Przywilej 1

Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.

 

Prolog

Znów tam trafiła.

Stała, dłonie miała spięte w ciężkie, metalowe kajdany, od których odchodził gruby łańcuch. Na sobie miała jedynie worek, którego nieprzyjemny, szorstki materiał drapał i ocierał skórę. Na placu mocno świeciło słońce, czuła, jak stróżki potu leją się jej po plecach i karku. Ile mogła tam stać? Tydzień? Zgubiła rachubę przez monotonność i zmęczenie. Jej wychudzone nogi pokryte były moczem, nie miała bowiem zezwolenia na korzystanie z toalety. Smród potu i fekaliów unosił się na całym placu.

Stała. W tłumie jej podobnych – młodych kobiet, szlam, niegdyś czarownic. Wszystkie miały na sobie te same worki. Wszystkie spięte tymi samymi łańcuchami, z ciężkimi kajdanami na nadgarstkach.

Jako jedna z niewielu miała ogoloną głowę. Magią bezróżdżkową zniekształcała sobie twarz. Nie mogła sobie pozwolić na najmniejszy błąd, który spowodowałby rozpoznanie jej. To byłby jej koniec.

Plac był miejscem handlowym, popularnym wśród czarodziei czystej krwi. Tylko oni mieli prawo do dokonania zakupu, na podstawie statusu. Czarodzieje półkrwi bardzo rzadko otrzymywali ten przywilej.

Handel ludźmi nigdy nie cieszył się taką popularnością w świecie czarodziejów, jak po wygranej Czarnego Pana w Bitwie o Hogwart. Resztki Zakonu Feniksa w większości zostały wyłapane i wyeliminowane.

Severusowi Snape’owi udało się przetłumaczyć Czarnemu Panu, że to nie on jest Panem Czarnej Różdżki sądząc, że podburzy to jego pewność siebie. Liczył na osłabienie spowodowane zniszczeniem części horkruksów. Na paraliżujący strach, gdy czarnoksiężnik zdał sobie sprawę z prawdziwej tożsamości Pana Czarnej Różdżki. Jednak mimo tego, że Czarny Pan faktycznie zabił w Zakazanym Lesie cząstkę swojej duszy, która znajdowała się w Harrym Potterze, to horkruks zabrał chłopaka razem ze sobą. A Severus patrzył, jak powoli dobra strona łamie się, widząc śmierć Wybrańca, ich ostatniej nadziei. Patrzył i marzył o tym, aby jednak nie żyć.

Wchodził teraz na plac, przeklinając w duchu swój los. Czarny Pan uhonorował go, jako swojego najwierniejszego sługę, dając mu dożywotnie zezwolenie na zakup szlam z placu. Mężczyzna, mimo ogromnej niechęci, zmuszony był posiadać conajmniej jedną taką dziewczynę w domu. Jego ostatnią „zabawkę”, jak lubił nazywać je Lucjusz, pod wpływem chwili zgwałcił i zabił McNair – za co został surowo ukarany przez Czarnego Pana. I pomyśleć, że zostawił ją w pokoju samą z nim na niecałe dziesięć minut…

Z brzęczącymi w sakwie pieniędzmi, które dostał od McNaira (również na rozkaz ich Pana) mijał kolejne dziewczęta i młode kobiety. Handlarze przechwalali swój towar szarpiąc je za włosy, ręce i worki. Czasem, aby lepiej sprzedać dziewczyny zrywali z nich materiał. Mugolaczki stały nago, nie próbując się zasłaniać, w obawie, że zostaną ukarane. Większość zachowywała się jak zwierzęta w cyrku – bezradność i poddanie widać było w przerażająco pustych oczach. Wiele z nich wolałoby nie żyć.

Sam nie wiedział czego szukał. Starał się nie patrzeć za długo na twarze kobiet, czuł, że mógłby tego nie znieść. Był już bardzo zmęczony wszechobecnym cierpieniem. Był nim zmęczony bardziej, niż niegdyś swoim. Słońce prażyło, czuł gorąco od gładkich kamieni wyścielających plac. Smród odchodów był nie do zniesienia. Na sobie miał swoje nieśmiertelne szaty, ulepszone kilkoma srebrnymi zdobieniami na rękawach i na dole peleryny. Włosy utrzymywał we względnym stanie porządku, co było o wiele łatwiejsze, od czasu, gdy wyniósł się z lochów. Mieszkał teraz na Spinner’s End, w domu, którego nienawidził.

Mężczyzna rozglądał się dalej, z lekkim niesmakiem widocznym na twarzy. Musiał którąś wybrać. Zatrzymał się przed namiotem jednego ze sprzedawców i przyjrzał się stojącym obok siebie dziewczętom. Wszystkie były brudne i zaniedbane. Wyglądały, jak brzydkie, niechlujne lalki, które ktoś wyrzucił do kosza. Lekki wiatr dał o sobie znać rozwiewając ciężki odór ludzkich wydzielin. Przywiał on jednak coś nieoczekiwanego – Snape poczuł bardzo subtelny powiew czystej magii. Na tyle delikatny, że ci kretyni handlarze i jego „bracia” Śmierciożercy za cholerę nic by nie zauważyli. Zaintrygowany zignorował podchodzącego do niego sprzedawcę i podążył jego śladem, aż do innego handlarza kilkanaście metrów od niego. Przyjrzał się dokładnie kobietom, które facet miał w ofercie.

– Witam szanownego pana! – zakrzyknął zadowolony sprzedawca. Był raczej średniego wzrostu, dość krępej budowy. Nie sięgał Mistrzowi Eliksirów nawet do ramienia, a jego świńskie oczka łapczywie wpatrywały się w stojące dziewczęta.

– Przejrzę je – powiedział cicho, lecz pewnym głosem Snape.

– Ależ oczywiście! Mam w ofercie blondynki, brunetki, jedną rudą, stoi o tam – wskazał ordynarnie palcem na dziewczynę, której włosy musiały być kiedyś w pięknej ognistej barwie. Teraz były zakurzone i matowe – Są wysokie, niskie…

– Sam – powiedział ostro mężczyzna, ucinając tym samym gadkę odpychającego handlarza. Tamten wymruczał jakieś przeprosiny i wrócił do wyłapywania klientów.

Mistrz Eliksirów podszedł do dziewczyn. Młodsze z nich zbiły się w kupkę, jak przerażone owieczki. Szukał tego powiewu magii, czystego zapachu energii, niewinnego jej źródła. Przymknął oczy i przeszedł trzy kroki w prawo.

Stanął przed wychudzoną dziewczyną z ogoloną głową. Już wiedział, co było źródłem magii – delikatne zaklęcia zniekształcające.

Ten post ma 4 komentarzy

  1. Moim pierwszym skojarzeniem było Manacled, ale ufam, że to tylko zbieg kilku motywów. Niemniej – jestem bardzo zaintrygowana i z ogromną niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ❤️

Dodaj komentarz