść na wolność. Przełknęła z trudem i uniosła powieki, ponownie spoglądając na swoją dłoń. Nie mogła znieść widoku biżuterii. Ściągnęła go drżącą dłonią, przez chwilę obracając pierścionek w palcach.

Czy postępowała właściwie? Nie chciała krzywdzić Rona. Był dla niej taki dobry, mimo wielu kłótni i różnic pomiędzy nimi. Zacisnęła pierścionek w dłoni i ruszyła do salonu, gdzie słyszała włączony telewizor. Ron bardzo polubił oglądanie sportu i wiele godzin poświęcił na zrozumienie reguł i całej gry. Piłka nożna może i trudna nie była, ale już na samym początku nie wiedział od czego zależy karny i dlaczego piłki nie można dotykać dłońmi, co bardzo go frustrowało. Teraz był zapalonym kibicem i jak tylko nadarzała się okazja, siadał w salonie na kanapie z różnymi przekąskami i piwem kremowym, pochłaniając wszystko razem z rozgrywającym się meczem.

Weszła do salonu, gdzie tak jak myślała, przebywał rudowłosy chłopak. Odchrząknęła, dając mu znać, że czegoś od niego chce. Zbył ją, co bardzo ją irytowało.

– Ron?

– Hermiono widzisz, że oglądam. Co jest takiego pilnego, że musisz mi przerywać?

Zacisnęła rękę na pierścionku, czując jak jego oczko wbija się w jej skórę. Czy dopiero teraz naprawdę zdała sobie sprawę, że oni do siebie nie pasują? Nigdy jej nie słucha, zawsze było coś ważniejszego od niej.

Jak była z Severusem, owszem myślał o kimś zupełnie innym, ale nie zawsze była na straconej pozycji. Wiele się o nim dowiedziała. Często dyskutowali na przeróżne tematy naukowe i nigdy nie dał po sobie poznać, że irytują go ciągłe pytania. Lubił z nią rozmawiać, nieraz kpiąc, unosząc swoją cholerną brew.
I znowu dała pochłonąć się myślom. Westchnęła, na chwilę zwracając uwagę Rona, ale szybko odwrócił twarz w stronę telewizora skąd dobiegły podniecone krzyki komentatorów.

– Goal! Goal! Proszę państwa co to była za akcja!…

Nie słuchała więcej. Weszła do kuchni, wiedząc, że i tak nie dałaby rady przeprowadzić ich rozmowy. Chwyciła kartkę wyrwaną z notesu, na której zawsze pisała listę zakupów i dużymi literami napisała jedno słowo, a pod nim ułożyła pierścionek, wiedząc, że wychodzi tylko na chwilę, aby wszystko jeszcze raz przemyśleć i wrócić tu. Do domu, gdzie nie czuła szczęścia, takiego jak w zimnych lochach Hogwartu.

Spojrzała jeszcze raz na kartkę zapisaną słowem „PRZEPRASZAM”, i ruszyła do wyjścia, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem.
Chwyciła jeansową kurtkę, która wisiała na haczyku w przedpokoju i ostatni raz spojrzała na chłopaka, w którym podkochiwała się w szóstej klasie, teraz zdając sobie sprawę, że nie czuła do niego żadnego miłosnego uniesienia. Straciła z nim półtora roku i zrozumiała, że nie była szczęśliwa. Dusiła się w jego towarzystwie, gotując mu co chwile coś do jedzenia. Teraz żałowała, że nie zgodziła się na skrzata, który z chęcią wykonywałby wszystkie zachcianki jej partnera.
Wyszła z domu i ruszyła przed siebie, dobrze znaną jej uliczką. Było już dość ciemno, latarnie powoli zaczęły rozświetlać jej drogę, rozpraszając mrok. Severus zawsze jej powtarzał, że nie ma chodzić późnymi godzinami po ulicach, nawet jeśli jest u mugoli. Rozumiała jego troskę oraz ostrożność i zawsze go słuchała, ale teraz nie było go przy niej. Jej chłopak nawet nie zauważył jej zniknięcia.

Szła chodnikiem, pogrążając się w ciszy i ciemności, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z płynących łez. Zawiał lekki wiatr, powiewając jej włosami i zasłaniając widoczność. Próbowała odsunąć każdy włos jaki pojawił się na jej twarzy nie będąc świadomą, że ktoś stoi przy tej samej barierce na moście, gdzie miała zamiar się udać. Ciemna postać zlewała się z mrokiem nocy, a brak świateł tylko pogorszył sprawę.
Wpadła na osobę, nieświadomie uderzając ją łokciem między łopatki. W końcu pozbyła się włosów z twarzy i pierwsze co ujrzała to ciemne oczy i blada twarz, zbyt blisko niej, aby nie wydać przerażonego pisku.

Odsunęła się chwiejnie stawiając trzy kroki w tył. Kto normalny ubiera się na czarno i stoi bez ruchu w najbardziej ciemnym miejscu? Ona na pewno nie. Wolałaby być widoczna, niż straszyć niepotrzebnie innych ludzi. Ale jednak on był inny. Znała go jak mało kto. Severus Snape to typ tajemniczego, wiecznie chodzącego na czarno mężczyzny, który niczego się nie boi. Och jak ona za nim szalała w swojej nastoletniej młodości. Teraz była dojrzalsza, stawiała rozum ponad serce. Nie dawała sobą manipulować i stawiała wszystko na jedną kartę. Nie chciała być do końca życia sama, a wiedziała, że pięknością nie była. W dodatku każdy znał ją jako przyjaciółkę Pottera, Pannę Wiem To Wszystko. To nie robiło jej dobrej reklamy. Faceci nie ustawiali się do niej w kolejkę. Wybrała mniejsze zło. Rona znała od wielu lat, myślała, że zdoła z nim stworzyć coś dobrego, ale samą siebie oszukiwała. Nie byli sobie pisani, a ona chyba pierwszy raz zrozumiała jak wiele straciła.

Każda sytuacja była patowa. W każdej nie potrafiła się odnaleźć. Raz odeszła od mężczyzny, którego kochała, a za drugim razem przyjęła oświadczyny, które zerwała po dwóch dniach, z chłopakiem, który był dla niej przyjacielem.

Jeszcze raz spojrzała na mężczyznę stojącego przed nią i westchnęła. Co jak co, ale przez te dwa lata postrzał się bardziej niż sądziła. Na jego twarzy wyryły się troski, a na skroniach pojawiły się pierwsze siwe miejsca. Mimo to nadal wyglądał atrakcyjnie, a te kilka białych włosków, które zdołała dostrzec, tylko dodawały mu uroku.

– Co tutaj robisz, Severusie?

– Mógłbym cię spytać o to samo. Czy nie jasno wyrażałem się na temat twoich nocnych wędrówek?

Przewróciła oczami, opierając się o barierkę. Nie mogła oderwać oczu od jego osoby. Hipnotyzował, nie używając niczego innego jak oczu. Tak pięknych i groźnych zarazem.

– Musiałam się przewietrzyć – odparła cicho, odwracając się w stronę rzeki, patrząc na migoczące w oddali światła.

Widok był piękny. Granatowa ciemność nad ich głowami odbijała się w powoli, płynącej wodzie w dół rzeki, gdzie mieściły się budynki. Wszystko pochłonięte przez noc i tylko małe kolorowe punkciki migotały rozpraszając mrok i nadając wszystkiemu piękna.

– Nie brzmi to zbyt dobrze – mrugnął, opierając łokcie o drewnianą barierkę, odradzającą go od wody.

– Ron mi się oświadczył – wypaliła na jednym wydechu, odwracając głowę w bok, jakby nie mogła na niego spojrzeć. – Ale ja go nie kocham – wyszeptała, jakby do siebie.

Przymknęła powieki, pod którymi znowu zebrały się łzy. Czuła się okropnie. Zwierzała się mężczyźnie, który nigdy nie miał jej pokochać, tylko dlatego, że jego serce już dawno było zajęte, o swoim niepowodzeniu w miłości. Czy naprawdę była aż tak beznadziejna? Wszystko się jej waliło, a kiedy znowu spotkała mężczyznę swojego serca, wspominała przy nim o swoim niedoszłym narzeczonym. Nie wiedziała, czy jest głupia, czy chce go, albo siebie jeszcze bardziej zdołować.

– To chyba nie jest twój wymarzony partner – mrugnął z nutką szyderczości.

Zacisnęła dłonie na barierce, czując jak drewno wbija się boleśnie w skórę. Jak mógł coś takiego insynuować? Spojrzała na niego marszcząc gniewnie brwi.

– Żartujesz sobie? Jaki z ciebie kretyn! Tyle masz mi do powiedzenia po tym, jak mnie potraktowałeś? Naśmiewasz się z mojego życia miłosnego, a sam nie jesteś lepszy! Jesteś… UGH…!

Wściekła odwróciła się od mężczyzny i przymknęła oczy, zagryzając wargę. Nie chciała powiedzieć za dużo. Wolała zostawić to dla siebie, niż nieświadomie go skrzywdzić. Wiedziała, że gdy czuje złość, nie panuje nad swoim językiem.

– Nienawidzę cię – wyszeptała, czując jak łzy bezsilności powoli spływają po jej zarumienionych policzkach.

Otarła je i ruszyła w drogę powrotną, nie mogąc patrzeć na człowieka, który był całym jej światem, a jawnie z niej szydził. To nie ona zawiniła. Owszem odeszła od Severusa, ale to on widział w niej kogoś innego. To on pierwszy zranił i to on powinien czuć się temu wszystkiemu winny, ale wiedziała, że tak nie jest. Ponownie otarła łzy, które nie chciały przestać moczyć jej policzków i odetchnęła głęboko, próbując unormować oddech.

Silna dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku, ciągnąc w tył. Potknęła się i chwiejnie odwróciła na pięcie, mając nadzieję zachować równowagę. Wpadła na twardą sylwetkę odzianą w czarną szatę. Nie chciała na niego patrzeć. Wiedziała jednak, że Snape nie da tak szybko za wygrana. Oparła więc czoło o jego pierś, nie chcąc ujawniać swojej opuchniętej twarzy oraz rozmazanego makijażu. Dłonie miała spuszczone wzdłuż ciała, a męska dłoń zniknęła, uwalniając jej nadgarstek.

– To nie prawda – mruknął, wręcz zaborczo obejmując jej ciało ramionami. – Kochasz mnie.

Uniosła głowę i westchnęła przytulając się do przyjemnie pachnącego ciała mężczyzny.

– Masz tupet, Severusie – wyszeptała w jego pierś. – Ale masz rację. Kocham cię i nie potrafię przestać.

Patrzył na nią przez chwilę, później rozejrzał się i uśmiechnął, powodując, że kolana Hermiony zrobiły się niczym z galarety. Zawsze na nią tak działał. Nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem, które było podwładne tylko temu mężczyźnie.

Zmrużyła oczy spoglądając na niego. Coś kombinował. Widziała to po sposobie jego zachowania.

– Mam, dlatego mam zamiar cię uprowadzić – mruknął, wykrzywiając usta w uśmiech, który zawsze przerażał uczniów w szkole magii.

– Co!?

Zanim zdołała o cokolwiek zapytać, poczuła uścisk w podbrzuszu, a następnie szarpnięcie, tak dobrze znanej teleportacji.
Znaleźli się w bardzo dobrze znanym jej miejscu. Zanim zdołała wyrwać się z jego objęć, przycisnął ją do ściany i pocałował, jakby chcąc pokazać tym jak bardzo tęsknił. Nie mogła nie odpowiedzieć.

Pragnęła tego od bardzo dawna. Każdy pocałunek z Ronem był dla niej katorgą, jakby podświadomie zdradzała Severusa, mimo, że sama od niego odeszła. Westchnęła mu w usta, czując jego przyspieszony oddech. Ich oczy się spotkały, a ona chyba pierwszy raz od bardzo dawna poczuła się naprawdę szczęśliwa.

– Kocham cię. Zawsze cię kochałem i wiem, że nasze ostatnie spotkanie nie było zbyt przyjemne…

– Mało powiedziane – mruknęła pod nosem, przerywając wywód czarodzieja.

Przewrócił oczami i odsunął się od Hermiony na krok. Westchnął z irytacji.

– Owszem. Zachowałem się jak dupek. Jednak nie to jest teraz ważne. Właśnie wtedy zrozumiałem, że to ciebie pragnę, za tobą tęsknię i kocham. Nie Lily. Ciebie.

– Mówisz mi to bo? – uniosła sceptycznie brew, naśladując Severusa.

– Bo nie mam zamiaru cię już wypuścić – odparł, zamykając ją w uścisku ramion.

★★★

Westchnęła. Wtedy wyszła tylko na krótki spacer, a wszystko zmieniło się diametralnie szybko. Nie przewidziała spotkania Severusa. Jednak nie żałowała. Może trochę miała wyrzuty sumienia względem Rona. Zostawiła go samego z jednym słowem na małej kartce, zabierając tylko płaszcz, albo kurtkę, sama już nie pamiętała. Minęły trzy lata od tamtego incydentu. Wiele się zmieniło podczas tego czasu. Została przy Severusie, poznając go na nowo. Musiała nauczyć się zaufania względem jego osoby.

Na początku miała obawy. Takie spontaniczne spotkanie nie dawało czasu na poważną rozmowę. Gdy tylko ich zabrał z ciemnej ulicy pełnej świateł, zajęli się sobą, zapominając o dawnych nieporozumieniach. Następnego dnia czekała ich rozmowa. Była trudna, a chyba najbardziej dla Severusa, który nie mówił zbyt dużo. Był skrytym mężczyzną. Nie afiszował się z uczuciami.
Szybko jednak zrozumiał, że wiele muszą sobie wyjaśnić, więc cierpliwie czekała, nie przerywała i próbowała zrozumieć jego wcześniejsze postępowanie.

Pokochała go jeszcze mocniej i w końcu dostrzegła swoją szansę. Teraz był tylko jej, a ona z dumą mogła chwalić się swoim nowym pierścionkiem, który tym razem przyjęła z szerokim uśmiechem na ustach.

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz